Podglądają koleżanki z partii
Wydawałoby się, że polityka i poczucie humoru nie idą w parze, a gadające głowy nie potrafią opowiadać dowcipów. Jednak nic bardziej błędnego...
Może na co dzień zbyt ochoczo tego nie ujawniają, ale politycy lubią się śmiać. Lubią od czasu do czasu rzucić jakiś niezobowiązujący żarcik, dowcipnie sparafrazować słowa przeciwnika, czy nawet pozwolić sobie na odrobinę autoironii. Ponad wszystko lubią jednak wykorzystywać śmiech jako... broń.
Tak, tak! Śmiech potrafi być zabójczy. Bo czym innym, jeśli nie śmiercią, jest dla polityka sytuacja, w której odbiorcy przestają traktować go poważnie. Kiedy wszystko, co mówi, brane jest z przymrużeniem oka, jego kolejne apele spotykają się z lekceważeniem, a on sam traci społeczny szacunek. Ośmieszenie to w polityce niezawodny sposób na sukces. To natychmiastowy nokaut, po którym przeciwnik kończy na deskach.
Śmiech to śmiertelna broń również dlatego, że praktycznie nie pozostawia ofierze drogi ucieczki. Nie można zbyć go milczeniem, bo rozbawienie i pewna nonszalancja w powietrzu pozostanie. Nie można zbić go merytorycznie, bo rozchichotana publiczność nie zwróci uwagi na poważny argument. Jedyne co pozostaje, to odpowiedź w tej samej konwencji. Ta jednak wymaga nie lada kunsztu i inteligencji, ponieważ nie ma nic gorszego niż żałosna próba bycia zabawnym.
Nic dziwnego zatem, że politycy często sięgają po arsenał ośmieszania. W krótkich telewizyjnych migawkach z konferencji prasowych czy złapanych w "przelocie" na sejmowym korytarzu komentarzach trudno je wyłapać. Jednak jeśli dać politykom trochę więcej czasu, potrafią wykrzesać z siebie odrobinę ikry. Prawdziwą przyjemnością może się okazać odkrywanie takich smaczków podczas - niesłusznie uznawanych za nudne - programów publicystycznych. Oto wyjątkowo subiektywny przegląd mniej lub bardziej udanych żarcików polityków wyłuskanych z "Kawy na Ławę", "Teraz My" i "Tomasz Lis na żywo".
8. Na początek - dla rozluźnienia - niewybredne żarty na temat podglądania partyjnych koleżanek:
Roman Giertych atakuje swoich byłych kolegów z PiS: "Czy jest jakiś akt oskarżenia ws. prywatyzacji za czasów SLD lub AWS? Nie! Bo wyście się zajęli podsłuchiwaniem kolegów, szukaniem haków, teczkami..."
W tle słychać rozbawionego Bronisława Komorowskiego: "Dobrze, że nie podglądaliście koleżanek..."
i "święcie" oburzonego Wojciecha Olejniczaka: "Panie marszałku, przepraszam, ale jest pan niesmaczny!"
Zbigniew Giżyński przystępuje do obrony: "Być może pan ma w zwyczaju swoje koleżanki podglądać..."
Bronisław Komorowski nie daje jednak dokończyć puenty: "No, jak pan ma brzydkie koleżanki..."
To jednak nie zbija z tropu Giżyńskiego, który w "wielkim" stylu kończy: "Być może pan ma w zwyczaju podglądać koleżanki, ja mam wyjątkowo piękne, ale jeśli chcą, rozbierają się same i nie muszę podglądać".
7. Taktyka Marka Sawickiego - najpierw "uśpić" przeciwnika, a potem powalić prawym prostym: "Ja patrzę z wielką uwagą i szacunkiem na kolegę Cymańskiego i na PiS, bo to jest wybitny przykład polityki i polityków, którzy przytulając do siebie partnerów, zagłaskali ich na śmierć".
6. Jerzy Szmajdziński do Tomasza Dudzińskiego: "Kilkaset km autostrad w 2005 roku to była zasługa PiS, a 7 km w 2006 to była wina SLD". Ciekawe, jak szybko Dudziński wyłapał "haczyk"...
5. Ujawnienie się poczucia humoru Waldemara Pawlaka to jedno z najdonioślejszych wydarzeń polskiej polityki ostatnich lat. Nie zabrakło go również w trudnym dla PiS okresie, gdy media donosiły o rozpadzie w partii: "PiS wcześniej rozniecał takie tendencje odśrodkowe w innych partiach. Teraz przyszła kolej na was, więc możecie się u nas konsultować, jak sobie z tym radzić".
4. Z logiką Piotra Gadzinowskiego trudno dyskutować: "To jest tak, jak z pomysłem posła Zawiszy, żeby zakazać nagości na drogach - chodziło o prostytutki. Przecież to mogłoby się skończyć zakazem robót budowlanych, bo wiadomo, że w Polsce robotnicy pracują ubrani w sposób niekompletny i cały projekt zorganizowania Euro 2012 poległby!".
3. Kusząca wizja Joachima Brudzińskiego: "Mam konstruktywną propozycję, by w Brukseli zamontować specjalne pudełko z beretkami. Jak poseł SLD będzie przyjeżdżał do Brukseli to będzie mógł sobie taką beretkę wziąć i kręcić ją w rękach, jak będzie rozmawiał z urzędnikami brukselskimi, bo to oddaje waszą postawę negocjacyjną".
2. A teraz coś dla sympatyków wiecznie zaskakującego i pełnego słownej kreatywności Stefana Niesiołowskiego: "Skoro przez te dwa lata naród się na PiS-ie nie poznał, to PiS sobie teraz powinien naród rozwiązać i wybrać inny". I jeszcze jeden smaczek: "PiS zgłasza teraz jakąś masę ustaw, jakaś jest biegunka legislacyjna, panowie mogliście to wszystko wcześniej uchwalić".
1. Panie i panowie - czapki z głów! "Wenderlich, Jerzy Wenderlich" w niepowtarzalnym stylu do Tadeusza Cymańskiego: "Jak Pana słucham to przypomina mi pan Jamesa Bonda. No, może trochę przesadziłem - przypomina mi pan drinki Jamesa Bonda. Pan już widzi, co wyście przez te dwa lata narobili i jest pan tym wstrząśnięty, szkoda tylko, że jeszcze nie zmieszany".
To oczywiście ranking bardzo subiektywny. Dla niektórych niepodważalnym liderem powinien być Stefan Niesiołowski, a dla innych wielki nieobecny - Tadeusz Cymański. Bezdyskusyjne jest jednak jedno: nie taki polityk smutny, jak go malują.