Cohasset w stanie Massachusetts w USA, 1 stycznia. 39-letnia Ana Walshe, matka trójki dzieci w wieku od dwóch do sześciu lat, opuszcza swój dom między 4 a 5 rano, by dojechać na lotnisko w Bostonie i polecieć do Waszyngtonu. Lot był związany z pracą 39-latki w firmie zajmującej się nieruchomościami - precyzuje Fox News. Nigdy nie wsiadła do samolotu Ana Walshe nigdy jednak nie dotarła na miejsce. W środę 4 stycznia jej zaginięcie zgłosił 46-letni mąż i pracodawca kobiety. Z obu źródeł wynikało, że kontakt z kobietą urwał się w Nowy Rok. Służby potwierdziły w liniach lotniczych, że zaginiona nie wsiadła feralnego dnia do samolotu. Telewizja WCVB podaje, że od tego czasu nieaktywne pozostają telefon i karty kredytowe Any. Z relacji mediów wynika, że zakrojone na szeroką skalę poszukiwania nie przyniosły żadnych efektów. W akcję zaangażowały się setki policjantów i żołnierzy, sprowadzono również nurków, którzy przeszukiwali okoliczny strumień. Mąż zaginionej w areszcie WCVB podaje, że mąż 39-latki trafił do aresztu pod zarzutem wprowadzania śledczych w błąd. Nie jest jednak jasne, co dokładnie przekazał policji. Media wskazują, że w domu pary trwa aktywne przeszukiwanie pomieszczeń. Czy mąż okaże się winnym? Podziel się swoją opinią na Facebooku!