Polacy organizują pomoc dla uchodźców
- Idzie jesień, nie trzeba zbyt dużej wyobraźni, żeby zrozumieć, jak trudno będzie tym ludziom bez ciepłej odzieży czy śpiworów, zwłaszcza małym dzieciom - mówił Interii Paweł Swoboda współorganizator zbiórki "Śląsk i Małopolska pomagają uchodźcom". Anna Alboth, Polka mieszkająca w Berlinie, przekonuje do przekazywania migrantom śpiworów i inicjuje akcję "Gość-inność".
MSW na swojej stronie internetowej uruchomiło specjalną zakładkę, w której można znaleźć informacje na temat uchodźców: kim są, jaka jest procedura nadawania statusu uchodźcy, na jakie wsparcie ze strony państwa może liczyć, czy ABW będzie w stanie zweryfikować kim są osoby trafiające do naszego kraju itd.
Równocześnie MSW i Urząd do Spraw Cudzoziemców uruchomiły specjalny adres: pomoc@udsc.gov.pl, na który można kierować oferty pomocy dla uchodźców. Chodzi zarówno o osoby prywatne, jak i organizacje pozarządowe.
Zanim organy rządowe podjęły kroki w kierunku organizowania pomocy dla uchodźców - po ponad tygodniu trwania kryzysu - oddolne inicjatywy Polaków już się rozwijały. Jedną z nich jest "Śląsk i Małopolska pomagają uchodźcom".
- Kiedy zaczęły docierać informacje o sytuacji na granicach chcieliśmy się włączyć w pomoc - mówił Interii jeden z współorganizatorów akcji Paweł Swoboda. - Na pomysł, by pomóc wpadliśmy ok. 5-6 września. Brakowało nam informacji od dużych instytucji, o tym jak można się włączyć w pomoc dla uchodźców, dlatego zaczęliśmy się sami organizować wśród znajomych, rodziny. Nasza zbiórka miała charakter prywatny nie publiczny - podkreślał.
Zorganizowali więc akcję dla znajomych na Facebooku. Jej wyniki, jak przyznał Swoboda przeszły najśmielsze oczekiwania. Zapisało się do niej pond tysiąc chętnych.
Przeraziły ich komentarze znajomych
W siedmiu miastach na Śląsku i w Małopolsce zbierano rzeczy, które miałyby pomóc przetrwać pod gołym niebem tłoczącym się na granicach Węgier uchodźcom. - Idzie jesień, nie trzeba zbyt dużej wyobraźni, żeby zrozumieć, jak trudno będzie tym ludziom bez ciepłej odzieży czy śpiworów, zwłaszcza małym dzieciom, które zawsze są największymi ofiarami w takich sytuacjach - przyznał.
Zbiórka zakończyła się w piątkowy wieczór. Tylko w samym Krakowie, w jednym punkcie udało się zebrać kilkadziesiąt śpiworów, koców i karimat oraz około 10 namiotów. Mnóstwo latarek, kurtek, zimowych czapek. - O tym, co jest potrzebne na miejscu uzyskaliśmy informacje od Migration Aid, która cały czas zajmuje się rozdysponowywaniem pomocy na miejscu - wyjaśnił.
W sobotę grupa znajomych wyruszyła na Węgry z zebranymi rzeczami. - Mamy jeden samochód dostawczy, a resztę załadujemy w swoje prywatne auta - mówił Paweł Swoboda. Pomoc jest przekazywana zgodnie z instrukcjami Migration Ad. - Podporządkujemy się ich instrukcjom, działania na własną rękę mogłyby spowodować chaos - tłumaczył.
Do działania pchnęła ich nie tylko trudna sytuacja koczujących na granicach migrantów, ale również reakcje na problem uchodźców znajomych - zwłaszcza w internecie. - To nie była mowa podszyta strachem, to była mowa nienawiści. Padały opinie, że migrantów powinniśmy zamykać w obozach... koncentracyjnych. Często takie wpisy pochodziły od moich wykształconych znajomych, których uznawałem za przyzwoitych ludzi - przyznał.
"Uchodźcy boją się Polski"
- Każdy ma prawo się bać. Każdy też ma prawo nie pomagać. Rozważajmy to już we własnym sumieniu - mówi Anna Alboth - Polka mieszkająca w Berlinie, która wraz z mężem prowadzi bloga Rodzina bez granic. Ją również poruszyły skrajne wypowiedzi pod adresem uchodźców.
Państwo Alboth w swoim mieszkaniu gościli do tej pory 10 uchodźców. W "rozmowach", które odbywały się przez translatora Google przewijał się temat Polski. - Oni wiedzieli, że ja jestem Polką, mówili, że boją się tego kraju, bo czytają, że nikt ich tam nie chce i mogą doznać krzywd - mówi Interii Alboth. - Pomyślałam sobie, że pośród moich znajomych jest mnóstwo osób, które wcale nie są tak wrogo nastawione i których uchodźcy nie powinni się bać. Chciałam dać Polakom możliwość, żeby pokazać, że mamy w sobie współczucie dla tych ludzi - tłumaczy.
- Zastawiałam się czego najbardziej potrzeba tym ludziom, po konsultacji z przyjmowanymi uchodźcami i organizacjami pomagającymi na miejscu stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem byłyby śpiwory. Ci ludzie dojeżdżają do Berlina, spędzają kilka dni pod biurem rejestracji, potem kilka w przypadkowych mieszkaniach, potem tygodnie w obozach dla uchodźców. Oni będą zmieniać miasta, może i kraje. Dlatego śpiwory byłyby czymś, co zapewni ciepło i stworzy maleńką namiastkę domu - tłumaczy.
Tak zaczęła się akcja Rodziny bez granic "Gość-inność?". Alboth rozpoczęła zbiórkę śpiworów. Jak przyznała, zaskoczyło ją, że aż tyle osób oddolnie zainteresowało się udziałem w niesieniu pomocy. Obecnie w akcję zaangażowanych jest ponad 20 miast. Generalnie zbieranie śpiworów odbędzie się 15 września, między godziną 16:00 a 22:00.
- W mniejszych miastach, gdzie w tych porach mogłoby nie przyjść zbyt dużo osób, śpiwory można przynosić przez cały czas aż do wtorku. W środę rano będą pakowane, a potem przywożone do Berlina - tłumaczy. Zachęca również, by do śpiworów włożyć kartkę z wiadomością dla uchodźcy, który dostanie ich śpiwór.
- To mogą być pozdrowienia z Polski, albo wyrażona obawa w stosunku do uchodźców. Doskonale rozumiem, że ludzie je mają. Moim zdaniem, chodzi o to, by właśnie o tych obawach rozmawiać - tłumaczy.
- Nie umiem myśleć, o tym, że w tej grupie jest ktoś komu się nie należy taka pomoc, choć mam świadomość, że rzeczywiście tak jest. Są osoby, które podłączyły się pod uchodźców i korzystają na tym kryzysie - przyznaje.
Jednak w jej przekonaniu to nie powód, by przyglądać się całej sytuacji z założonymi rękami.