Antyterroryści wezwani do papryki chili
Intensywny zapach pasty z papryki chili przygotowywanej w tajskiej restauracji w Londynie spowodował alert terrorystyczny w samym sercu Soho - relacjonuje w środę dziennik "Times".
Unosząca się w poniedziałek przez ok. trzy godziny tajemnicza chmura o gryzącym zapachu sprawiła, że okolica niemal zupełnie opustoszała, policja odcięła trzy ulice i ewakuowała mieszkańców, a przechodnie kaszląc uciekali w poszukiwaniu schronienia. Na miejsce przyjechali funkcjonariusze do walki z terroryzmem chemicznym i toksycznymi wyciekami.
Źródło "zagrożenia" zlokalizowano w restauracji "Thai Cottage". Jak się okazało, panikę wywołały papryczki chili - ok. 4 kg - tlące się w naczyniu, w którym przygotowywano półroczny zapas bardzo pikantnej pasty "nam prik pao".
Chalemchai Tangjariyapoon, szef restauracji, tłumaczył, że rozumie, iż ludzie, którzy nie są Tajlandczykami mogli nie wiedzieć, co to za zapach. "Ale na pewno nie był to zapach chemiczny" - podkreślił.
Jedna z kelnerek "Thai Cottage" powiedziała, że restauracja działa od 17 lat i nigdy nie zdarzyło się nic podobnego. "Następnym razem może rozwiesimy plakaty, by uprzedzić, że przygotowujemy pastę" - dodała.
INTERIA.PL/PAP