"To dzieci z ogromną traumą". Jak polskie szkoły radzą sobie z przyjęciem małych uchodźców z Ukrainy
Blisko 6 tys. ukraińskich dzieci trafiło już do polskich szkół. Do szkół, w których od lat uczą się Ukraińcy. - Ci uczniowie otaczają opieką nowych. Jest duża solidarność między nimi. Dają im poczucie bezpieczeństwa, tłumaczą na lekcjach, pomagają po. Nawet wśród polskich uczniów ciągle pojawia się pytanie, "kiedy ktoś do nas dojdzie" - mówi w nam Dariusz Zelewski, dyrektor SP1 w Kartuzach. W rozmowie z Interią dyrektorzy zgodnie przyznają, że najważniejsze jest teraz otoczenie tych uczniów opieką, a na naukę przyjdzie jeszcze czas.
Uczniowie z Ukrainy mają prawo do kontynuowania nauki w polskiej szkole na tych samych warunkach, jak uczniowie polscy. Jak informuje Ministerstwo Edukacji i Nauki, wystarczy, że rodzice zgłoszą się do danej placówki i wypełnią stosowne dokumenty. W polskiej szkole mają zapewnioną naukę języka polskiego, mogą też skorzystać z zajęć wyrównawczych oraz opieki psychologicznej.
Z danych Systemu Informacji Oświatowej wynika, że przed wojną na Ukrainie mieliśmy w polskich szkołach 101 505 uczniów ukraińskich - poinformowała Interię Anna Ostrowska, rzeczniczka prasowa Ministerstwa Edukacji i Nauki. Po 24 lutego - do poniedziałku - do szkół zgłosiło się blisko 2,7 tys. uczniów. We wtorek w Polsat News minister edukacji Przemysław Czarnek poinformował, że ta liczba podwoiła się. Polskie szkoły przyjęły już 6 tys. ukraińskich dzieci.
Dzieci z Ukrainy w polskiej szkole
- To nie jest dla nas sytuacja nowa, jeśli chodzi o przyjmowanie cudzoziemców do szkół. Jedyne co jest inne to to, że ci uczniowie mogą nie mieć ze sobą świadectw i przyjmowani są na podstawie oświadczenia. Wpisujemy to do Systemu Informacji Oświatowej i od tego momentu ta osoba jest już uczniem naszej szkoły - tłumaczy Interii Beata Kacprowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Malborku.
Ukraińskie dzieci, które trafią do jej szkoły, dołączą do już istniejących, polskich klas. - Dodatkowo mają minimum dwie godziny nauki języka polskiego w tygodniu z nauczycielem z naszej szkoły. Moje polonistki nawet zaczęły już kurs języka polskiego jako obcego, aby dostosować się do tej nowej sytuacji - przyznaje dyrektor.
Do swojej placówki Beata Kacprowicz przyjęła na razie jednego ucznia z Ukrainy. - Dołączył do klasy VI i mimo że nie zna języka polskiego, rozumie co się do niego mówi i bardzo dobrze sobie radzi. Siedzi też w ławce z inną osobą z Ukrainy, która uczy się już u nas od dłuższego czasu. Bardzo sobie pomagają - mówi dyrektor szkoły.
Przyznaje, że w najbliższych dniach będzie przyjmować kolejne ukraińskie dzieci. - Skupiamy się na tym, aby zapewnić im poczucie bezpieczeństwa. To podstawa. Nie będziemy na razie naciskać, jeśli chodzi o naukę - mówi Kacprowicz.
Jak pokonać barierę językową? Tłumacz w telefonie
Dariusz Zelewski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Kartuzach, w ciągu ostatnich dni przyjął do swojej placówki ośmioro dzieci uchodźców, którzy uciekli do Polski przed wojną.
Dyrektor przyznaje w rozmowie z Interią, że w jego placówce już przed wybuchem wojny uczyło się 20 dzieci z Ukrainy. - Ci uczniowie otaczają opieką nowych. Jest duża solidarność między nimi. Dają im poczucie bezpieczeństwa, tłumaczą na lekcjach, pomagają po. Nawet wśród polskich uczniów ciągle pojawia się pytanie, "kiedy ktoś do nas dojdzie". Pozwoliliśmy im korzystać z telefonów, aby mogli używać tłumacza - mówi Zelewski.
Udało mu się także zatrudnić nauczycielkę języka angielskiego - Ukrainkę. - Dzięki temu będziemy mogli organizować lepsze wsparcie - dodaje.
- Myślę, że do końca tygodnia, będzie już u nas około 20 uczniów z Ukrainy - mówi Dariusz Zelewski.
Dzieci uchodźców trafiają do klas, w których są już Ukraińcy
13 dzieci przyjął już do swojej placówki Marek Krukowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 51 w Lublinie. - Dołączamy uczniów do istniejących klas. W naszej szkole również mieliśmy już dzieci z Ukrainy i to aż 40. Mogliśmy pozwolić sobie na takie rozwiązanie, aby każdy nowy uczeń z Ukrainy trafił do takiej klasy, w której już dziecko ukraińskie jest. Zależało nam na tym, aby stworzyć taki program rówieśniczego wsparcia, szczególnie w tych pierwszych najtrudniejszych dniach - mówi nam Krukowski.
Szkoła ma też przygotowaną procedurę odpowiedzialności poszczególnych osób w procesie przyjmowania dzieci z Ukrainy. - Co robi dyrektor, jakie zadania ma sekretariat, czego oczekujemy od wychowawcy, nauczycieli. To ma też nas przygotować na to, że tych dzieciaków będzie znacznie więcej - tłumaczy dyrektor.
Jak mówi Krukowski, część z nich rozumie język polski, inni muszą zaczynać od zera. - Z naszych doświadczeń wynika, że niektóre dzieci nie do końca wiedzą, co się wokół nich dzieje i dopiero po kilku tygodniach przełamują się i zaczynają rozmawiać - podkreśla Marek Krukowski.
Oddziały przygotowawcze dla dzieci z Ukrainy
Minister edukacji Przemysław Czarnek mówił w niedzielę, że poza dopisywaniem ukraińskich dzieci do polskich klas, powstają już "setki oddziałów przygotowawczych dla dzieci, które nie władają językiem polskim". Dodał, że zaleca tworzenie tych oddziałów, by stworzyć uczniom z Ukrainy "elastyczne warunki do nauki w najmniejszym stopniu zakłócające polski system oświaty".
W piątek o oddziałach przygotowawczych wypowiadał się też wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski. - My preferujemy taki model, w którym w szkołach będą tworzone oddziały przygotowawcze, czyli takie, w których dzieci z Ukrainy, w większości przecież nie znają języka polskiego, mogły uczyć się tego języka, w jakiejś mierze wyrównywać różnice programowe między szkołą ukraińską a szkołą polską, mieć troszkę zajęć wspólnie z kolegami i koleżankami z Polski i przez najbliższych kilka miesięcy dostosowywać się do tego, jak wygląda polski system edukacji - powiedział w Polskim Radiu Białystok.
Jak mówią nam nauczyciele, oddział przygotowawczy to co do zasady miejsce, które ma wdrożyć dzieci z Ukrainy do dalszej nauki w Polsce. Dlatego właśnie jego rolą jest "wyrównanie różnic programowych" między szkołą ukraińską a polską. Nauczyciele podkreślają jednak, że przecież nie każdy z tych uczniów planuje zostać na stałe w naszym kraju.
Dodatkowo, jeśli dana szkoła przyjęła zaledwie kilku uczniów z Ukrainy, to za mało, by taki oddział utworzyć. Do tworzenia specjalnych oddziałów potrzebne są też warunki lokalowe oraz dodatkowa kadra, a nauczycieli w szkołach brakuje od dawna. - Na razie Ci, którzy doszli do naszej szkoły, chcą uczyć się razem z innymi uczniami - zapewnia nas dyrektor Dariusz Zelewski.
Teoria a praktyka. "To dzieci z ogromną traumą"
Takie oddziały już trzeci rok działają w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 1 we Wrocławiu. Marta Hołub, dyrektor placówki, mówi Interii: - Nowi uczniowie dołączają do tych już funkcjonujących klas przygotowawczych. Od zeszłego tygodnia do tej pory przyjęliśmy 16 dzieci ukraińskich.
Jak funkcjonuje taki oddział? - W jednej grupie jest 15 dzieci. To są uczniowie obcojęzyczni z dużą przewagą dzieci ukraińskich. Mają swojego wychowawcę i pomoc nauczyciela, czyli osobę, która mówi w ich języku. Realizują program nauczania oraz mają zwiększoną liczbę godzin z języka polskiego, u nas to aż dziesięć godzin tygodniowo. Od drugiego semestru planujemy zrobić tak, by te dzieci, które już w miarę opanowały język polski, chodziły na zajęcia z niektórych przedmiotów do klas polskich - tłumaczy.
- Klasy przygotowawcze sprawiają, że dzieci mogą być na początku funkcjonowania w szkole wśród innych osób rozmawiających po ukraińsku i mają opiekę osoby dorosłej władającej ich językiem. To zapewni dzieciom, które przyjechały teraz do Polski bezpieczeństwo i pozwoli na aklimatyzację - ocenia dyrektor Hołub. Podkreśla jednocześnie, że "drugorzędną kwestią jest w ich przypadku nauka przedmiotów". - Nie wyobrażam sobie, aby miało to działać inaczej. "Dostosowywanie się" do polskiego systemu edukacji powinno nastąpić za kilka tygodni, jak nie miesięcy - stwierdza.
- To są dzieci z ogromną traumą. Pamiętajmy o tym - podsumowuje.