Pomysł od premiera
W gabinecie premiera zrodził się pomysł użycia służb organów ścigania do nadużycia prawa, którego skutkiem było bezprawne pozbawienie wolności pana Modrzejewskiego - mówi w Faktach RMF Zbigniew Wassermann.
Tomasz Skory: Po wczorajszej tajnej konfrontacji szefów AW, ABW z Janem Kulczykiem ogromnym powodzeniem cieszy się powiedzenie: "Kulczyk modyfikuje swoje zeznania". Czy to są modyfikacje, które pozwalają na stawianie zarzutu składania fałszywych zeznań?
Zbigniew Wassermann: Jego zeznania w ogóle poddają się takiemu oglądowi, czy są prawdziwe czy nie. Szczególnie, że komisja uzyskała ekspertyzę, która w dużą wątpliwość poddaje jego wersję, iż głównym tematem spotkania w Wiedniu była energetyka. To jest pomysł zupełnie nie do zrealizowania albo do zrealizowania ze szkodą dla polskiej gospodarki. Ale rzeczywiście, szczególnie w konfrontacji ze świadkiem, ministrem Barcikowskim widać było, że Kulczyk stara się tak złożyć swoje zeznania, by były zbieżne z tym, co dotychczas mówił, ale także nie szkodziły temu, co mówił pan Barcikowski czy też co napisał pan Barcikowski.
By pasowały do wszystkich innych zeznań, złożonych w tej sprawie?
Odniosłem takie wrażenie - to jest moja opinia po tej konfrontacji. Zupełnie odmiennie wyglądało to po konfrontacji z panem Siemiątkowskim. Tu różnice były widoczne, trwanie na własnych pozycjach i upór także. Można tu mieć większy problem do rozwiązania - kto kłamie, czy obaj kłamią, dlaczego, jakie to ma znaczenie dla sprawy i komu to ma służyć.
Siemiątkowski usłyszał, że łapówkę wzięli Kaczmarek i Gierej na tym spotkaniu w Wiedniu, Barcikowski, że wzięli Gierej i Gutowski. Sam Kulczyk twierdził niedawno, że żadnych nazwisk w rozmowach z Siemiątkowskim i Barcikowskim nie wymieniał. W tym wszystkim musi być jakaś prawda.
Tak, logika też jest jakimś sposobem dowodzenia. Kulczyk bardzo delikatnie i wrażliwie zeznaje na temat najistotniejszych dla sprawy okoliczności. Jeśli się prześledzi jego wypowiedzi przed komisją, w środkach masowego przekazu, to one są bardziej twarde, jednoznaczne.
A mowa jest o fałszowaniu notatek wywiadu, na przykład.
Problem polega na tym, że jeśli śledztwo przez organy do tego uprawnione poprzedza się śledztwem dziennikarskim, to czasem są takie efekty - człowiek mówi więcej publicznie, ale nie ponosi za to żadnego rygoru. Jeśli wracam na pole komisji, to jest tak rzeczywiście, że to, co najważniejsze nie jest dopowiedziane do końca. Ucieka się w takie sformułowania, że nie było mowy o nazwiskach, ale była mowa o członkach zarządu. Łatwo zgadnąć, kto był członkiem zarządu i tak się dochodzi do tego, kto tę łapówkę mógł wziąć.
Czy powiedziałby pan po tych konfrontacjach, że można już potwierdzić, że Kulczyk manipulował służbami specjalnymi?
Można również odwrócić sytuację i zapytać, dlaczego szefowie tych służb, organy wyspecjalizowane, dopuściły do sytuacji, kiedy miały współpracować, wytworzyły dwa różne dokumenty, sprzeczne w istotnych okolicznościach sprawy, uzyskując informacje od tej samej osoby. Czy dlatego, że ta osoba mówiła coś innego? Mam wrażenie, że nie do końca. Jak się złoży końcową notatkę pana ministra Siemiątkowskiego, to z jego pomocniczymi notatkami, które on nieszczęśnik przyniósł na posiedzenie komisji, czym złamał przepisy ustawy karnej, to dostaje się bardzo zbliżony produkt do tego, który wytworzył Barcikowski. Powstaje pytanie, dlaczego minister Siemiątkowski oszczędzał na tekście, ale oszczędzał na bardzo istotnych określeniach. Wreszcie jest trzecia notatka.
Komisja niemal już zamknęła wątek śledztwa, który dotyczy zatrzymania szefa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego. Miał pan przygotowywać w tej sprawie raport, jest już podobno gotowy. Jakie są wnioski?
To nie jest jeszcze tak. Rzeczywiście przygotowuję raport, byłem prokuratorem - myślę, że mam pewne kompetencje, by ten wątek opisać - ale przecież on musi być raportem komisji. Koledzy muszą go zaakceptować.
Tak, ale projekt musi być.
Projekt jest wytworzony. Jeszcze poczekałbym z ocenami, ale mogę powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem: nie będzie bez skutków prawnych spotkanie w gabinecie pana premiera. Wszystko na to wskazuje, że tam zrodził się pomysł użycia służb organów ścigania do nadużycia prawa, którego skutkiem było bezprawne pozbawienie wolności pana Modrzejewskiego. To był ten najwyższy poziom wykonania w tej sprawie. Niższy - na poziomie kierownictwa służb. Tu pan płk Bieszyński bardzo nalegał na areszt w tej sprawie, rozgrywka tajnym śledztwem. Ciekawe - to śledztwo nadzorował pan premier Miller. Ono miało być rewelacyjne, miało pokazać, że J&S czerpie nienależne korzyści, działa na szkodę Skarbu Państwa, jest monopolistą. Tymczasem to śledztwo zostało skręcone.