Rosjanie dostają wezwania do wojska. "Boję się o swoje życie"
Do wielu Rosjan dotarły już wezwania do komisji wojskowych w związku z ogłoszoną przez prezydenta Putina mobilizacją. "Boję się o swoje życie" - mówią niektórzy z nich. Listy dostają także ludzie, którzy pracowali w służbach, a nie w wojsku. Władze oznajmiły, że akcja obejmie 300 tys. ludzi.
Wielu mieszkańców Rosji nie spodziewało się, że tak szybko otrzyma wezwania do stawienia się w punktach mobilizacyjnych. Niektórzy z nich dostali je już na 22 września. Choć mobilizację ogłoszono dzień wcześniej.
Reporter Polsat News Andrzej Wyrwiński opublikował w mediach społecznościowych post ze zdjęciem takiego wezwania. Napisał: "Kolega z Moskwy pisze, że boi się śmierci. Musieli te bilety od kilku dni wypisywać".
Jak udało się ustalić Interii, mieszkaniec Moskwy, który dostał wezwanie, w przeszłości pracował w służbach, jednak nie w wojsku. Przyszły żołnierz jest załamany, obawia się śmierci. - Boję się, że nie wrócę - powiedział.
Tomasz Jędruchów zamieścił kolejną informację o mobilizacji w Rosji.
"Korespondent CNN Prima News w Moskwie: 'Od mojego znajomego kadrowego z nienazwanej dużej rosyjskiej firmy: zaczęliśmy otrzymywać wezwania z biura wojskowego. Musimy poinformować pracowników, że są zmobilizowani' " - napisał.
NEXTA przekazała z kolei, że Kreml zastawia pułapki na mieszkańców Moskwy.
"Mieszkańcy Moskwy zauważyli w całym mieście ulotki, które mówią, że dzwoniąc pod podany numer pomogą im uniknąć przymusowego poboru i mobilizacji. Jak się okazało, numer podany na ulotkach należy do komisariatu wojskowego" - przekazano w mediach społecznościowych.
Te przykłady świadczą, że mobilizacja ruszyła w pełni. Wezwania dostają mężczyźni także w dużych miastach. Spodziewano się, że "mięsem armatnim" - tak jak dotychczas - będą żołnierze ze Wschodu i najbiedniejszych części Rosji, teraz Kreml sięga także po wykształconych obywateli z Moskwy.
Eksperci: Putin ogłosił de facto powszechną mobilizację
Nie milkną komentarze po ogłoszeniu przez prezydenta Rosji częściowej mobilizacji do wojska. Prawnik Aleksieja Nawalnego Wiaczesław Gimadi napisał w mediach społecznościowych, że "jeśli przeczyta się dekret Putina, to w rzeczywistości oczywiście nie jest to żadna częściowa, lecz powszechna mobilizacja".
"Mają prawo powołać wszystkich, oprócz zupełnie niezdolnych do służby z powodu stanu zdrowia i z powodu wieku (żołnierze do 50, a młodsi oficerowie do 60 lat). Czyli będzie tak jak zachce ministerstwo obrony" - wyjaśnił we wpisie Gimadi.
W temacie częściowej mobilizacji zajął stanowisko także również sam Aleksiej Nawalny. Wygłosił on krótkie przemówienie na zwykłej rozprawie swojego pozwu przeciwko kolonii.
- Już wiadomo, że zbrodnicza wojna, która się toczy, pogłębia się, a Putin stara się wciągnąć w to wszystko jak najwięcej ludzi. Chce objąć tą krwią setki tysięcy ludzi. Oczywiście doprowadzi to do ogromnych tragedii, ogromnej śmiertelności. Rozmiary tego przestępstwa i liczba osób w nie zamieszanych są coraz większe. I jest to robione wyłącznie po to, by jeden człowiek utrzymał swoją osobistą władzę - mówił polityk.
Władimir Putin ogłosił 21 września częściową mobilizację w Rosji. Według oficjalnych informacji rosyjskiego ministerstwa zaciąg na wojnę z Ukrainą ma objąć rezerwistów i ludzi, którzy przeszli przeszkolenie wojskowe. Minister obrony Siergiej Szojgu oznajmił, że mobilizacja obejmie 300 tys. ludzi.