Nie szata zdobi polityka, ale...
Rozciągnięty sweter Pałubickiego, dżinsowa koszula Kuronia, znoszone buty Kaczyńskiego. Politycy nie zawsze przywiązują wagę do ubioru. Do czasu...
Jak przypominał niedawno "Dziennik", jeszcze w kwietniu tego roku z powodu zniszczonych butów i niemodnych marynarek szefa PiS okrzyknięto najgorzej ubranym liderem partii. Odbierając tekę premiera, Jarosław Kaczyński stał się już wzorem elegancji. Dał się ubrać w dobrze skrojone garnitury i eleganckie obuwie. Przemiana nie odbyła się co prawda bez oporów, ale w końcu premier zrozumiał, że teraz reprezentuje już nie tylko siebie. - Dbanie o siebie potraktował jako konieczny koszt władzy - przyznał jeden z jego współpracowników.
Z renty na garnitur dla ministra
Jarosław Kaczyński w swoim oporze przeciw nadmiernej i kosztownej elegancji miał poprzedników. Rozciągnięty sweter, flanelowe koszule, dżinsowe spodnie, traperskie buty i plecak zamiast garnituru i teczki wypominano Januszowi Pałubickiemu, który w rządzie Jerzego Buzka był koordynatorem do spraw służb specjalnych.
Jego ubiór, odpowiadający stylowi ukrywającego się opozycjonisty, stał się nawet przedmiotem oświadczenia senatora SLD Grzegorza Lipowskiego. W imieniu jednej z mieszkanek Częstochowy zapytał on premiera Buzka: "Dlaczego pan minister Pałubicki reprezentuje nasz rząd w stroju trampkarza LZS?"(LZS - Ludowe Zespoły Sportowe - red.). Dodał przy tym, że owa pani, choć jest rencistką II grupy inwalidzkiej z rentą 380 zł netto, zobowiązuje się przekazać 10 proc. swojej renty na służbowy garnitur dla pana ministra.
Pałubicki nie przejmował się jednak takimi komentarzami, a na krytykę odpowiadał, że po raz pierwszy i ostatni założył garnitur, gdy szedł do pierwszej komunii. - Marynarkę nosiłem, kiedy się maskowałem. Teraz już nie muszę - wyjaśniał podczas zaprzysiężenia rządu, w czasie którego również wystąpił w swetrze.
W dżinsie po Orła Białego
Jacek Kuroń, minister pracy i polityki socjalnej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, nie był tak do końca wytrwały w swej niechęci do politycznej elegancji. Od czasów opozycji wszystkim kojarzył się z dżinsową koszulą. Z takiego stroju nie zrezygnował nawet wtedy, gdy z rąk Aleksandra Kwaśniewskiego odbierał najwyższe polskie odznaczenie - Order Orła Białego. Zrobił to jednak w 1995 roku, gdy wystartował w kampanii prezydenckiej. Dżinsową koszulę zastąpił wtedy garniturem, co wcale nie przysporzyło mu głosów. Przegrał fotel prezydenta z Kwaśniewskim i Wałęsą. Garnitury rozdał i na nowo zaczął pokazywać się w dżinsowych koszulach.
Elegancja wicepremierów
Garniturów nie tylko nie wyzbywa się, ale coraz więcej ich gromadzi Andrzej Lepper, u którego - w przeciwieństwie do wyżej opisywanych - polityczny awans wzmógł zapotrzebowanie na eleganckie stroje. On sam co prawda przed dziennikarzami deklaruje, że nosi polskie marynarki, ale media skrupulatnie wyliczają mu, ile i gdzie wydaje pieniądzy na odzież. Jak donosił "Dziennik" szef Samoobrony na garnitur potrafi wydać kilkanaście tysięcy złotych, a ubiera się podobno tylko w markowych sklepach Ermenegildo Zegna. Gdy szykował się do objęcia fotela wicepremiera, zamówił u szewca buty na miarę, które kosztowały 1200 zł - pisała gazeta.
Styl, w jakim ubiera się szef Samoobrony, nie zostaje jednak bez negatywnych uwag. Lepperowi już nie raz dostało się za zły gust.
Mniej krytyki ściąga na siebie drugi wicepremier - Roman Giertych. Ten występuje w eleganckich garniturach, których dobranie - przy tak pokaźnym wzroście - nie jest chyba łatwe.
Co prawda nie szata zdobi polityka, ale byle jaki ubiór niedostosowany do sprawowanej funkcji może mu zaszkodzić.