Schetyna: Ryzykowna decyzja PSL-u, ale chłopaki nie płaczą
Adam Jarubas to dosyć ryzykowna decyzja - mówi o kandydacie PSL na prezydenta szef MSZ Grzegorz Schetyna. Gość Kontrwywiadu RMF FM komentuje także prezydenckie plany uczczenia 8 maja na Westerplatte rocznicy zakończenia II wojny światowej.
- Doświadczenia i historia pokazują, że PSL nie uzyskuje najlepszych wyników w wyborach prezydenckich - komentuje. Według Schetyny Janusz Piechociński mówi "sprawdzam".
- PO będzie miała swojego kandydata i jestem przekonany, że ma ogromne szanse, żeby wygrać wybory - mówi gość RMF FM o Bronisławie Komorowskim.
Konrad Piasecki: Panie ministrze. Wybacza pan PSL-owi?
Grzegorz Schetyna: - To nie kwestia obrażania się. Chłopaki nie płaczą.
A nie jest tak, że po sobocie dla PO kolor zielony to kolor rozczarowania i zawodu?
- Kolor zielony zawsze będzie kolorem nadziei i tu nic się nie zmieni. To jest decyzja polityczna, dość ryzykowna powiem szczerze, bo doświadczenia i historia pokazują, że PSL nie uzyskuje najlepszych wyników w wyborach prezydenckich, więc to jest takie bardzo poważne sprawdzam, takie bardzo ofensywne. Bardzo ofensywna decyzja i poczekajmy.
Ale chłopaki nie płaczą.
- Nie, nie trzeba być twardym i robić swoje. PO musi być w tym projekcie bardzo konsekwentna, tak jak była od lat. Będzie miała swojego kandydata i jestem przekonany, że ma ogromne szanse, żeby wygrać wybory.
Tylko dziś wydaje się, że tych parę punktów procentowych, które Bronisławowi Komorowskiemu zabierze Adam Jarubas, może zabraknąć do zwycięstwa w pierwszej turze.
- Wie pan, to zawsze jest tak, że to kampania decyduje o tych ostatnich procentach, czy ułamkach procent. Poczekajmy, bądźmy tutaj dobrej myśli. Ona będzie miała wpływ jednak, bo zobaczymy jak się będzie rozkładać ta geografia polityczna i poparcie dla kandydatów. Tu naprawdę wciąż wiele jest znaków zapytania. Musimy poczekać do tego, jak zostanie zamknięty skład tego wyścigu. Jeszcze ciągle nie wiemy kto będzie kandydował. Jest jeszcze naprawdę sporo czasu.
A pan rozumie to wskazanie? Nie lidera, nie doświadczonego polityka, a jednak młodego i niespecjalnie znanego Adasia Jarubasa. Jak mówi o nim Janusz Piechociński.
- Nie jestem ekspertem od spraw PSL. Wolałbym się nie wypowiadać, bo to nasz koalicyjny partner z którym tak dobrze współpracujemy od lat.
Każde słowo może wiele kosztować.
- Może komuś sprawić niepotrzebną emocję, więc poczekajmy. Każdy ma prawo decydować o własnym pomyśle, o własnym kandydacie. Tak zrobił PSL. Tylko tak jak powiedziałem. To jest ryzykowna decyzja, ale rozumiem ją. Piechociński, przewodniczący Piechociński mówi sprawdzam. Więc zobaczymy.
A propos słów, które budzą emocje. Po co panu i polskiej dyplomacji był potrzebny ten konflikt z Rosją o Ukraińców wyzwalających Auschwitz?
- To nie kwestia konfliktu. Mówiłem zresztą wiele razy. To nie jakaś fobia antyrosyjska. To stwierdzenie faktu.
Ale wiedział pan, że wypuści pan dżina z butelki.
- O którym pan jako historyk także wie. W tej armii, która - i zostało to udowodnione - chociażby przez stronę MON Rosji...
... historię znamy. Obaj kończyliśmy historię. Nasi słuchacze już też dość przeczytali na ten temat... Ale wie pan. Można niektóre fakty z historii przypominać. Można przypominać niekoniecznie. A pan przypomniał i wywołał pan konflikt.
- Nie konflikt, tylko burzę w szklance wody. Tak naprawdę to jest wpisane w tę metodę dzisiejszej polityki rosyjskiej i konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Ukraińcy dzisiaj w propagandzie rosyjskiej to faszyści, to Bandera, to SS Galizien, co oczywiście jest historyczną prawdą, ale przecież to nie tylko to, więc dlatego delikatnie chciałem dać do zrozumienia, że także w tej 60. Armii, która wyzwalała południe Polski i obóz Auschwitz, było bardzo dużo Ukraińców. I tylko tyle.
Ale pan tej "delikatności" użył świadomie i z premedytacją?
- Wie pan, czasami tak jest, że... Tak naprawdę pytanie i kontekst to było zaproszenie i obecność prezydenta Putina w Auschwitz - dlaczego nie ma prezydenta Putina, dlaczego jest prezydent Poroszenko? Chciałem wytłumaczyć, że to nie tylko rosyjscy żołnierze, ale także ukraińscy, i również innych nacji - Kazachowie czy Tatarzy - uczestniczyli w tym wielkim wysiłku wyzwalania terenów Polski przez Armię Czerwoną. Temu miała służyć ta wypowiedź, a nie stworzeniu problemów w relacjach ukraińsko-rosyjsko-polskich.
Jeden spór o zaproszenia już za nami, a przed nami już kolejny. Prezydent chce 8 maja z rozmachem świętować rocznicę zakończenia wojny na Westerplatte. Dobry pomysł?
- To jest ciekawe spojrzenie na historię II wojny światowej, a tak naprawdę tego, co było później, czyli spojrzenie na integrację, na Europę dzisiaj, przez pryzmat zakończenia ostatniej wielkiej wojny. To jest interesujący projekt, który jest dyskutowany. Wywołał już wiele emocji.
Wie pan, że on będzie postrzegany jako alternatywa dla tego, co będzie się działo następnego dnia w Moskwie, czyli 9 maja.
- Bo nie jest naturalne, że obchody zakończenia wojny organizuje się tam, gdzie ta wojna się rozpoczęła. Ale dlaczego wszyscy przyzwyczailiśmy się tak łatwo, że to Moskwa jest miejscem, gdzie czci się zakończenie działań wojennych, a nie np. Londyn czy Berlin, co byłoby jeszcze bardziej naturalne. Rozmawiajmy o tym. Ja jestem zwolennikiem niewprowadzania tej polityki historycznej w bieżące polityczne relacje, bo to zawsze jej szkodzi. Historia - jak wszyscy wiemy - powinna być wolna od tego politycznego wpływu.
No tak, zwłaszcza ostatnio niektórzy z nas to zauważyli. Ale wyobraża pan sobie, żeby ktokolwiek z Polski, w tej sytuacji politycznej, pojechał 9 maja do Moskwy?
- To będzie trudna rocznica i kwestia obecności tam będzie wielkim znakiem zapytania i wyzwaniem dla Europy, powiem więcej - dla wolnego świata. Więc jest to pytanie, i ono będzie powracać, co 8 maja - jak świat zachodni będzie obchodził obchody zakończenia wojny 8 maja? Jesteśmy przed odpowiedzią na to pytanie.
Ale pan - rozumiem - do Moskwy się nie wybiera, ani prezydentowi też pan wybrania się radzić nie będzie.
- To będzie bardzo trudne, żeby tej kraj w momencie, w którym jest zaangażowany w taki sposób w konflikt na Ukrainie, był gospodarzem uroczystości zakończenia II wojny światowej. Ale poczekajmy jeszcze - 8 maja to będzie wyzwanie - tak, jak powiedziałem. I tu musimy być przygotowani na zorganizowanie tych uroczystości. Mówię o krajach Europy Zachodniej i o sojusznikach - tych, którzy doprowadzili do zwycięstwa w 1945 roku.
Panie ministrze, jaką - jako podwładny partyjny i obserwator polityki - wystawia pan ocenę Ewie Kopacz za pierwsze 4 miesiące premierowania?
- 100 dni jest taką pierwszą cezurą czasową, to był trudny czas, ale - tak bym powiedział - ta ocena musi być dobra po tej pierwszej części.
Musi być, ale czy jest?
- Jest dobra, jest dobra.
Czyli jest pan pewny, że jest to najwłaściwsza osoba na tym stanowisku?
- Za długo jesteśmy w polityce, żeby zadawać takie pytania i oczekiwać konkretnych odpowiedzi.
Szczerych odpowiedzi.
- To znaczy takich odpowiedzi, jakich pan oczekuje, żeby tutaj zbudować problem na cały tydzień. Ja chcę powiedzieć bardzo wyraźnie...
Może pan odpowiedzieć szczerze.
- Ja zawsze odpowiadam szczerze, staram się odpowiadać szczerze, bo ta sprawa jest ważna, ważny jest dobry rząd, dobry premier, który skutecznie rozwiązuje problemy Polaków w roku wyborczym. Ten pierwszy czas się kończy, a wygląda na to, że przychodzą następne trudne tygodnie i miesiące. Uważam, że dla rządu sprawdzianem będzie każdy następny dzień, żebyśmy mogli przeprowadzić polskie sprawy i polskie problemy rozwiązywać w skuteczny sposób, mimo trwających kampanii wyborczych - tej prezydenckiej i tej parlamentarnej.
Bo też widzi pan, że dzisiaj Ewa Kopacz przeżywa trudne chwile, bo związkowcy najwyraźniej wyczuli w niej jakąś miękkość.
- Ja uważam, że to wszystko wynika z tego, że po 7 latach takiej niezmienności polskiej polityki - i jeśli chodzi o stanowisko premiera i prezydenta i przecież koalicji - teraz wpisane w kontekst wyborczy staje się wszystko. Dlatego uważam, że tu musimy być bardzo solidarni i lojalni - mówię o koalicji - a także dobrze współpracujący i niebojący się podejmowania trudnych wyzwań. Więc uważam, że to jest oczywiście sprawdzian dla polskiej polityki i dla nas - dla koalicji Platformy i PSL-u.