Stanisława H. prokuratura oskarżyła o zabicie ze szczególnym okrucieństwem dziewięciomiesięcznego kundelka o imieniu Pimpek. Przestępstwa miał dokonać na zlecenie właścicielki zwierzęcia, która zapłaciła mu za to 50 zł. Trzymanego na łańcuchu psa uderzał sztachetą w głowę, a potem jeszcze żywego wrzucił do stawu. Bezpośrednią przyczyną śmierci szczeniaka było utonięcie. O podżeganie do uśmiercenia Pimpka oskarżono Agnieszkę J. Kobieta miała uznać, że należący do niej pies był uciążliwy i utrudniał jej życie. Stanisław H. przyznał się do winy Do zdarzenia doszło na początku ubiegłego roku we wsi koło Braniewa. Mężczyznę, który ciągnął szczeniaka w kierunku zagajnika i po drodze wyrwał z płotu sztachetę, zauważył jeden z mieszkańców. Poszedł za nim i słyszał odgłosy uderzeń. Dlatego powiadomił policję. Stanisław H. uciekł przed przyjazdem patrolu. Zatrzymano go następnego dnia, przyznał się do zabicia zwierzęcia. Prokuratura chciała dla oskarżonych kar więzienia; dwóch lat dla Stanisława H. i jednego roku dla Agnieszki J., a także zakazu posiadania zwierząt i nawiązki na rzecz ochrony zwierząt. W grudniu ubiegłego roku przed Sądem Rejonowym w Braniewie zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd zmienił kwalifikację czynu, uznając, że działanie Stanisława H. nie miało cech szczególnego okrucieństwa. Za zabicie zwierzęcia skazał go na rok i dwa miesiące ograniczenia wolności oraz 1 tys. zł nawiązki na rzez OTOZ Animals. Agnieszkę J. skazano na osiem miesięcy ograniczenia wolności i 2 tys. zł nawiązki. W obu przypadkach kara ma polegać na obowiązku wykonywania nieodpłatnie pracy na cele społeczne, w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Sąd ukarał też oskarżonych zakazem posiadania zwierząt przez pięć lat. Prokuratura: Kara rażąco niewspółmierna do przestępstwa - Prokuratura zaskarżyła ten wyrok z uwagi na rażącą niewspółmierność orzeczonej kary w stosunku do popełnionego przestępstwa - poinformował prokurator rejonowy Rajmund Kobiela. Apelację będzie rozpatrywał Sąd Okręgowy w Elblągu. Według prokuratora, sąd I instancji wyszedł z założenia, że szczególne okrucieństwo zachodzi wtedy, gdy sprawca działa z zamiarem wywołania szczególnych cierpień i przewlekania ich w czasie. - Sąd uznał, że w tym przypadku mieliśmy do czynienia z akcją zmierzającą do zakończenia życia tego psa. Akcją nieporadną, ale taką, która nie była obliczona na spowodowanie i przedłużenie cierpienia - wyjaśnił Kobiela. Prokuratura interpretuje to inaczej, przyjmując, że w tym przypadku miało miejsce "szczególne okrucieństwo". Wyrok sądu I instancji - jako zbyt niski - skrytykował Inspektorat OTOZ Animals w Braniewie, który występował w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy. "Taki wyrok to skandal. Oskarżeni pójdą sobie raz w tygodniu na parę godzin do pracy wykonać prace społeczne i to ma być kara odstraszająca potencjalnych przestępców?" - pytali Animalsi we wpisie na portalu społecznościowym. Czytaj też: Ogrzewasz dom gazem? To wsparcie jest dla ciebie. Jak z niego skorzystać?