Ludzie traktowani jak bydło
Ile kosztuje człowiek? W stolicy Haiti - 50 dolarów. W Bukareszcie - używany samochód. W Sudanie - kilka sztuk bydła.
Dziś powszechnie uważa się, że problem niewolnictwa rozwiązał się mniej więcej w okolicach wojny secesyjnej. To dość wygodne stwierdzenie, jednak... nic bardziej mylnego. Gdy w USA opublikowano książkę Benjamina Skinnera "Zbrodnia. Twarzą w twarz ze współczesnym niewolnictwem" opinia publiczna doznała niemałego szoku. Nagle okazało się, że w dzisiejszym świecie, podobnie jak w starożytnym Rzymie lub XIX-wiecznych Stanach, można kupić człowieka i zmusić go praktycznie do wszystkiego. Jedyna różnica polega na tym, że niewolnictwo jest dziś nielegalne. Nie przeszkadza mu to jednak w dynamicznym rozwoju - na świecie żyje dziś więcej niewolników niż kiedykolwiek wcześniej w historii.
Obraz współczesnego niewolnictwa, który wyłania się ze "Zbrodni" (książka trafi do polskich księgarń 3 marca), przeraża. Jeśli przyjąć definicję proponowaną przez Benjamina Skinnera, że niewolnicy to ludzie przemocą lub podstępem zmuszani do pracy, za którą nie otrzymują wynagrodzenia, poza tym co jest im niezbędne do przeżycia, to na świecie żyje ich dziś aż 27 milionów. Tylko w samej Azji zniewolonych jest ponad 10 milionów ludzi. Organizacje zajmujące się problemem niewolnictwa podkreślają jednak, że ostatecznych liczb nie sposób podać - wszak ofiary nie ustawiają się do ankieterów w kolejce.
Przytaczając wstrząsające historie współczesnych niewolników autor "Zbrodni" dokumentuje najróżniejsze formy zniewolenia - od "tradycyjnego" kupowania, sprzedawania i posiadania ludzi, poprzez wszelkie sposoby seksualnego wykorzystywania, aż po tzw. pętlę zadłużenia, w której człowiek jest przetrzymywany wbrew jego woli i zmuszany do pracy w gospodarstwach lub fabrykach, aby spłacić dług, który nie ma końca.
W krajach rozwiniętych najliczniejszą kategorię stanowią niewolnicy seksualni, co wynika z zalegalizowania prostytucji lub po prostu jej tolerowania. Na Bliskim Wschodzie dominuje wykorzystywanie niewolników jako służących w domach. Na subkontynencie indyjskim przeważa pętla zadłużenia, a zniewoleni nią ludzie, najczęściej z najniższej kasty, pracują w młynach, fabrykach dywanów i kamieniołomach. W Ugandzie i Sri Lance rebelianci notorycznie porywają dzieci i przekształcają je w małych żołnierzy-niewolników.
Historie pełne cierpienia
Na każde z powyższych twierdzeń "Zbrodnia" Skinnera dostarcza przerażających dowodów. Autor zabiera nas ze sobą w 5-letnią podróż po najciemniejszych zakątkach światowych metropolii. W Port-au-Prince jesteśmy świadkami, jak handlarz oferuje mu 12-letnią dziewczynkę za 50 dolarów; w Bukareszcie razem z nim nie potrafimy znieść przytłaczającej atmosfery obskurnego pokoiku, w którym oprawcy proponują mu wymianę młodej, niedorozwiniętej umysłowo kobiety na używany samochód; w Indiach współczujemy mężczyźnie, którego rodzina od trzech pokoleń pracuje niewolniczo w kamieniołomie.
"Zbrodnia" nie daje chwili wytchnienia. Poznajecie Billa, dziecięcego niewolnika (restaveka) z Haiti, poniżanego i bitego przez jego panią, Muonga z Sudanu, porwanego do niewoli w wieku 12 lat, Alinę z Europy Wschodniej gwałconą codziennie w jednym z dubajskich burdeli, Nour Miyati, służącą z Arabii Saudyjskiej, którą właściciele zamknęli związaną na miesiąc w łazience, Tatianę z Rumunii zmuszaną do prostytucji w Amsterdamie, Lord, pracującą w tajlandzkiej hafciarni po 14 godzin dziennie, czy Gonoo z Indii próbującego wydostać się z pętli zadłużenia... Takich jak oni jest 27 milionów.
Tak czy tak - to tylko liczba. Bo jak pisze Skinner, wszystko zmienia się, gdy poznacie choćby jednego niewolnika.
Muong Nyong Muong, Sudan
Urodził się w 1976 roku w plemieniu Dinków. Wolność stracił, gdy miał 12 lat. Podczas wojny domowej między arabską północą i zamieszkanym głównie przez jego plemię południem zginął ojciec. Muong wraz z bratem Garangą i matką Aluat trafił do niewoli. Ich pan, Adamoussa, był członkiem arabskiej grupy paramilitarnej. Mieli być służącymi w jego domu w Darfurze.
Muong szybko przystosował się do nowego świata. Wstawał o świcie. Kładł się, gdy słońce dawno już zaszło. W ciągu dnia pracował w polu lub doglądał bydła. Rytm dnia znaczyły z jednej strony razy wymierzane mu przez Adamoussę, a z drugiej, resztki ze stołu, które stanowiły jedyną "zapłatę" za jego pracę.
Pierwsza ucieczka
Przez pierwszych pięć lat niewoli Adamoussa regularnie gwałcił matkę Muonga. W końcu jego żona poczuła się zagrożona. By utrzymać spokój mężczyzna rozważał pozbycie się trójki niewolników. Wtedy postanowili uciec.
Nie uszli jednak daleko - Muonga ukąsiła kobra czarnoszyja. W ciągu dwóch godzin jego noga spuchła czterokrotnie, a ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze. Matka i brat nie chcieli go zostawić. Tak znalazł ich Adamoussa i przywiązanych do konia zaciągnął do domu. Na miejscu do nieprzytomności skatował Garangę, a Aluat i Muongowi zagroził, że jeśli jeszcze raz uciekną zabije wszystkich.
Po próbie ucieczki ich los jeszcze się pogorszył. Chłopców nieustannie bito, a Adamoussa znów gwałcił ich matkę. Niedługo potem Muongowi przybyła przyrodnia siostra. W 1998 roku jeszcze jedna.
Druga próba
Wtedy też Aluat zaczęła się obawiać o życie synów - Adamoussa mógł bowiem poczuć się fizycznie zagrożony przez dorosłych już przecież mężczyzn (Muong miał wówczas 22 lata). Dlatego poleciła im ponownie spróbować ucieczki.
Kiedy nadarzyła się okazja Muong nie miał nawet czasu pożegnać się z matką. Przestał biec dopiero przed zmrokiem. Po dwóch tygodniach dotarł do osady Dinków. Tam dowiedział się o utworzonej niewiele wcześniej Komisji Zwalczania Porwań Kobiet i Dzieci (CEAWC). Władze Sudanu utworzyły ją w wyniku kompromisu z ONZ, która w zamian zgodziła się zaprzestać używania słowa "niewolnictwo" w kontekście tego kraju. Paradoks polegał na tym, że komisja powstała w okresie największego natężenia uprowadzeń. W czasie, gdy arabskie oddziały porywały tysiące ludzi do niewoli, CEAWC odsyłała kilkoro z nich do domu. Stanowiła po prostu zasłonę dymną dla rządu w Chartumie, a dla ONZ wygodne usprawiedliwienie.
Muong szukał pomocy w CEAWC przez trzy lata. Bezskutecznie. Dopiero w 2003 roku, gdy rozpoczęły się rozmowy pokojowe i rząd Sudanu potrzebował poprawić swój wizerunek, Muongowi udostępniono wóz policyjny, by mógł negocjować uwolnienie swojej rodziny. Po trudnych rozmowach, podczas których Adamoussa zagroził, że zabije siebie i trzy córki Aluat (po ucieczce Muonga jego matka urodziła jeszcze jedną dziewczynkę), były niewolnik zdołał wywalczyć wolność dla swojej rodziny. Po 15 latach...
Williathe Narcisse, Haiti - Stany Zjednoczone
Urodziła się w 1987 roku w Port-au-Prince. Sześć lat później zmarła jej matka - jedyna rodzina. Kobieta, u której pracowała matka Williathe, wzięła dziewczynkę do siebie jako restaveka (niewolnika). Trzy lata później jej panią odwiedziła siostra, Marie Pompee, na stałe mieszkająca w USA. Obiecała, że zabierze Williathe ze sobą na Florydę. Oczywiście jako niewolnika.
Amerykańskie piekło
Mimo to dziewczynka cieszyła się z wyjazdu. Liczyła, że w USA będzie jej lepiej. O ile jednak na Haiti Williathe wiodła ciężkie życie restaveka, o tyle po przemycie do Ameryki jej życie zmieniło się w pełen przemocy koszmar. W Miami szybko okazało się, że dziewczynka musi sprzątać ogromny dom państwa Pompee i zajmować się dwójką najmłodszych dzieci. Spała w małym łóżku w pokoju gościnnym, posiłki jadała sama w kuchni. Marie nazywała ją dziwką "taką samą jak jej matka" i biła pejczem, a dzieci nienawidziły. Zgodnie z prawem posłano ją do szkoły podstawowej, jednak z powodu przemęczenia i natłoku pracy słabo radziła sobie z nauką. Poza szkołą nie wolno jej było wychodzić z domu.
Kilka tygodni po przyjeździe najstarszy syn Pompee, Willy Junior, zgwałcił ją po raz pierwszy. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Wiedziała tylko, że boli. Gdy powiedziała o tym Marie, ta oskarżyła ją o kłamstwo. Gwałty trwały i stawały się coraz brutalniejsze. Niekiedy Williathe ledwo trzymała się na nogach.
Wreszcie ktoś zauważył
Notoryczne spóźnianie się dziewczynki na lekcje, nie odrabianie zadań domowych i pojawiające się na jej ciele sińce zwróciły w końcu uwagę dyrektorki szkoły, do której ją w międzyczasie przeniesiono. Pewnego dnia kobieta zauważyła, że dziewczynka idzie bardzo niepewnie i trzyma się za brzuch. W gabinecie odkryła, że dziewczynka krwawi. Williathe wyjaśniła, że uderzył ją brat. Jednak po długich naciskach powiedziała prawdę - krew była wynikiem brutalnych gwałtów.
Tego dnia - 28 września 1999 roku, gdy Willy Junior przyszedł po dziewczynkę do szkoły, nauczycielka oddała mu dziewczynkę. Dopiero następnego ranka zadzwoniła na policję. Funkcjonariusze nie od razu zgodzili się zająć sprawą, ale gdy już to zrobili życie Williathe zmieniło się diametralnie. Szlochającą histerycznie przeniesiono do domu pomocy ofiarom napaści na tle seksualnym. Podejrzewano też, że nie tylko była gwałcona, ale także przebywała w niewoli. Śledztwo wszczęło FBI.
Gdy Willy Junior dowiedział, że dziewczynka przebywa w rękach policji, uciekł. Na Florydzie groziła mu kara śmierci. Zanim służby bezpieczeństwa zdążyły się zorganizować, razem z ojcem wyjechał do Port-au-Prince i "znikł". Jego matkę w 2004 roku skazano na sześć miesięcy więzienia za udzielanie schronienia nielegalnemu imigrantowi. Sędzia dał wiarę jej zapewnieniom, że nie wiedziała o gwałtach.
Kobiety oglądane jak bydło
Historie Muonga i Williathe to tylko początek. Co roku do niewoli trafiają tysiące osób. Część z nich to niewolnicy seksualni - głównie kobiety zmuszane do prostytucji, ale też dzieci - chłopcy i dziewczynki - porywane bądź kupowane dla pedofilów.
Codzienne serwisy informacyjne pełne są doniesień o tym właśnie wymiarze handlu ludźmi. W "Zbrodni" autor przytacza tylko niektóre z nich - licytacji prowadzonych w kawiarniach na lotnisku Gatwick, gdzie serbski alfons kupił raz dwie zapłakane nastolatki z Litwy, historię rzymskiego stręczyciela, który wrzucał swoją niewolnicę do lodowatej wody, za każdym razem gdy nie zarobiła w ciągu nocy wystarczającej kwoty, aukcji organizowanych przez albańskich handlarzy, na których kobiety wystawiane były nago, a nabywcy obmacywali je jak bydło, czy wreszcie brutalnych morderstw kobiet wywożonych na Wschód, którym ucinano głowy lub zakopywano żywcem.
Dramatu zmuszanych do prostytucji nie sposób pojąć - porwane lub postępem wywożone z rodzinnych stron trafiają do pełnego przemocy piekła, z którego tylko nielicznym udaje się wyrwać. Gwałcone kilkakrotnie lub kilkunastokrotnie w ciągu każdej nocy, nieustannie zastraszane i bite, nie mają szans na uzyskanie pomocy. Ich jedyny kontakt ze "światem" to klienci, którzy jeśli już wykażą się odrobiną zrozumienia i obiecują pomóc, to i tak oczekują seksu - jak w historii młodej Rumunki - Tatiany, opisanej przez Benjamina Skinnera.
"Łowcy" nie chcą wiedzieć
Najczęściej niewolnice trafiają na tzw. "łowców" - amatorów turystyki erotycznej, którzy "wolą nie wiedzieć". Skupieni wokół forum internetowego Międzynarodowego Przewodnika po Usługach Seksualnych wymieniają się doświadczeniami i radami. Polecają, gdzie są "najlepsze" burdele, wymieniają się informacjami na temat "dziewczyn", narzekają na zbyt wysokie ceny.
Wielu z nich to najemnicy lub żołnierze ONZ. Przemierzając świat z kolejnymi misjami wojskowymi "zwiedzają" przy okazji miejscowe burdele. Błękitne Chełmy nie ograniczają się jednak do korzystania jedynie z usług prostytutek. W "Zbrodni" autor wylicza: proces najemników Pentagonu, którzy trzymali niewolnice seksualne z Europy Wschodniej w rezydencjach w Bośni i Hercegowinie, w Kongo zmuszali dziewczyny do niewolniczej prostytucji, a w Kambodży i Erytrei kupowali niewolnice seksualne. "Siły pokojowe ONZ to najgorsza armia na świecie. Są znani nie tyle z utrzymywania pokoju, ile z gwałtów" - powiedział Skinnerowi John Miller, ekspert ds. niewolnictwa w amerykańskim Departamencie Stanu.
Bieda - przyjaciółka "łowcy"
Czego najbardziej boją się łowcy? Rozwoju gospodarczego w biednych krajach. Kiedy w Bośni zaczęło być lepiej, użytkownik "Lomion" napisał na forum: "Myślę, że Bośnia zaczyna iść drogą Chorwacji i rynek usług dla łowców, choć wciąż prężny, najlepsze dni ma już za sobą. Gospodarka Bośni się rozwija, EUFOR i ONZ rzeczywiście rozprawiają się z handlem ludźmi (i kupowaniem niewolników na własność). Skończyła się swoboda a la Dubaj/Hong Kong/Bangkok. Fajnie było, ale się skończyło". Hurtownik z kanadyjskiej prowincji przyznał: "Bieda jest dobra. Tak właśnie. Powiedziałem to. Dla takich jak my bieda jest dobra, ponieważ dzięki niej kobiety nie robią się aroganckie, rozpuszczone i wymagające. Zastanówcie się tylko, jakie kraje słyną z najlepszych kobiet. Co je łączy? Tak właśnie - bieda".
Kiedy na forum pojawi się - najczęściej przez przypadek - niewygodny temat niewolnictwa lub przemocy wobec gwałconych kobiet, łowcy mają prostą odpowiedź: "Niepotrzebnie skupiasz się na ciemnej stronie "nocnych igraszek" - radzi "11 Bravo" - Kiedy widzisz, jak dziewczyna znika w taksówce, najlepiej włączyć tryb "kasowania pamięci". Nie ma sensu zastanawiać się nad jej życiem, kiedy skończysz swoje "igraszki".
Pozostaje niewyobrażalny wstyd
Tatianę, Rumunkę z książki Skinnera, ostatecznie uratowali policjanci. Ale takich "szczęśliwych zakończeń" nie ma wiele. Jak często słyszymy o rozbiciu przez funkcjonariuszy szajek handlarzy żywym towarem? Niezbyt często. A na świecie żyje obecnie ponad dwa miliony kobiet zmuszanych do prostytucji.
Dla Tatiany policyjna akcja stała się początkiem nowego życie. Początkiem, nie powrotem. Powrotu nie ma. "Można uwolnić jej (niewolnicy) ciało, ale emocjonalnie nigdy się z tego nie wyzwoli - tłumaczyła Skinnerowi Rumunka - To wstydu nie można się nigdy pozbyć. Czasami jest mniejszy czasami większy. Zostaje jednak w człowieku na zawsze".
Psychologowie pracujący z byłymi niewolnicami seksualnymi porównują je niekiedy z weteranami wojen lub ofiarami tortur. "Każda kobieta, która została zgwałcona, wie, jak olbrzymich (...) "wewnętrznych zasobów" potrzeba, żeby naprawić zdruzgotaną psychikę. Psychika osób gwałconych regularnie i wielokrotnie zmienia się nieodwracalnie" - pisze Skinner. Uwolnione ofiary niewolnictwa są apatyczne, gdy powinny okazywać współczucie, szybko się denerwują w chwili, gdy powinny działać z namysłem, każdy nagły ruch czy podniesiony głos wyzwala w nich reakcję walki lub ucieczki. Kobiety cierpią na bezsenność, koszmary, depresję, a nawet zaniki pamięci, co utrudnia składanie zeznań przeciw ich oprawcom. Występują u nich ciężkie objawy zespołu stresu pourazowego - jedna kobieta pchnęła nożem obcego człowieka, ponieważ podniósł głos na jej przyjaciółkę, inna, której właściciel złamał nogi, miała nieustanne wrażenie, że ktoś ją goni, kolejna kompulsywnie zjadała serwetki.
Piekło na ziemi istnieje
Nieludzkie poniżenie i niemożliwa do pojęcia tragedia opisana w "Zbrodni" nie pozostawia obojętnym. Zresztą, jak można takim pozostać, gdy autor czarno na białym dowodzi, że piekło na ziemi naprawdę istnieje?
"Niewolnictwo jest dziś znacznie mniej widoczne niż w czasach Thoreau*, łatwo można zatem udać, że już dawno temu odeszło w przeszłość - podsumowuje swoje rozważania Benjamin Skinner - Jeśli taka będzie wasza wola, możecie udawać, że istnieje ono tylko w książkach historycznych. Chciałbym , by rzeczywiście tak było".
*Henry David Thoreau - ( 1817 - 1862) amerykański pisarz, poeta i filozof - transcendentalista, zagorzały abolicjonista sprzeciwiający się niewolnictwu i legalizującemu je prawu USA.
Agnieszka Waś-Turecka