Podejrzenie błonicy w Olsztynie. "Z 30-latkiem nie ma kontaktu"
Lekarze podejrzewali błonicę u 30-letniego pacjenta Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie - przekazał Polsat News dr Paweł Grzesiowski. Według medialnych doniesień stan chorego jest ciężki, z 30-latkiem nie ma kontaktu. Szpital wydał oświadczenie, w którym poinformował o zastosowanych procedurach i zaznaczył, że w tym przypadku "z błonicą nie mamy do czynienia".

Szef GIS dr Paweł Grzesiowski przekazał w rozmowie z Polsat News, że podejrzenie, jakie wystąpiło u pacjenta z Olsztyna nie ma związku z przypadkiem pierwszego zdiagnozowanego na błonicę pacjenta, którym było sześcioletnie dziecko z Wrocławia.
O 30-latku jako pierwsze poinformowało RMF FM. Według rozgłośni pacjent jest mieszkańcem Siedlec (woj. mazowieckie), który niedawno przyjechał do Olsztyna. Mężczyznę miało zabrać pogotowie sprzed jednego ze sklepów. Jego stan jest ciężki.
RMF FM opisuje, że mężczyzna skarżył się silny ból nogi. Jego stan miał pogorszyć się mimo przeprowadzonego zabiegu udrażniania tętnicy udowej.
Olsztyn. Podejrzenie błonicy. "Z pacjentem nie ma kontaktu"
"Z pacjentem nie ma teraz kontaktu, jest nieprzytomny i zaintubowany" - podaje rozgłośnia.
Według RMF FM zapobiegawczo wdrożono wywiad środowiskowy, by ustalić, z kim 30-latek mógł się wcześniej kontaktować.
Podejrzenie błonicy w Olsztynie. Oświadczenie szpitala
Przed południem rzecznik prasowa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie Marta Gołąb-Kocięcka potwierdziła w komunikacie, że do placówki trafił młody mężczyzna z wielochorobowością. W trakcie diagnostyki w jego materiale biologicznym stwierdzono obecność pałeczek maczugowca.
"Próbki zostały wysłane do Państwowego Zakładu Higieny, aby ocenić czy jest to szczep toksynotwórczy, tylko taki bowiem wywołuje błonicę. Prawdopodobnie nie jest to szczep toksynotwórczy, a zatem z błonicą nie mamy do czynienia" - informuje szpital.
Rzeczniczka zapewniła, że szpital wdrożył wszelkie przewidziane procedury.
"Pacjent został odizolowany i poddany intensywnemu leczeniu, a osoby które miały z nim kontakt, otrzymały szczepionkę w ramach profilaktyki poekspozycyjnej. Zwracamy także uwagę, że spadający poziom wyszczepialności społeczeństwa skutkuje nawrotem jednostek chorobowych, które dzięki zdobyczom nauki udało się wyeliminować" - przypomniano.
Błonica jest chorobą, która na przed laty zniknęła z populacji. Jej powrót wywołał poruszenie nie tylko wśród pacjentów.
Powrót błonicy. Lekarze biją na alarm w sprawie szczepień
Sytuację tłumaczył naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego prof. Jarosław Drobnik podczas konferencji prasowej we Wrocławiu.
Lekarz ocenił, że dotychczas mieliśmy poczucie bezpieczeństwa epidemiologicznego, bo tzw. wyszczepialność w przypadkach szczepień obowiązkowych wśród dzieci wciąż wynosi około 90 proc., choć powinna sięgać nawet 95 proc.
- Jednak na naszych oczach ten klosz bezpieczeństwa nad nami pęka i to z dwóch powodów. Przede wszystkim nie stosujemy tzw. dawek przypominających wśród dorosłych po upływie kolejnych 10 lat, a to jest warunek, by nadal być bezpiecznym, bo z wiekiem tracimy odporność. Druga kwestia to nasz styl życia - powiedział lekarz.
Mowa o m.in. o podróże do miejsc, w których "sytuacja epidemiczna jest niepewna". Specjalista zwrócił przy tym uwagę, że podróżni przed wyjazdem często są skłonni zaszczepić się na rzadkie choroby, podczas gdy nie dbają o odporność na tężec, krztusiec, polio czy błonicę.
Błonica powraca. Jak można się zakazić?
Błonica, określana też jako dyfteryt, krup lub dławiec, jest ostrą i ciężką chorobą zakaźną wywoływaną przez bakterie zwane maczugowcami błonicy.
Do zakażenia dochodzi drogą kropelkową lub przez bezpośredni kontakt z osobą chorą lub nosicielem, rzadziej przez kontakt z zakażonymi zwierzętami, jak koty, psy i konie.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebookui komentuj tam nasze artykuły!