Wyborczy paraliż w Krakowie. Wiemy, jak do tego doszło
Brak kart do głosowania, godziny oczekiwania, tysiące osób po godzinie 21 w kolejce, komisje otwarte już po zakończeniu ciszy wyborczej - tak wyglądało głosowanie w Krakowie w wyborach parlamentarnych. Frekwencja w mieście wyniosła 81,22 proc.

Niedziela po godzinie 19. Liceum przy ulicy Skarbińskiego w Krakowie. Kolejka oczekujących do głosowania wychodzi na zewnątrz, potem poza bramy szkoły i ciągnie się wzdłuż pobliskich ulic. Tłum oczekujących liczy kilkaset osób, do kolejki ciągle dochodzą nowe osoby. Czas oczekiwania na oddanie głosu to około dwie-trzy godziny. Część osób z głosowania rezygnuje, inne odchodzą i zapewniają, że przyjdą później. Ostatnia osoba oddaje głos przed północą.
Podobnych komisji w Krakowie było co najmniej kilkanaście. Ile dokładnie, tego nie wiadomo, bo nikt nie prowadził takich statystyk.
- Czekaliśmy z chłopakiem ponad cztery godziny, żeby oddać głos. To było w godzinach popołudniowych. Kiedy wyszliśmy z lokalu, cały czas były ogromne kolejki - mówi Monika, studentka AGH, która głosowała w komisji przy ul. Skarbińskiego. Trudna sytuacja w tym lokalu wyborczym panowała od późnych godzin popołudniowych. Komisja znajduje się blisko miasteczka studenckiego, a wielu młodych ludzi do głosowania zapisało się właśnie w tym miejscu.
- Głosowałam w szkole podstawowej numer 2. Tam funkcjonowało kilka komisji, do niektórych kolejki były mniejsze. Jednak wiele osób, które przychodziły do budynku, stawało w jednej długiej kolejce. Te osoby nie wchodziły do szkoły i nie wiedziały, że mogą zagłosować szybciej, bo na przykład do ich komisji nie ma kolejki - mówi Justyna, mieszkanka Krakowa.
Wybory w Krakowie: Brak kart do głosowania
W wielu krakowskich komisjach kolejki tworzyły się z powodu braku kart do głosowania. Tak było m.in. w komisji numer 135 i 294.
W Krakowie sygnały o tym, że zaczyna brakować kart do głosowania, pojawiły się po południu. W niektórych miejscach na dostarczenie kart czekano nawet dwie godziny.
- Zgodnie z rekomendacjami Krajowego Biura Wyborczego do komisji dostarcza się cześć kart do głosowanie. To jest ok. 80-90 proc. wszystkich kart. Pozostałe są deponowane w urzędzie miasta. Karty rezerwowe są rozwożone w miarę zapotrzebowania - wyjaśnia w rozmowie z Interią Piotr Bukowski, wicedyrektor wydziału organizacji i nadzoru krakowskiego magistratu. I dodaje, że rano nic nie wskazywało na tak dużą frekwencję.
- Rano wiele lokali wyborczych świeciła pustkami, nic nie wskazywało na taką frekwencję. W pewnym momencie po południu nastąpił punktowy wzrost osób, które w jednym czasie ruszyły do głosowania. Jak otrzymywaliśmy sygnały od komisji, że brakuje kart, to natychmiast wysłaliśmy tam kierowców, aby je dostarczyli - wyjaśnia urzędnik.
Szkopuł w tym, że część przewodniczących komisji zbyt późno zgłaszało zapotrzebowanie na karty. Niektórzy dzwonili do urzędu dopiero w momencie, kiedy do dyspozycji mieli ok. sto kart, a oczekujących było o wiele więcej.
- Choć kierowcy starali się dostarczyć karty jak najszybciej, to jednak Kraków jest dużym miastem, w którym funkcjonują 454 komisje - tłumaczy Bukowski.
Wybory 2023: W Krakowie duża frekwencja
- Oczywiście nie jestem zadowolony z tej sytuacji, że ludzie musieli czekać tak długo do oddania głosu, ale staraliśmy się wszystko zrobić, aby wyborcy mogli zagłosować jak najszybciej - wyjaśnia Bukowski.
- W Krakowie na godzinę 10 jeszcze dziewięć komisji pracuje nad przygotowaniem protokołów. Reszta już zakończyła pracę. Zatwierdzono około 200 protokołów. W Krakowie mamy łącznie 454 komisje - dodaje Bukowski.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl