"Prędzej czy później sojusze dużych i silnych krajów zachodnich przestaną istnieć. Już teraz dochodzi do tarć, nawet w obliczu 'wspólnego wroga', jakim tradycyjnie określano Rosję" - napisał były rosyjski prezydent. Jak stwierdził, "niestety, ale teraz nie mamy z kim rozmawiać i negocjować na Zachodzie". Dmitrij Miedwiediew odniósł się w swoim tekście także do Polski. "Osobnym tematem jest to, jak takie kraje, jak na przykład Polska, model bezsilnej złośliwości i rzadkiej szalonej rusofobii, zależności i sterowalności, wydostaną się z własnych pułapek. Nawet w tym kraju już przyznają, że postawienie na niekończącą się konfrontację z Rosją doprowadziło Warszawę do ślepego zaułka" - napisał. Miedwiediew i rosyjska propaganda Od początku wojny w Ukrainie Miedwiediew publikuje propagandowe komunikaty, także w swoim mediach społecznościowych. Zwiększamy produkcję najpotężniejszych środków zniszczenia. W tym tych opartych na nowych zasadach" - napisał 11 grudnia na Telegramie. "Pseudoukraińskie wściekłe kundle o rosyjskich nazwiskach, krztusząc się toksyczną śliną, deklarują, że ich wróg znajduje się w granicach Rosji, od zachodu po Władywostok. Wścieklizna nie ma lekarstwa" - dodał. We wpisie stwierdził też, że Rosjanom jest o wiele trudniej, bo "wróg okopał się nie tylko w guberni kijowskiej naszej rodzimej Małej Rusi, ale znajduje się w Europie, Ameryce Północnej, Japonii, Australii, Nowej Zelandii i wielu innych współczesnych miejscach zaprzysiężonych przez nazistów".