Groszek różnolistny to roślina z rodziny motylkowatych o różowych kwiatach, oskrzydlonej łodydze i wąskich liściach, zakończonych wąsami czepnymi. W Polsce nie notowano występowania tego gatunku od 1958 r. i przypuszczano, że prawdopodobnie wymarł. Teraz odnaleziono go na 10 stanowiskach w Puszczy Piskiej. Łącznie naliczono tam 420 pędów tej rośliny. Zdaniem Andrzeja Rysia - specjalisty ds. ochrony przyrody w Nadleśnictwie Strzałowo, który dokonał tego odkrycia - warte podkreślenia jest również to, że większość stanowisk występuje na obszarze, na którym odtwarzana jest świetlista dąbrowa. Najwięcej pędów groszku różnolistnego rosło tam, gdzie od dwóch lat wypasano stado koników polskich, które wyjadały składniki runa. Świetlista dąbrowa to ginący typ lasu, który był związany z serwitutami - wywodzącym się z czasów feudalnych prawem chłopów m.in. do wypasania zwierząt hodowlanych w pańskich lasach. Po II wojnie tego zwyczaju zakazano, żeby bydło i konie nie niszczyły upraw leśnych. Leśnicy ze Strzałowa jako pierwsi w kraju podjęli próbę rewitalizacji takich siedlisk. Andrzej Ryś natrafił na zaginioną roślinę, rosnącą w miejscu wypasu koników polskich, już w 2013 r. Jednak wówczas - jak przyznał - wziął ją za dość pospolity groszek leśny (Lathyrus silvestris). Dopiero teraz po dokładnych oględzinach i konsultacjach z doświadczonymi naukowcami gatunek został rozpoznany prawidłowo. Według danych z "Atlasu rozmieszczenia roślin naczyniowych Polski" obecności groszku różnolistnego w naszym kraju nie potwierdzono od ponad półwiecza. Ostatni okaz zebrano w 1958 r. na górze Radunia k. Świdnicy i zdeponowano w herbarium Uniwersytetu Wrocławskiego. Wcześniejszy okaz zielnikowy tej rośliny pochodził z 1947 z okolic Kępy Kiełpińskiej niedaleko Łomianek. Pozostałe 20 obserwacji tego gatunku dokonano przed 1930 r. W ocenie mazurskich leśników, lokalizacja odkrytych obecnie stanowisk pokrywa się z grubsza z tymi, które opisali niemieccy botanicy w 1906 i 1928 r. Oznaczałoby to, że cenny gatunek groszku przetrwał w tej samej okolicy przez ponad sto lat, mimo, że prowadzono tam normalną gospodarkę leśną. Na tym samym terenie występują również inne rzadkie gatunki roślin - leniec bezpodkwiatkowy, mieczyk dachówkowaty, pełnik europejski, naparstnica zwyczajna czy stokłosa Benekena. - Jest to kolejne potwierdzenie, że gospodarcza działalność człowieka może sprzyjać zachowaniu różnorodności gatunkowej - ocenił Ryś. Zdaniem botanika z Uniwersytetu Warszawskiego dr. Pawła Pawlikowskiego, coraz częściej informacje o uważanych za rzadkie czy zaginione gatunkach polskiej flory pochodzą od amatorów, którzy sami pogłębiają swoją wiedzę botaniczną. - Nie jest to nowe zjawisko, bo już przed stu laty takich obserwacji też często dokonywali ludzie, którzy nie byli zawodowymi botanikami, tylko aptekarzami, nauczycielami czy urzędnikami. Naukowcy w coraz mniejszym stopniu zajmują się badaniami terenowymi, bo są przykuci do laboratoriów i uczelni. Stąd rośnie rola amatorów, leśników czy ludzi z organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną przyrody- powiedział dr Pawlikowski.