Bułgaria: Pielęgniarki nie chcą wracać do przeszłości
Bułgarskie pielęgniarki, które spędziły ponad 8 lat w libijskim więzieniu, nie chcą wracać do przeszłości i jeszcze nie wiedzą, co będą robić na wolności.
Na pierwszej konferencji prasowej w Sofii pokazały w środę swe prawdziwe twarze - zmęczone, po wyniszczających przeżyciach, bez uśmiechu.
Na spotkanie z prasą przyszły tylko dwie z pięciu pielęgniarek. Pozostałe po badaniach w Wojskowej Akademii Medycznej wolały w spokoju spędzić czas z rodzinami, a lekarz Zdrawko Georgijew jest w szpitalu.
Psycholodzy uprzedzają, że po długotrwałym pobycie w więzieniu, torturach, które przeszły, oczekiwaniu na śmierć, dojście do siebie zajmie im około trzech lat.
- Jeszcze jesteśmy w szoku, nie wiemy, co to jest wolność. Nie mam wizji przyszłości. Chciałabym jednak wrócić do swojego życia, takiego, jakie było ono dawniej - mówiła Kristiana Wyłczewa.
- W więzieniu warunki były złe, zwłaszcza na początku. Przez rok byłyśmy rozdzielone, nie wiedziałyśmy co się dzieje z innymi. Umieszczono nas w celach, gdzie był jedynie materac na podłodze - opowiadała Nasia Nenowa. Pamięta dokładnie daty spotkań z adwokatami. W pierwszym roku uwięzienia ich nie było. Po aresztowaniu przez rok cztery razy odwiedzili je bułgarscy dyplomaci.
W następnych latach, zwłaszcza po ingerencji fundacji Sejfa al- Islama, syna libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, warunki w więzieniu poprawiły się. Przez pewien czas pielęgniarki nawet przebywały w areszcie domowym w podmiejskiej willi.
Z kolei palestyński lekarz Aszraf al-Hadżudż ponad pięć lat spędził w celi o powierzchni 2 na 2 metry.
- Była tam ubikacja, łóżko i telewizor. Tam jadłem, pisałem, spałem - mówił. Obecnie to on wygląda na największego optymistę. - Mam siły, aby zacząć od nowa. Dziękuję Bułgarii, podoba mi się tu - powiedział na konferencji prasowej.
Palestyńczyk, który we wtorek po raz pierwszy zobaczył Bułgarię, jest obywatelem tego kraju - przyznano mu obywatelstwo, by starać się o jego uwolnienie wraz z Bułgarkami, z którymi był oskarżony o spowodowanie epidemii AIDS w dziecięcym szpitalu w Bengazi i dwukrotnie skazany na śmierć.
Nasia Nenowa i Kristiana Wyłczewa są gotowe złożyć zeznania przeciwko oficerom libijskim, którzy torturowali je podczas śledztwa. Gotowe są jednak im wybaczyć. "Przebaczenie powinno być. W następnych latach spróbuję przebaczyć" - powiedziała Wyłczewa.
Kobiety jeszcze nie wiedzą, czy będą domagać się odszkodowań od własnego kraju czy Unii Europejskiej. Od Libii nie mogą żądać nic, ponieważ jednym z warunków ich wyjścia z więzienia było podpisanie oświadczenia, że nie mają do tego kraju żadnych pretensji. - Podpisałyśmy pod naciskiem. Jednak nikt nie jest w stanie wymazać z naszej pamięci tego, co przeżyłyśmy - mówi Nenowa.
Oprócz pomocy państwa wszyscy uwolnieni otrzymali od jednego z operatorów telefonii komórkowej mieszkania w Sofii. Dziennik "Standart" założył im konta z kwotą po 5 tys. euro, a ministerstwo zdrowia zaproponowało pracę. Pielęgniarki jednak nie wiedzą jeszcze, kiedy będą w stanie żyć normalnie. - Wróciłyśmy z piekła - powiedziała Wyłczewa.
INTERIA.PL/PAP