Utarte regułki przed "spotkaniem ostatniej szansy"
MEN podtrzymuje, że przeznacza duże środki na podwyżki dla nauczycieli, a ze swoich zadań wywiązuje się znakomicie. Sławomir Broniarz z ZNP powtarza natomiast, że nauczycieli interesują jedynie szybkie i wysokie podwyżki. Czy z obu stron możliwe są ustępstwa? W poniedziałek kluczowe spotkanie.

Dla dziennikarzy zajmujących się edukacją piątek przypominał chodzenie od Annasza do Kajfasza. Najpierw o godz. 9 apel w MEN wystosowała minister Anna Zalewska, a dwie godziny później konferencję prasową zorganizował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Chwilę potem odbyła się... kolejna konferencja prasowa w MEN, tym razem z wiceminister Marzeną Machałek, która odpowiedziała na stanowisko Broniarza.
Zaczęła obiecująco. - Wyrażam radość, że pan prezes Broniarz studzi emocje i przyznaje, że emocjom uległ. Cieszę się, bo być może to moment, kiedy zaczniemy merytoryczną rozmowę - powiedziała wiceminister.
Merytoryczne rozmowy mają odbyć się w poniedziałek. O godz. 12 w Radzie Dialogu Społecznego dojdzie do spotkania związków i przedstawicieli rządu. Od tego momentu pozostanie 10 dni roboczych do planowanego rozpoczęcia strajku. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, szkoły staną.
I to mimo "apelu ostatniej szansy" minister Zalewskiej, która poprosiła, by podczas egzaminów nauczyciele zostali w szkołach, "by byli razem z uczniami". Dodała, że "MEN jest z nauczycielami, ale przede wszystkim z uczniami", czym dodatkowo mogła nieco rozsierdzić część nauczycieli.
Spotkanie ZNP z MEN
W poniedziałek, po raz pierwszy od stycznia, dojdzie do spotkania ZNP i MEN, ale trudno spodziewać się natychmiastowych efektów. Stronę rządową mają reprezentować: Michał Dworczyk, Elżbieta Rafalska, Teresa Czerwińska i Anna Zalewska. Szczególnie interesująca jest obecność w tym gronie minister finansów, co może oznaczać, że w resorcie trwają wyliczenia, by zagwarantować nauczycielom dodatkowe środki.
- Propozycje zostaną przedstawione podczas Rady Dialogu Społecznego. Jakie one będą? Nie leży to w moich kompetencjach - przyznaje wiceminister Machałek.

Ewentualne ustępstwa ze strony rządu stoją w sprzeczności z tym, co w piątek było słychać podczas konferencji prasowych. Zarówno minister Anna Zalewska, jak i wiceminister Marzena Machałek, powtarzały wyuczone regułki niemal jak mantrę - "dajemy podwyżki, większe od poprzedników, prowadzimy dialog, dbamy o nauczycieli, przywróciliśmy prestiż zawodowi nauczyciela".
Kłopot w tym, że nauczycieli to nie przekonuje. Podobne hasła słyszą od dawna. Są tym zmęczeni, a coraz chętniej pokazują w mediach słynne już "paseczki", na których widnieje kwota wypłaty. Są zdeterminowani i będą strajkować, a wstępne wyniki referendum są dla rządu miażdżące. Prawdopodobnie 8 kwietnia zostanie w domach kilkaset tysięcy nauczycieli.
Potrzeba negocjacji
Pytanie tylko, jak obie strony będą elastyczne w poniedziałkowych negocjacjach. Jeśli ZNP nie zejdzie z oczekiwań 1000 zł podwyżki "na już", a MEN będzie przekonywał, że ze swojej roli wywiązuje się znakomicie, strony sporu pozostaną w klinczu.
- Od pani minister nie oczekuję żadnej deklaracji, ale od szefa rządu już tak, bo zmiany, których domagają się nauczyciele wymagają korekty ustawy budżetowej. Po ostatnich zapowiedziach wydaje się, że rezerwa w budżecie jest - mówi szef ZNP i dodaje:
- Mamy zaproszenie do Rady Dialogu Społecznego na 25 marca, na godz. 12. ZNP się tam pojawi. Na ile możemy zmienić nasze oczekiwania? Czekamy, aż MEN przyjdzie do nas i powie: "usiądźmy, mamy konkretne propozycje". ZNP nigdy nie odmawiał gotowości do rozmów.
