Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Smolar: Gospodarskie wizyty Tuska - można się śmiać, ale ludzie tego chcą

Wizyty gospodarskie premiera to coś, z czego można się śmiać, ale Tusk robi to, czego ludzie oczekują - uważa gość Kontrwywiadu RMF FM Aleksander Smolar, politolog, szef zarządu Fundacji Batorego.

/RMF

- Nie będzie rekonstrukcji rządu po Euro 2012 - uważa gość RMF FM. - Rządowi przydałoby się wzmocnienie, skład gabinetu od początku zaskakiwał banalnością, ale rekonstrukcja będzie dopiero, kiedy nastąpi wyraźniejsze zużycie rządu - dodaje.

Konrad Piasecki: Gospodarskim wizytom premiera przygląda się pan ze zrozumieniem czy z zażenowaniem?

Aleksander Smolar:- Wie pan, nie z zażenowaniem, nie ze zrozumieniem, tylko z pewnym rozbawieniem na reakcje mediów.

Czy że to, że media narzekają i pokpiwają?

- I że czynią z tego tak wielkie wydarzenie. W jakimś sensie premierowi na tym zależy, logika postępowania premiera jest oczywista. Od bardzo dawna było wiadomo, właściwie od paru lat, że te igrzyska to będzie sprawdzian dla każdej ekipy, która będzie rządziła w tym momencie Polską. Otóż zbliżamy się do tych igrzysk. Wobec tego przygotowania psychologiczne i realne, tzn. sprawdzanie jak zaawansowane są roboty, to jest rzecz normalna.

Ale w igrzyskach, czyli Euro 2012 widzi pan szansę na bycie taką trampoliną dla rządzących, odbicie się od tych smutnych czasów reformatorskich i pójście do pięknej przyszłości?

- I jedno i drugie. Jeżeli nie powiedzie się, zarówno jak chodzi o wyniki sportowej, będą żenujące, czy też okaże się, że przygotowanie będzie marne i będzie szereg incydentów, to może bardzo pogrążyć władzę albo też przeciwnie.

Czyli sukces Euro sukcesem rządu, porażka Euro porażką rządu?

- No to jest oczywiste. Rząd zawsze płaci, nawet jeśli rząd nie jest winien. Stąd jest między innymi reakcja premiera, reakcja również na zarzuty często mu stawiane, że są tygodnie całe, kiedy on milczy, kiedy go w ogóle nie ma. On poprzez aktywność, dzięki właśnie mediom, on dzięki mediom istnieje w znacznie większym stopniu i dziennikarze mogą się śmiać, ale to jest istotny czynnik polityczny.

Tusk wizytuje miasta-gospodarzy Euro 2012.

Ale intuicyjnie czuje pan, że takiego premiera gospodarskiego, pochylającego się z troską nad toaletami, naród pokocha i kupi? Czy też raczej będzie on budził jakieś takie uczucia złości czy niechęci?

- To nie jest powód do kochania, ale oczywiście ludzie są zainteresowani, żeby ci, którym powierzony został mandat, robili to, na co zostali wybrani. Otóż w jakimś sensie premier pokazuje, że on robi to, do czego został przez społeczeństwo wyznaczony.

Czyli wielki premier małych spraw...

- Premier powinien być od małych spraw. Kiedy są małe sprawy, to znaczy, że jest niedobrze - kryzys, wojna. Premier powinien być również od dużych spraw. Oczywiście niedobrze, jeżeli teatr dominuje, jeżeli spektakl dominuje nad esencją.

Czuje pan w tym początek jakiejś bardziej wyrafinowanej operacji polityczno-propagandowej?

- Nie, wydaje mi się, że to jest taki normalny przerywnik w takiej codzienności rządów, w związku z tym, że będziemy mieli wielkie święto. Wielkie święto wymaga przygotowań ze strony władzy. Pokazania również, że to między innymi dzięki władzy jest to wielkie święto.

Bo już w sferach politycznych mówi się, że teraz jest takie artyleryjskie przygotowanie do Euro. Potem Euro, a następnie wielka rekonstrukcja rządu i nowy początek.

- Wie pan, takie rzeczy się mówi bez przerwy. Ja pamiętam, że od 4,5 roku mówi się o rekonstrukcji rządu. Nie widzę - prawdę mówiąc - powodu, aby to miało mieć miejsce.

Nie widzi pan sensu rekonstrukcji, bo mówi się o słabych punktach?

- Nie, sens zawsze może być, jeżeli ma się nowa koncepcję, nowych ludzi. Można powiedzieć, że ten rząd, który został sformułowany jesienią, zaskakiwał banalnością i tym, że najsilniejsze postacie wypadły z tego rządu. Pewne wzmocnienie rządu mogłoby mu się przydać, ale ja sądzę, że przyjdzie na to czas, kiedy nastąpi pewne wyraziste zużycie rządu.

A propos Euro. Co zrobić z sygnalizowaną chęcią przyjazdu przez Janukowycza?

- To nie jest chęć. On przyjedzie, on jest współorganizatorem. Często się w Polsce zapomina, że to właśnie dzięki Ukrainie Polska organizuje Euro 2012. Tak naprawdę załatwili to Ukraińcy.

Powstaje pytanie, jakimi metodami.

- Nic na ten temat nie wiem. Pan daje do zrozumienia, że pan wie. Ja wątpię, żeby pan wiedział cokolwiek.

Ja też nie wiem, ale wiele słyszałem.

- Może tak, może nie.

Trzeba traktować Janukowycza jako pełnowymiarowego polityka czy wstydliwie omijać?

- To jest oczywiste, że władze polskie nie mogą obrażać szefa państwa sąsiadującego z nami, ważnego dla nas. Problem oczywiście istnieje, o tym się mówi. Mnie się wydaje, że nasi politycy, poczynając od prezydenta po ministra spraw zagranicznych, dużo czynią, aby uświadomić prezydentowi Ukrainy, jak wielkie szanse traci ten kraj na polityce, którą prowadzi.

Czyli witać go chlebem i solą, ale jednocześnie kilkoma gorzkimi słowami?

- Można dawkować, tego chleba i soli może być mniej. Może być on też bardziej czerstwy. Nie chodzi tu o spektakularne gesty, a o sposób przyjęcia. Godnie - tak jak się przyjmuje szefa poważnego państwa.

Nowy prezydent Francji, grecki pat polityczny... Czy Europa wytrzyma tę mieszankę?

- Jesteśmy w okresie niesłychanie niebezpiecznym dla Europy. Przede wszystkim ze względu na Grecję, a nie Francję. Wybór nowego prezydenta wprowadził element niepewności, ale wydaje mi się, że sytuacja jest tu dość przewidywalna. Jeśli chodzi o Grecję, już nie. Tzn. że Grecy wyraźnie mają dosyć. Dramatyczne obniżenie stopy życiowej, ponad 50 procent młodzieży szuka pracy, ponad 25 procent dorosłej ludności. To dramatyczna sytuacja i Grecy nie wiedzą, dlaczego, nawet jeżeli wiedzą, że nabroili. Przede wszystkim zrobiły to władze.

Czuje pan, że Unia Europejska da Grecji utonąć, wrócić do drachmy i powie jej: "radźcie sobie sami"?

- Wydaje mi się, że w dużym stopniu to nie zależy od Unii. Ma ona poczucie takiej niepewności, że uczyni wszystko, by ratować Grecję. Problem polega na tym, że jeżeli zostanie wybrana ta skrajnie lewicowa partia, która odmawia uznania warunków wynegocjowanych, to wtedy automatycznym krokiem będzie nieprzekazanie Grecji kolejnej transzy pomocy, co będzie oznaczało bankructwo i załamanie się całego systemu bankowego oraz konieczność drukowania nowych pieniędzy. To Grecy sami wyjdą ze strefy euro i to może pociągnąć za sobą reakcję łańcuchową. Przede wszystkim atak spekulacyjny na Hiszpanię i Portugalię, Włochy i kto wie czy nie na Francję.

A nie jest tak, że Europa już postawiła na Grecji krzyżyk, właśnie uznając, że trzeba już teraz ratować tylko Portugalię, Hiszpanię i Włochy, bo Grecji już się uratować nie da i sama jest też sobie politycznie winna?

- Klasyczne rzymskie powiedzenie: "chcesz mieć pokój, przygotowuj się do wojny". Unia i państwa europejskie przygotowują się do takiej hipotezy, która może być bardzo niebezpieczna. To nie znaczy, że pragną tej hipotezy i myślę, że uczynią wiele, by Grecja jednak zaakceptowała poprawione nieco warunki nałożone przez UE, ale tego nikt nie może wykluczyć. Po prostu Grecy mają dosyć Europy i nie tylko oni. Teraz w Serbii mamy wybór tego nacjonalisty, który chce się z Rosją i Białorusią wiązać, a nie z Unią Europejską. Widać, że jest takie uczucie zmęczenia i taki populistyczny protest, który zewsząd dochodzi. Między innymi Grecja jest przedmiotem takiego populistycznego ataku z lewa i prawa.

RMF

Zobacz także