Do makabrycznych scen doszło na terenie osiedla mieszkaniowego w australijskim Melbourne przy Mason Street w sobotę wieczorem. Jak podaje stacja telewizyjna 7NEWS, tragedia wydarzyła się na podjeździe, gdy chłopcy szukali miejsca na kryjówkę podczas zabawy w chowanego. Ojciec dziewięciolatka: Myślałem, że tylko się bawią Ojciec dziewięcioletniego Abdula Razacka Tarawaleya, który zginął na skutek nieszczęśliwego wypadku, znalazł go martwego na garażowej bramie. Mężczyzna uważa, że chłopiec specjalnie się na nią wspiął, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa. - Byłem na górze w bloku. Kiedy wróciłem po niego, wbił się w masywne ogrodzenie - powiedział opłakujący swoje dziecko ojciec. Obok Abdula przygnieciony automatyczną bramą był też jego kolega. - Myślałem, że tylko się bawią, ale gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem krew wypływająca z ust mojego syna - relacjonował tamto zdarzenie mężczyzna lokalnej stacji. - Drugi chłopiec cały czas mówił: "pomóż mi, Boże, pomóż mi, Boże". Próbowałem pociągnąć za bramę, ale była za duża, za ciężka - przekonywał ojciec. Wtedy zauważył, że jego dziecko jest "zimne". Zaniepokojony, kazał żonie zadzwonić na policję. Tragedia podczas zabawy. Drugi z chłopców w poważnym stanie Ojciec Abdula nie może sobie wybaczyć, że tamtego wieczoru pozwolił mu wyjść na dwór z przyjaciółmi. Redakcji "Harold Sun" powiedział, że jego synowi bardzo na tym zależało. Zgodził się, ale chłopiec miał wrócić za pół godziny do domu. - Teraz te 30 minut to wieczność - wyznał. Członkowie rodziny przekazali lokalnym mediom, że chłopca próbowano reanimować na miejscu, ale bezskutecznie. Jego kolega miał więcej szczęścia. Przeżył, ale został zabrany do Królewskiego Szpitala Dziecięcego w poważnym stanie. W rozmowie z dziennikarzami wujek zmarłego zaznaczył, że stalowa brama nie została wyposażona w żadne środki bezpieczeństwa, takie jak czujniki ruchu czy przycisk awaryjnej blokady mechanizmu. Abdul był uczniem czwartej klasy miejscowej szkoły podstawowej w Newport (dzielnica Melbourne) i marzył o zostaniu lekarzem. Jego ojciec powiedział mediom, że "zawsze wracał ze zawsze wracał do domu ze świadectwami osiągnięć szkolnych. Bardzo za nim tęsknię. Uwielbiał grać w piłkę nożną. To naprawdę trudne. Czuję prawdziwy żal, nie mam nikogo innego - mówił pogrążony w rozpaczy. Rzecznik policji w stanie Wiktoria potwierdził, że w sprawie prowadzone jest dochodzenie, ale incydent nie jest traktowany jako "podejrzany".