Brytyjski historyk przepowiada upadek USA
Znany brytyjski historyk gospodarki Niall Ferguson przepowiada upadek Stanów Zjednoczonych jako imperium, ostrzegając, że doprowadzi do tego jego rosnące zadłużenie i wielorakie zaangażowanie militarne na świecie.
Przyczyną upadku - jak pisze autor w najnowszym numerze kwartalnika "Foreign Affairs" - może być nagła utrata wiarygodności kredytowej Stanów Zjednoczonych w połączeniu z przeciążeniem zamorskimi operacjami wojskowymi, na które w pewnym momencie nie będzie ich stać.
Ferguson polemizuje z tradycyjną teorią cyklów historii imperiów, zgodnie z którą przechodzą one powoli fazy: wzrostu, rozkwitu swej potęgi, schyłku i upadku, jak np. interpretowano dzieje Cesarstwa Rzymskiego.
Autor skłania się ku współczesnym teoriom traktującym imperia czasów nowożytnych jak złożone systemy adaptacyjne z trudem utrzymujące się w równowadze, w których zachodzą ukryte procesy coraz bardziej grożące zakłóceniem tej równowagi. W pewnym momencie dochodzi do sytuacji, w której stosunkowo niewielka, pozornie niewinna, zmiana wywołuje "efekt wzmocnienia" i na zasadzie lawiny dochodzi do zasadniczego kryzysu systemu i jego unicestwienia.
Brytyjski historyk pisze, że sytuacja taka grozi Stanom Zjednoczonym z powodu ich rosnącego deficytu budżetowego i długu publicznego oraz zaangażowania w dwie wojny: w Iraku i Afganistanie.
Według prognoz - przypomina autor - zadłużenie USA ma się więcej niż podwoić w ciągu najbliższej dekady - z 5,8 biliona dolarów w 2008 r do 14,3 biliona dol. Spłata odsetków od tego długu ma w tym czasie wzrosnąć z 8 procent do 17 procent dochodów państwa.
"Liczby te same w sobie nie mogą osłabić USA, ale mogą przyczynić się do osłabienia wiary w ich zdolność do poradzenia sobie z każdym kryzysem" - pisze Ferguson.
"Pewnego dnia, pozornie przypadkowe wydarzenie, jak np. negatywny raport agencji ratingowej, stanie się wiadomością dnia i nagle już nie tylko niewielu specjalistów będzie się martwić o politykę fiskalną USA, lecz również szeroka opinia publiczna, nie mówiąc już o inwestorach za granicą. Ta właśnie zmiana jest kluczowa: złożony system adaptacyjny jest w wielkim kłopocie, kiedy jego części składowe tracą wiarę w jego zdolność do życia" - czytamy w artykule.
"Złożony system", o którym pisze Ferguson, to gospodarka globalna, której "częściami składowymi" są inwestorzy zagraniczni nabywający amerykańskie obligacje skarbowe.
"Następna faza obecnego kryzysu może zacząć się wtedy, gdy opinia publiczna zacznie rewidować pogląd o wiarygodności monetarnych i fiskalnych kroków administracji prezydenta Obamy podjętych w odpowiedzi na ten kryzys. Ani zerowa stopa procentowa, ani kolejny pakiet stymulacyjny, nie zaowocują trwałą poprawą stanu gospodarki jeżeli społeczeństwa w USA i za granicą wspólnie zdecydują, że posunięcia te doprowadzą do znacznie wyższej inflacji albo całkowitej niewypłacalności" - kontynuuje autor.
Jego zdaniem, ta zmiana oczekiwań wobec skuteczności amerykańskiej polityki monetarnej i budżetowej może zmusić USA do rewizji przyszłej polityki zagranicznej, sprowadzającej się do konieczności przynajmniej częściowego wycofania się z kontrolowanych obecnie militarnie regionów świata.
"Jeżeli bowiem spłata procentów od zadłużenia będzie pochłaniać coraz większą proporcję dochodów podatkowych, wydatki na zbrojenia będą pozycją w budżecie, która prawdopodobnie będzie podlegać redukcji ponieważ w odróżnieniu od wydatków na obowiązkowe świadczenia (federalne emerytury i ubezpieczenia medyczne pochłaniające, obok zbrojeń, największą część budżetu -red.), są to wydatki uznaniowe" - pisze Ferguson.
"Dla wrogów Ameryki w Iranie i Iraku musi być pocieszająca świadomość, że dzisiejsza polityka fiskalna USA jest zaprogramowana na cięcia środków na wszystkie zamorskie operacje wojskowe w przyszłości" - konkluduje ironicznie autor.
INTERIA.PL/PAP