Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Milion euro za zjawisko paranormalne

Jasnowidzenie, przepowiadanie przyszłości, leczenie za pomocą sił witalnych - to tylko kilka z wielu różnych umiejętności, do jakich roszczą sobie niejednokrotnie prawa zwykli oszuści i hochsztaplerzy, nazywający siebie cudotwórcami. Tego typu naciągaczom nauka postanowiła stawić czoła. Z dr. Tomaszem Witkowskim, psychologiem i członkiem Klubu Sceptyków Polskich, rozmawia Mateusz Maciejczyk z INTERIA.PL.

/MWMedia

Mateusz Maciejczyk: Belgijsko-flamandzka kapituła Nagrody Syzyfa daje milion euro np. jasnowidzowi, który faktycznie przewidzi przyszłość. Jaka jest główna idea przyświecająca Nagrodzie Syzyfa?

Dr Tomasz Witkowski: - Przeciętny człowiek niewiele wie na temat rachunku prawdopodobieństwa, metodologii badań eksperymentalnych itp. zagadnień. Ale jeśli wie, że udowodnienie zdolności np. jasnowidzenia umożliwia komuś wygranie miliona euro, to zaczyna się zastanawiać, dlaczego ten, który reklamuje siebie jako jasnowidza, nie sięga po tę nagrodę. To zaczątek sceptycznego myślenia. Nagroda Syzyfa ma pokazać zwykłym ludziom, że reklamowane na co dzień "cuda" niekoniecznie są prawdziwe, bo owi "cudotwórcy" nie są w stanie tej nagrody zdobyć. Ma ona zatem charakter popularyzujący sceptyczne myślenie. I, co jest nie bez znaczenia, ma przyciągnąć również uwagę mediów, które chętniej piszą o badaniach, w wyniku których ktoś może zarobić duże pieniądze, niż o najbardziej nawet fascynujących eksperymentach nad istotą natury ludzkiej. Niestety...

Stowarzyszenie Sceptyków Polskich jest swojego rodzaju organizacją wspierającą polską naukę. Jako jeden z celów Stowarzyszenie postawiło sobie chronienie opinii publicznej przed dezinformacją oraz wpływem pseudonaukowym. O jakie dokładnie wpływy pseudonaukowe chodzi?

- Codziennie każdy z nas ma szansę zobaczyć lub usłyszeć zachętę do stosowania jakichś środków medycznych, kosmetycznych, psychoterapii, bioenergoterapii itp. Ogromna większość z nich nie posiada potwierdzonej badaniami skuteczności i opiera się to wyłącznie na przekonaniach ich twórców lub, co gorsza, na zwykłym oszustwie. To jest właśnie pseudonauka, której cele są głównie rynkowe - sprzedać jak najwięcej.

- Polacy wydają rocznie ok. 2 miliardów złotych na usługi ezoteryczne i im podobne. Dla porównania, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w ciągu 20 lat swojej działalności zebrała niecałe 500 mln złotych - to zaledwie jedna czwarta tego, co rocznie płacimy za obietnice bez pokrycia. Jesteśmy przekonani, że społeczeństwo, które będzie bardziej świadome tego, czym różni się nauka od pseudonauki, szybciej stworzy warunki do zdrowszego, bezpieczniejszego i bardziej godnego życia niż to, które żywi swoją wyobraźnię mrzonkami godnymi ludzi średniowiecza.

Jak często nauka zmuszona jest do mierzenia się z tego typu wyzwaniami?

- Zbyt często. Naukowcy powinni pracować nad tym, co ma szansę przedłużyć nasze życie, poprawić nam egzystencję, rozszerzyć horyzonty poznania. Tymczasem urojenia samozwańczych proroków i cudotwórców ciągle dopominają się obserwacji, weryfikacji i badań. To ogromne marnotrawstwo potencjału intelektualnej elity ludzkości. W szpitalach psychiatrycznych nikt nie żąda od personelu sprawdzania prawdziwości twierdzeń pacjentów, którzy utrzymują, że są Napoleonami, Chrystusami, Lennonami itp. Tymczasem dowodzenia takich twierdzeń żąda się ciągle od naukowców.

Jakimi metodami posługują się naukowcy w celu dokładnego zbadania i udowodnienia, że dane zagadnienie jest jedynie próbą manipulacji i dezinformacji? W jakim stopniu metody naukowe dają pewność, że dane twierdzenie rzeczywiście nie ma prawa bytu?

- Nauka posługuje się pojęciem prawdopodobieństwa. Każdy naukowiec, rozpoczynając swoje badania, przyjmuje pewien poziom istotności statystycznej potwierdzenia hipotez, który go zadowala. Dla przykładu, w testach próbnych do Nagrody Syzyfa przyjęliśmy, że prawdopodobieństwo przypadkowego jego zaliczenia nie może być wyższe niż 1 do tysiąca. To oznacza, że jeśli do testu przystąpi 1000 kandydatów, jeden ma szansę zdać go przez przypadek. Dlatego też poprzeczka testu głównego została ustawiona nieco wyżej. Szansa przypadku w tym teście będzie nie wyższa niż jeden do miliona.

Czy nauka potrafi być na tyle elastyczna, aby dopuszczać istnienie zjawisk, które wykraczają poza sztywne kanony?

- W tym pytaniu zawartych jest co najmniej kilka presupozycji. Najważniejsza to ta, że nauka przyjmuje sztywne kanony. Kolejna, że istnieją zjawiska, które w tych kanonach się nie mieszczą. I wreszcie to, że nauka nie jest elastyczna. Wszystkie one są nieprawdziwe. Nie ma takich zjawisk, których nauka nie chciałaby badać. Penetrujemy najdalsze zakątki kosmosu, próbujemy zbadać prapoczątki wszechświata i zaglądamy w głąb materii dalej niż kiedykolwiek to sobie wyobrażano. Badania mózgu w ostatnich dekadach przynoszą oszałamiające rezultaty. Również wszystkie twierdzenia o własnościach paranormalnych były badane w tysiącach eksperymentów. Niestety, bez pozytywnych rezultatów.

Skoro tak, to na ile naukowcy mogą sobie pozwalać poszerzając sztywne naukowe ramy?

- Jedyne ograniczenia, jakie naukowcy dostrzegają, to z jednej strony bariery ekonomiczne, z drugiej zaś te, które wiążą się z racjonalnością działania. Podam przykładu obu.

- Naukowcy nie prowadzą intensywnej eksploracji kosmosu, bo jej koszty znacznie przewyższają jakiekolwiek przewidywane korzyści. Ci, którzy naukę finansują, niechętnie przeznaczają środki na coś, co prowadzi tylko do zaspokojenia ciekawości uczonych. Z podobnych przyczyn zatrzymano budowę największego na świecie akceleratora cząstek. Jeśli idzie o racjonalność działania, to ona również w dużym stopniu decyduje o tym, czym zajmują się uczeni.

- Podam przykład z mojej dziedziny, czyli psychologii. Ponad 90 lat temu pewien psychiatra założył, że na podstawie tego, co badani zobaczą w atramentowych treściach, będzie można odkryć, co tkwi w ich nieświadomości, jakie motywy nimi kierują, itp. Przez wiele lat test Rorschacha - bo tak owa metoda została nazwana - cieszył się dużą popularnością wśród psychologów klinicznych, stał się również przedmiotem wielu badań. Od kilkudziesięciu lat wiemy, że test ten jest bardzo kiepskim narzędziem diagnozy, mówiącym więcej o wyobraźni diagnosty niż o podświadomości osoby diagnozowanej.

- Niewielu poważnych uczonych zajmuje się dzisiaj badaniami nad tą metodą. W ten sposób prawdopodobnie nie zyskają oni ani uznania w świecie nauki, ani jakichkolwiek wymiernych rezultatów. Poświęcanie swojej kariery i życia na badania czegoś, co po upływie niemal wieku okazało się mrzonką, jest zwyczajnie nieracjonalne.

- Podobnie nieracjonalne jest badanie właściwości paranormalnych, którym poświęcono - bez rezultatu - już tak wiele pracy. Gdyby naukowcy mieli zajmować się badaniem wszystkich urojeń pacjentów szpitali psychiatrycznych - wśród nich jest wielu takich, którzy utrzymują, że posiadają niezwykłe możliwości - nie mielibyśmy dzisiaj szczepionek, internetu, samolotów odrzutowych, elektrowni atomowych i wielu innych osiągnięć współczesnej nauki.

Czy istnieją jeszcze jakieś inicjatywy podobne w swoich założeniach do wspomnianej Nagrody Syzyfa?

- Tak. Od kilkudziesięciu lat jest do wygrania nagroda miliona dolarów oferowana przez Fundację Jamesa Randiego. Organizacje sceptyczne w całej Europie organizują podobne testy i oferują do wygrania różnej wysokości nagrody - od 800 euro w Estonii po kilkanaście tysięcy funtów w Wielkiej Brytanii. Jeszcze nikt nigdy żadnej z tych nagród nie zdobył. Myślę, że podobnie bezpieczny jest milion euro zdeponowany na koncie stowarzyszenia belgijsko-flamandzkich sceptyków.

Rozmawiał: Mateusz Maciejczyk

INTERIA.PL

Zobacz także