Władze Berlina obawiają się znacznego wzrostu cen energii, dlatego w ratuszu pracuje już specjalna grupa ekspertów, która ma do sierpnia wypracować program oszczędnościowy. Burmistrz miasta Franziska Giffey traktuje sprawę poważnie i uważa, że oświetlanie fasad budynków przez całą noc jest wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Opowiada się za wyłączeniem świateł po północy, kiedy na ulicach miasta jest praktycznie pusto. - Mnie uczono, że gdy wychodzi się z pokoju, trzeba gasić światło - przekonywała dziennikarzy Giffey. Zapewniła jednocześnie, że nie mam mowy o wyłączaniu miejskich latarni ulicznych. Ale i tu jest wiele do zrobienia, bo w Berlinie część ulicznego oświetlenia to latarnie gazowe. W obliczu prognoz cen gazu ich eksploatacja staje się w mieście coraz droższa. Co prawda od kilku lat trwa akcja wymiany takiego oświetlania na LED-owe, jednak wciąż w użyciu jest 22 tys. gazowych latarni. Roczny koszt utrzymania jednej lampy to blisko 500 euro i jest 10-krotnie wyższy od oświetlenia LED. "Nie czekajmy do zimy" Pomysłów co do oszczędzania oświetlenia w mieście jest jednak więcej. Były parlamentarzysta Zielonych, znany lokalny polityk z berlińskiej dzielnicy Kreuzberg Hans-Christian Ströbele apeluje, by wyłączyć świetlne reklamy. "Wszyscy mówimy o tym, że powinniśmy brać prysznic z zimną wodą, a nikt nie mówi o reklamach, które w nocy nikomu nie są potrzebne. Nie czekajmy do zimy" - zaapelował Ströbele w mediach społecznościowych. Niewykluczone, że program oszczędnościowy dotknie również sygnalizacji świetlnej, która reguluje ruch na blisko 2 tys. skrzyżowań. Władze Berlina zastanawiają się nad wyłączeniem jej w godzinach nocnych, kiedy ruch na ulicach jest niewielki. Pomysł ten nie jest niczym nowym, bo już ponad rok temu senat miasta podjął decyzję o wyłączaniu jednej trzeciej wszystkich sygnalizatorów w nocy i weekendy.