Tusk: Polska nie może marnować kolejnych lat
Dość sytuacji męczącej dla milionów Polaków. Nie można dopuścić do tego, by kolejne lata Polska marnowała - tak gość Kontrwywiadu RMF FM Donald Tusk zapowiada jutrzejszy marsz PO w Warszawie.
Posłuchaj Kontrwywiadu:
Kamil Durczok: Gdzie pan był, jak pana nie było?
Donald Tusk: Z żoną. Raz w roku, na kilka dni chcemy być z żoną sami.
Rozumiem - obowiązki małżeńskie, ale te ostatnie dni to są echa afery taśmowej, burza wokół raportu Macierewicza, to jest wojna PiS-u z mediami, to jest wiec w Stoczni Gdańskiej. Nie ma pan takiego wrażenia, że wyborcy są ciekawi pańskiej opinii od razu, a nie tydzień po wydarzeniach?
Trzeba czasem wiedzieć, kiedy zamilknąć i kiedy wrócić.
To była taktyka?
Także taktyka. Platforma Obywatelska nie miała wątpliwości, że najbliższe dni - mam na myśli te dni, które minęły - będą dniami wrzawy i obijania się polityków po głowach.
A pan nie miał ochoty w tym obijaniu się uczestniczyć?
Nie.
Jutro w Warszawie będzie taka wiecowo-marszowa sobota. Kogo będzie słychać najgłośniej?
W tej manifestacji będą brali udział ludzie, którzy mają serdecznie dosyć rządów PiS-u i LPR-u. I myślę, że słowo "dość" będzie najczęstsze.
Krzyknie pan: "Precz z rządem"?
Nie wykluczam, że ludzie rozeźleni tą sytuacją, nieudolnością, agresją tego rządu, będą wznosili hasła, których my nie programujemy. Pyta pan o przesłanie "błękitnego marszu" Platformy, tak? Ono jest oczywiste - dość tej sytuacji, której wszyscy się wstydzimy; ona jest męcząca nie dla PO, ale dla milionów Polaków.
Kogo chciałby pan widzieć na tym wiecu, a kogo nie?
Ja wiem, do czego pan zmierza.
Do wypowiedzi Stefana Niesiołowskiego w dzisiejszym "Życiu Warszawy". Nie będziemy nikogo wyrzucać, ale nie wyobrażam sobie, aby przyszła pani Senyszyn albo pan Biedroń.
Chcielibyśmy, aby każdy w Polsce pod własną twarzą, pod własnym nazwiskiem demonstrował własne poglądy. Nie chciałbym, aby powstały jakiekolwiek wątpliwości czy nadużycia w interpretacji tego sobotniego zdarzenia. PO prosi do tego "błękitnego marszu" wszystkich, ale nie chcemy, aby ten marsz był w jakikolwiek sposób zakłócany.
Czyli jak mówi senator Niesiołowski - na pewno nie życzymy sobie lesbijek czy pań z biczem.
Panie z biczem to obraz interesujący, ale niekoniecznie polityczny. Nie chcielibyśmy, aby ktoś wykorzystywał ściśle określoną, precyzyjną propozycję publicznej manifestacji organizowanej przez Platformę dla własnych pomysłów. Chciałbym, aby każdy miał w Polsce prawo i jednocześnie odwagę wyrażania swoich poglądów i stanowiska, ale na własny rachunek.
Czy PO ma ofertę wyjścia z sytuacji, o której nawet liderzy PiS-u mówią, że jest na dłuższą metę nie do zniesienia?
Tak. Pytał mnie pan, jaki jest główny cel manifestacji Platformy i głównym celem jest skłonienie dzisiaj rządzących, aby zgodzili się na to, na co czekają Polacy, nie tylko Platforma Obywatelska, czyli na wcześniejsze wybory.
Będzie pan namawiał PiS, aby oddał władzę?
Tak, ponieważ tej władzy nie potrafi sprawować.
Na razie nie jesteście w stanie w Sejmie przeprowadzić takiego głosowania, które doprowadziłoby do samorozwiązania albo ustąpienia tego rządu. To znaczy, że ten rząd ma legitymację do rządzenia.
Ma i tego nikt nie kwestionuje. Nie kwestionuję wyników poprzednich wyborów. Po roku mam prawo powiedzieć, jak i inni Polacy, że ten rok został zmarnowany i że nie można dopuścić do tego, by kolejne miesiące, kolejne lata Polska marnowała.
PO ma jakiś pomysł na wyjście z tej sytuacji?
PO używa wszystkich możliwych demokratycznych instrumentów. Mówię to o złożeniu wniosku o samorozwiązanie Sejmu, o bardzo czytelnej ofercie dla PSL i o manifestacji ulicznej.
I okazuje, jak nieoficjalnie przyznają ludowcy, że PSL jest prawie dogadane z PiS.
Nie chcę nikomu komplikować życia, ale ja mam inną wiedzę.
To ciekawa deklaracja. Czy umożliwia postawienie tezy, że PSL nie wjedzie do tego rządu?
Wydaje mi się dziś, jestem bliski pewności, że starania PO, począwszy od błękitnego marszu, poprzez takie klarowne stanowisko, jakie prezentujemy opinii publicznej, ale także narastający paraliż dzisiejszego rządu - to wszystko może doprowadzić do wcześniejszych wyborów i na tym się koncentrujemy.
I z PSL, z Waldemarem Pawlakiem pan się spotkał i to jest rodzaj "układu" między panami?
Od układu dziś są dziennikarze i proszę dać choć na chwilę odpocząć, że jestem pierwszym przedstawicielem układu. Dziś patrzę na pana jako na współtowarzysza niedoli, przedstawiciela stanu dziennikarskiego, głównego dziś "układu" w Polsce.
Dziękuję za sympatię, która - jak wydaje mi się - bije z pańskich ust, ale sądzę, że dziennikarze i politycy są po dwóch stronach barykady.
Czasami ta barykada, szczególnie wtedy władza ją ustawia, a dzisiejsza władza stawia nieustannie jakieś barykady między ludźmi, to czasami nieudolna władza powoduje, że ci, którzy na co dzień ze sobą konkurują albo ci, którzy na co dzień zajmują się innymi rolami, jak politycy i dziennikarze, są po tej samej stronie.
Mimo wszystko my jesteśmy od opisywania rzeczywistości a nie od jej kreowania. Dziękuję za rozmowę.