Na sofijskim lotnisku bułgarskie pielęgniarki zostały powitane kwiatami przez wzruszone rodziny, a także przedstawicieli najwyższych władz państwowych Bułgarii. Tym samym zakończył się koszmar więzionych w Libii pielęgniarek. Kristiana Wyłczewa, Sneżana Dymitrowa, Wala Czerwzeniaszka, Walentina Siropuło i Nasia Nenowa oraz lekarze Zdrawko Georgijew i Aszraf al-Chadżudż wrócili we wtorek do Bułgarii na pokładzie francuskiego samolotu rządowego po napiętych, ponad 24-godzinnych negocjacjach z udziałem żony prezydenta Francji Cecilii Sarkozy i unijnej komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benity Ferrero-Waldner. Na lotnisku przybyłych powitał prezydent Pyrwanow. Pielęgniarki i lekarz, skazani w Libii na karę śmierci, którą w ubiegłym tygodniu zamieniono na dożywotnie więzienie, zostali przekazani Bułgarii na mocy porozumienia o pomocy prawnej z 1984 r. Po ogłoszeniu dekretu prezydenta wszyscy są wolni. Unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero- Waldner, która pośredniczyła w końcowej fazie negocjacji prowadzących do ich przekazania do kraju, podkreśliła, że uwolnienie pielęgniarek i lekarzy jest wynikiem "zbiorowego wysiłku" UE, Francji i społeczności międzynarodowej. - Ta decyzja otwiera nową kartę w stosunkach między UE i Libią - dodała. Według premiera bułgarskiego Sergieja Staniszewa najważniejszym czynnikiem, który doprowadził do uwolnienia pielęgniarek i lekarzy, był fakt, że Bułgaria po wejściu do UE na początku tego roku potrafiła przekształcić ich sprawę z problemu w stosunkach bułgarsko-libijskich w problem w stosunkach między UE i Libią. W ostatnich miesiącach uwolnienie pielęgniarek stało się sprawą całej Bułgarii, organizowano wiece i modlitwy na rzecz ich powrotu do domu; zainicjowano szeroką kampanię międzynarodową pod hasłem "Nie jesteście same". Politycy, dziennikarze i zwykli obywatele nosili na klapach specjalne wstążki na znak solidarności z więzionymi. Wstążki otrzymywali wszyscy odwiedzający Bułgarię politycy. Podczas śledztwa dwie Bułgarki złożyły samoobciążające zeznania - wycofały się z nich jednak na procesie, twierdząc, że wymuszono je torturami. Wszyscy oskarżeni mówili, że byli poddawani wstrząsom elektrycznym, bici kijami, skakano po nich, a dwie kobiety powiedziały, że zostały zgwałcone. Podczas śledztwa jedna z pielęgniarek - Nasia Nenowa, próbowała popełnić samobójstwo.