Dramatyczna sytuacja w Mariupolu. Brakuje jedzenia dla dzieci
Sytuacja w oblężonym i bombardowanym Mariupolu staje się coraz bardziej dramatyczna. Jak alarmują przedstawiciele Czerwonego Krzyża, brakuje nie tylko leków, ale także jedzenia dla dzieci, które wciąż znajdują się na terenie miasta. Sytuację pogarsza fakt, że w ostatnich dniach splądrowane zostały apteki, a także sklepy spożywcze.
- Wszystkie sklepy i apteki zostały splądrowane cztery do pięciu dni temu. Niektórzy wciąż mają żywność, ale nie wiem, jak długo jeszcze. Wiele osób zgłasza, że brakuje jedzenia dla dzieci - przekazał Sasza Wołkow z Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) w nagraniu umieszczonym na Twitterze organizacji.
Wojna w Ukrainie. Mariupol walczy z brakiem żywności i leków
- Ludzie mówią o różnych potrzebach dotyczących leków, przede wszystkim dla osób z cukrzycą i chorujących na nowotwory, ale nie ma już możliwości zdobycia ich w mieście - dodał Wołkow.
Członek delegacji Czerwonego Krzyża poinformował, że w mieście nie ma elektryczności, dostępu do wody ani dostaw gazu, co oznacza brak ogrzewania. Rada miasta dostarcza wodę pitną, ale jej ilość nie wystarcza na pokrycie potrzeb mieszkańców.
- Szpitale funkcjonują częściowo, ponieważ rada miasta zapewnia paliwo do ich ogrzewania - przekazał Wołkow.
Wojna Rosja-Ukraina. Mariupol zbombardowany
Od dwóch tygodni Mariupol broni się przed agresją ze strony Rosji. Miasto jest oblężone i bombardowane niemal każdego dnia. Ukraińskie władze oraz służby donoszą o wielu przypadkach zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości dokonywanych przez stronę rosyjską.
Jednym z przykładów jest ostrzał szpitala pediatrycznego w czasie, w którym trwało zawieszenie broni. W wyniku bombardowania z placówki ewakuowano kobiety w zaawansowanej ciąży oraz dzieci.
Szacuje się, że w Mariupolu wciąż przebywa około 400 tys. osób.
INTERIA.PL/PAP