Lądowanie Boeinga 767 nastąpiło już po zapadnięciu zmroku na jednym z wcześniej przygotowanych pasów, przy którym zgromadziło się kilkadziesiąt pojazdów straży pożarnej oraz ambulansów. Jeden z pasażerów samolotu, z którym po awaryjnym lądowaniu rozmawiała telewizja TVE, wyjaśnił, że krótko po starcie pasażerowie usłyszeli eksplozję podwozia. "Po kilkunastu minutach pilot uspokoił nas, wyjaśniając, że doszło do pęknięcia jednej z opon. (...) Jesteśmy cali i zdrowi" - powiedział pasażer samolotu, który udawał się z Madrytu do Toronto. Wcześniej TVE informowała, że uszkodzenie nastąpiło podczas startu samolotu krótko po 14:30. Jeden z dwóch silników maszyny miał ulec awarii wskutek uderzenia w niego części pękniętej opony koła samolotu. Z kolei pilot, z którym podczas lotu nawiązał kontakt dziennik "El Mundo", wyjaśnił, że krótko po starcie zdał sobie sprawę z awarii i przystąpił do przygotowywania samolotu do awaryjnego lądowania na lotnisku Barajas. Maszynie, która przemieszczała się przez ponad pięć godzin na niskiej wysokości nad południowo-wschodnią aglomeracją Madrytu, opróżniając zbiornik z paliwem, towarzyszył jeden z myśliwców hiszpańskich sił powietrznych. Późnym popołudniem operator lotniska w Madrycie udostępnił jedno z pomieszczeń rodzinom pasażerów powracającego do hiszpańskiej stolicy samolotu, a także przedstawicielom rządu Hiszpanii i władz Madrytu, którzy pojawili się na lotnisku przed awaryjnym lądowaniem. Awaryjne lądowanie maszyny Air Canada było w poniedziałek drugim zdarzeniem, które doprowadziło do tymczasowego zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Madrytem. Wczesnym popołudniem zamknięto ją na dwie godziny z powodu pojawienia się nad lotniskiem Barajas dwóch dronów.