Atak na dom Polaków w Irlandii Północnej. Kolejny w ciągu kilku miesięcy
Polska para mieszkająca w Irlandii Północnej nie możne zaznać spokoju, po tym, jak kolejny raz zamaskowani mężczyźni zaatakowali ich dom. Sprawcy wybili szyby w drzwiach i oknach, nie oszczędzili również auta. Para przyznaje, że nie czują się już bezpiecznie, nocami nie mogą spać. - Czuję się jak w więzieniu, bo jak wychodzę, to boję się, że ktoś wybije mi okna - przyznaje Jacek. Mężczyzna zwrócił się również z bezpośrednim apelem do intruzów.

Dom polskiej pary, 32-letniego Jacka i 30-letniej Marty, którzy od pięciu lat mieszkają w Newtownabbey w Irlandii Północnej, już po raz kolejny został zaatakowany. Pierwsza sytuacja miała miejsce w lutym bieżącego roku, wówczas zamaskowani mężczyźni wybili szyby w oknach.
Atak na dom Polaków. "Cały mój świat się zawalił"
Do niemal identycznego incydentu doszło w ubiegłym tygodniu - tym razem pięciu mężczyzn z zasłoniętymi twarzami wybiło szyby w oknach, drzwiach i samochodzie pary. Jak donosi portal The Irish News, podczas ataku kobieta była w domu, jednak udało jej się znaleźć schronienie na piętrze, gdzie czekała do momentu, aż intruzi opuszczą budynek.
Do tamtejszych redakcji przesłano zdjęcia, na których widać klatki z nagrań monitoringu oraz zniszczenia, jakie wyrządzili zamaskowani mężczyźni.
- Nie wiem, co zrobimy. Siedzę teraz na korytarzu i patrzę na okna bez szyby - mówił mężczyzna. Dodał, że w momencie, kiedy zaatakowano ich dom był w sklepie, a o zdarzeniu poinformowała go partnerka. - Cały mój świat się zawalił, zniszczyli mój spokój ducha - stwierdził 32-latek.
Polak przyznaje, że kolejny atak w ciągu kilku miesięcy spotęgował ich strach. Boją się wychodzić z domu, nie mogą również spokojnie spać w nocy. - Dom powinien być bezpiecznym miejscem dla każdego. Teraz czuję się jak w więzieniu, bo jak wychodzę, to boję się, że ktoś wybije mi okna - opowiadał w rozmowie z portalem i przyznał, że nie mogą tak po prostu opuścić lokum, ponieważ zaciągnęli na nie kredyt hipoteczny.
Dwa ataki na dom w przeciągu kilku miesięcy. Para apeluje
Mimo niebezpiecznych zdarzeń, 32-latek przyznaje, że większość czasu, jaki spędzili do tej pory w Irlandii Północnej był przyjazny. Po ubiegłotygodniowym zdarzeniu sąsiedzi zaoferowali swoją pomoc w postaci ciepłej herbaty i sklejek, aby para mogła wstawić je w framugi pozbawione szyb. Podał również, że wsparcie nadeszło także ze strony polskiego konsulatu w Belfaście i lokalnych władz w Newtownabbey.
Mężczyzna zwrócił się także bezpośrednio do agresorów: - Nie bójcie się. Zdejmijcie kominiarki i uporządkujcie swoje życie. Zawsze jest dobry moment, aby przestać robić złe rzeczy.
Z kolei sierżant lokalnej policji w rozmowie z portalem BelfastLive dodał, że tego rodzaju zgłodzenia traktują bardzo poważnie, bo "nie ma miejsca na nienawiść". - Obowiązkiem każdego z nas jest zapewnienie, że żyjemy w społeczeństwie, w którym szanuje się różnorodność - nadmienił.
Zarówno atak z lutego, jak i z ubiegłego tygodnia są traktowane jako przestępstwa z nienawiści.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!