16-latka sprzedawała wiśnie. Skończyło się policją, mandatem i wnioskiem do sądu

Oprac.: Krystyna Opozda
16-latka sprzedawała wiśnie z sadu dziadka na terenie należącym do rodziny. Po dwóch dniach na miejscu pojawiły się urzędniczki w towarzystwie policyjnego patrolu. - Tyle się mówi o tym, jaka młodzież jest roszczeniowa, że żąda wszystkiego od rodziców, że do niczego się nie garnie, że spędza czas z telefonem, a kiedy już podejmie pracę, zderza się brutalnie z machiną urzędniczą - skarży się lokalnej gazecie mama dziewczyny.

"Gazeta Wałecka" opisuje zaskakującą historię, która rozegrała się w Lubnie w gminie Wałcz (województwo zachodniopomorskie). 16-letnia Marysia nazrywała wiśni z sadu dziadka i wystawiła je na placu lokalnego sklepu, który również należy do rodziny dziewczyny.
16-latka sprzedawała wiśnie. Zjawiła się policja
Po dwóch dniach wakacyjnej sprzedaży przy stoisku nastolatki pojawiła się policja i dwie urzędniczki Inspekcji Sanitarnej. - Kontrola trwała ponad dwie godziny - mówi mama nastolatki. W jej wyniku urzędniczki nałożyły na ojca dziewczyny 100 zł mandatu.
Powód? Zatrudniona przez niego córka nie posiadała orzeczenia lekarskiego do celów sanitarno-epidemiologicznych, a w zakładzie nie były wdrożone procedury oparte na zasadach systemu HACCP - relacjonuje lokalny serwis.
Wniosek do sądu
Ojciec dziewczyny mandatu nie przyjął i postanowił się odwołać. Dziecko nie zostało bowiem przez nikogo zatrudnione, a jedynie okazjonalnie sprzedawało zebrane przez siebie owoce. Powiatowy Inspektorat Sanitarny nie dał się jednak przekonać i skierował sprawę do sądu - przeciwko ojcu dziewczyny.
- Pół powiatu zachwycało się zaradnymi dzieciakami, które sprzedawały lemoniadę i jagodzianki. Przestrzegam przed tym. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, co by czuły, gdyby przeżyły nalot Inspekcji Sanitarnej i policjantów. To by ich skutecznie wyleczyło z chęci zarabiania pieniędzy, podobnie jak moją córkę - mówi matka dziewczyny.
Sanepid zasłania się jednak kilkoma przepisami, które stanowią, że kontrola była zasadna. Jak informuje "Gazeta Wałecka", kontrola na stoisku 16-latki była poprzedzona zgłoszeniem anonimowej osoby, która zaalarmowała urzędników, prosząc o interwencję.
- Tyle się mówi o tym, jaka młodzież jest roszczeniowa, że żąda wszystkiego od rodziców, że do niczego się nie garnie, że spędza czas z telefonem, a kiedy już podejmie pracę, zderza się brutalnie z machiną urzędniczą. Prosiliśmy panie, żeby pouczyły Marysię i nie nakładały od razu mandatu. Niestety, nie dały się przebłagać - żali się mama dziewczyny.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!