Rosja: Podpalił się na dworcu. Protestował przeciw mobilizacji
Oblał się łatwopalnym płynem i podpalił - tak mężczyzna na dworcu w Riazaniu protestował przeciw powołaniu do wojska. W sieci opublikowano nagranie z momentu zdarzenia. Szacuje się, że od ogłoszonej w środę częściowej mobilizacji z Rosji uciekło 261 tysięcy osób.
Riazań to liczące ponad pół miliona mieszkańców miasto, leżące około 200 km na wschód od Moskwy. To właśnie tam doszło do tragedii.
Mężczyzna przed samopodpaleniem krzyczał, że nie chce na front. Portal Nowaja Gazieta.Jewropa zamieścił nagranie z tego incydentu. Do Rosjanina wezwano pogotowie ratunkowe. Według wstępnych ocen lekarzy poparzeniu uległo 90 proc. jego ciała. Gdy lekarze zabierali poparzonego do ambulansu, ten nadal krzyczał, że nie chce na front - informuje portal Nowaja Gazieta.Jewropa.
Panika wśród Rosjan. Uciekają z kraju
Środowe wieści o mobilizacji wzbudziły panikę u wielu Rosjan. W ekspresowym tempie wyprzedały się bilety w jedną stronę do krajów, do których nie potrzebują oni wiz. Z kolei na przejściach granicznych z Kazachstanem, Armenią i Gruzją w kolejce trzeba czekać nawet 24 godziny.
Ilu Rosjan faktycznie opuściło swoją ojczyznę w ciągu tych kilku dni?
Według źródła "Nowej Gaziety.Jewropa" najnowsze oświadczenie Federalnej Służby Bezpieczeństwa mówi o 261 tysiącach (odnotowanych do soboty wieczorem - red.). Jednocześnie wątpi ono w autentyczność tych danych i uważa, że faktyczna liczba jest wyższa.
"Atmosfera na Kremlu jest taka, że siły bezpieczeństwa i Ministerstwo Obrony będą w stanie przekonać Putina do zamknięcia granic, zanim będzie za późno" - podkreśliło źródło gazety.
Część mężczyzn - by uciec od armii, ale zostać w kraju - dokonuje samookaleczeń. W rosyjskim internecie coraz częściej pojawiają się ogłoszenia o "bezbolesnym" łamaniu rąk, co choć na pewien czas oddala perspektywę bycia żołnierzem.
INTERIA.PL/PAP