Media: Moskwa porzuciła najemników z Afryki "na śmierć głodową"
Najemnicy z Republiki Środkowoafrykańskiej, wynajęci przez Grupę Wagnera do walki za Rosję w Ukrainie, twierdzą, że zostali porzuceni w Donbasie bez żywności i amunicji. Chodzi o około 100 bojowników nazywanych "Black Russians" ("Czarnymi Rosjanami" - red.), którzy stracili kontakt ze swoimi dowódcami, a teraz by przeżyć, okradają Ukraińców.
"Daily Mail", powołując się na swoje źródła, poinformował, że około 100 bojowników z Republiki Środkowoafrykańskiej zostało zwerbowanych przez Grupę Wagnera do wojny w Ukrainie. Zostali przeszkoleni i wysłani na front w marcu. Teraz twierdzą, że stracili kontakt ze swoimi wojskowymi szefami i "żyją, okradając ukraińskich cywilów". Co więcej, 50 ich towarzyszy "w tajemniczy sposób zniknęło", a Rosja nie chce powiedzieć, gdzie się znajdują.
"Wykonywali brudną robotę za Putina"
- Niektórzy z naszych kolegów zadzwonili do nas, aby poinformować, że rosyjscy żołnierze, którzy zabrali ich na wschodnią Ukrainę, rozmieścili ich w określonym mieście i zostawili, by walczyli sami - powiedziało serwisowi Daily Beast dwóch byłych bojowników z Republiki Środkowoafrykańskiej. Najemnicy twierdzą, że przez większą część roku nie otrzymywali wynagrodzenia, mimo że "wykonywali brudną robotę za Władimira Putina".
"Daily Mail" przypomina, że ochotnicy z Afryki udali się do Moskwy na szkolenie w obozie wojskowym wagnerowców w lutym, kiedy wybuchła wojna. Zostali rozmieszczeni w połowie marca, ale potem ich dowódcy "zostawili ich i nikt ich nie szukał".
Żołnierze, których nazywano - jak podaje serwis - "Black Russians" ("Czarni Rosjanie"), boją się teraz o swoje życie. - Mówili mi, że nie mają nawet amunicji do walki. Niektórych z nich koledzy nie widzieli od miesięcy - powiedział jeden z nich.
Zwerbowani przez Grupę Wagnera i wysłani do Moskwy
Rebelianci z Republiki Środkowoafrykańskiej byli częścią koalicji bojowników utworzonej w 2020 roku w celu ingerencji w wybory powszechne w swoim kraju. W grudniu 2021 roku zaczęli się poddawać po tym, jak rząd zachęcił ich do porzucenia swoich celów. W tym samym czasie pojawiła się oferta Grupy Wagnera, by najemnicy "wybrali podróż do Moskwy, zamiast stawiać czoła niestabilnościom we własnym kraju".
Grupa Wagnera jest powiązana z serią zabójstw, gwałtów i zbrodni wojennych na całym świecie - przypomina "Daily Mail". Organizacja kierowana przez Jewgienija Prigożyna znana jest jako prywatna armia Putina, która wykonuje jego rozkazy poza granicami państwa. Oskarżono ich o wiele okrucieństw związanych nie tylko w Ukrainie, ale w całej Afryce.
Serwis podaje, że 40 bojowników-rebeliantów mogło już opuścić szeregi Grupy Wagnera z powodu dramatycznych warunków.