Sędzia Kellie Johnson, przychyliła się do wniosku republikańskiego prokuratora generalnego Arizony Marka Brnovicha, który domagał się anulowania wcześniejszego orzeczenia sądu przeciwnego zakazowi aborcji. Oznacza to praktyczne uniemożliwienie zabiegów przerywania ciąży w Arizonie, z wyjątkiem przypadków koniecznych dla ratowania życia matki. Pozostaje to w zgodzie z ustawą z roku 1901, czyli zanim jeszcze Arizona stała się 48. stanem USA. Nastąpiło to bowiem dopiero w roku 1912. Aborcja w USA. Zmiany po pół wieku Przepisy zezwalające na aborcję zaczęły w Arizonie obowiązywać po tym jak Sąd Najwyższy USA wydał w 1973 roku orzeczenie w słynnej sprawie Roe przeciw Wade uznające konstytucyjne prawo kobiet do przerywania ciąży. W niemal pół wieku później, 24 czerwca tego roku orzeczenie to zostało uchylone przez Sąd Najwyższy USA. - Sąd stwierdza, że ponieważ podstawa prawna wyroku wydanego w 1973 roku została obecnie unieważniona, musi uchylić w całości ten werdykt - uzasadniała cytowana przez CNN sędzia Johnson w wydanym w piątek orzeczeniu. "Okrutne, drakońskie prawo" Jej decyzja wywołała oburzenie demonstrowane jeszcze w tym samym dniu przez niektórych Demokratów. - Nie ma wątpliwości, że to drakońskie prawo z 1901 roku będzie miało tragiczne konsekwencje dla zdrowia i dobra kobiet w Arizonie i ich rodzin - argumentowała demokratyczna kandydatka na gubernatora Arizony Katie Hobbs. Nazwała to prawo "okrutnym". Delegalizuje ono aborcję nawet w przypadku gwałtu lub kazirodztwa. Karze ono też więzieniem wykonawców aborcji. CNN przewiduje, że orzeczenie Johnson doczeka się apelacji. Może też zachęcić kobiety do liczniejszego udziału w stanowych wyborach senatorów i gubernatora.