Bliski Wschód: Rakiety mimo rozejmu
Dowództwo izraelskie poinformowało w nocy z poniedziałku na wtorek, że w pobliżu pozycji izraelskich na południu Libanu eksplodowało tej nocy co najmniej 10 pocisków rakietowych typu katiusza.
Rakiety, wystrzelone zapewne z pozycji Hazbollahu, nie przeleciały na terytorium Izraela ani nie spowodowały ofiar w ludziach po stronie izraelskiej. Strona izraelska nie odpowiedziała na ogień, którego skala była znacznie mniejsza niż w niedzielę, przed wprowadzeniem zawieszenia broni, kiedy to Hezbollah wystrzelił z Libanu w stronę Izraela ponad 250 pocisków.
Kontynuowanie ostrzału pozycji izraelskich w Libanie katiuszami jest zgodne z zapowiedziami Hezbollahu, który deklarował, że będzie atakował żołnierzy izraelskich w Libanie mimo rozpoczęcia rozejmu. Wg BBC, strona izraelska również nie uważa tego ostrzału za złamanie trwającego niespełna dobę rozejmu, ponieważ pociski nie skierowane były w terytorium izraelskie.
Według doniesień telewizji CNN, dowództwo izraelskie nie jest też pewne, czy rakiety wystrzelone były przez Hezbollah czy może jakieś inne, rozłamowe ugrupowanie islamskie.
Tuż przed wprowadzeniem w poniedziałek zawieszenia broni armia izraelska wprowadziła do południowego Libanu dodatkowe siły i w ciągu kilkunastogodzinnej ofensywy w ciągu weekendu wyparła przeciwnika poza rzekę Litani, płynącą w odległości do 30 km od granicy libańsko - izraelskiej, co zabezpiecza w znacznym stopniu terytorium Izraela przed atakami Hezbollahu. Katiusze, stanowiące główny oręż Hazbollahu, mają bowiem zasięg 19 kilometrów.
Nawet jeśli nocne ataki katiuszami nie uzna się za naruszenie rozejmu wprowadzonego po 34 dniach walk i bombardowań, to nie zmienia to faktu, że jest on bardzo niepewny i kruchy, o czym świadczą potyczki, do jakich doszło w ciągu pierwszej doby jego obowiązywania. W czterech niezależnych bezpośrednich starciach siły izraelskie zabiły sześciu bojowników Hezbollahu.
INTERIA.PL/PAP