Jan Truszczyński gościem "Faktów" RMF FM
Jan Truszczyński nowym głównym negocjatorem członkostwa Polski w Unii Europejskiej.
Konrad Piasecki: Leszek Miller przed wyborami zapowiadał zachowanie ciągłości personalnej w dziedzinie negocjacji. Co się takiego stało, że tej ciągłości nie ma?
Jan Truszczyński: Ciągłość jest dlatego, że pewna liczba członków zespołu negocjacyjnego - ci, którzy najlepiej byli w tę sprawę wprowadzeni, ci, którzy mają najwięcej w tych sprawach do powiedzenia - pozostanie.
Konrad Piasecki: Ale prawdziwa ciągłość byłaby, gdyby pan się nazywał Jan Kułakowski a Danuta Huebner - Jacek Saryusz-Wolski.
Jan Truszczyński: Ciągłość w paradoksalny sposób istnieje, bo 12 lat temu, w grudniu 1989 roku, jako szef maleńkiej placówki przy Wspólnotach Europejskich, witałem ambasadora Kułakowskiego, który został moim szefem kilka miesięcy później i był nim przez 3,5 roku. W 1996 roku "wszedłem w jego buty", potem przez trzy lata byłem jego podwładnym w zespole negocjacyjnym - dzisiaj ponownie "wchodzę w jego buty".
Konrad Piasecki: Co się takiego stało, że te obietnice Leszka Millera, że Jan Kułakowski pozostanie głównym negocjatorem, się nie sprawdziły? Zawiódł Jan Kułakowski?
Jan Truszczyński: Ja tych obietnic nie znam. Leszek Miller mówił nie raz o zachowaniu poziomu ciągłości w zespole negocjacyjnym, o skorzystaniu z tych, którzy przez swoją fachowość, kontakty, doświadczenie praktyczne w negocjacjach mogą i powinni ciągnąć tę pracę dalej. Natomiast nigdy nie mówił o stanowisku czołowym, o stanowisku głównego negocjatora.
Konrad Piasecki: Inny wątek polityczny: pańska nominacja to wedle analityków sygnał, że sprawa negocjacji znajdzie się w domenie prezydenckiej, bo pan był przecież do niedawna "człowiekiem prezydenta".
Jan Truszczyński: Człowiekiem prezydenta, pracującym u prezydenta, podsekretarzem stanu w kancelarii prezydenta, doradcą prezydenta do spraw integracji z Unią.
Konrad Piasecki: Danuta Huebner podobnie.
Jan Truszczyński: Wszystko to się zgadza. Łączy nas wszystkich bliskość spojrzenia na interes Polski, na cele, jakie Polska chce osiągnąć poprzez swoje członkostwo w Unii, na korzyści, jakie Polska może z tego osiągnąć.
Konrad Piasecki: Ale to nie była odpowiedź na moje pytanie.
Jan Truszczyński: Ja jestem podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, podległym ministrowi spraw zagranicznych, który jest de facto głównym negocjatorem. To minister spraw zagranicznych negocjuje w imieniu kraju. Rząd przyjmuje stanowiska negocjacyjne, rząd niejednokrotnie będzie informował o tych stanowiskach prezydenta, konsultował z nim je. Tu zapowiada się ścisła, dobra i efektywna współpraca organów konstytucyjnych władzy w Polsce, ale trudno to traktować w kategoriach jakie pan przedstawił.
Konrad Piasecki: Myśli pan sobie w duchu, że wprowadzi pan Polskę do Unii Europejskiej w tej kadencji parlamentarnej?
Jan Truszczyński: Ja myślę, że Polskę wprowadzi polska klasa polityczna, polski rząd, parlament i polskie społeczeństwo, to które będzie głosowało w referendum.
Konrad Piasecki: Rozumiem, że skromność przez pana przemawia.
Jan Truszczyński: Nie. Trzeba zawsze na to, że jest się trybikiem w maszynie.
Konrad Piasecki: Ale w tej kadencji? Do 2004 roku?
Jan Truszczyński: Myślę, że jest to wykonalne.
Konrad Piasecki: Za jaką cenę?
Jan Truszczyński: Za cenę rozwiązań, które będą do zaakceptowania przez obie strony - wszędzie tam, gdzie stanowiska są jeszcze od siebie odległe, trzeba je zbliżyć, tak abyśmy osiągnęli swój interes.
Konrad Piasecki: Zbliżenie stanowisk to są ustępstwa a tymczasem słyszymy: 18-letni okres przejściowy na handel ziemią to kwestia, w której nie możemy ustąpić. Zgadza się pan z tym?
Jan Truszczyński: Niektórzy tak twierdzą, ale przecież tu nie o to chodzi. Chodzi przede wszystkim o to, by zapobiec spekulacji w sprzedaży i nabywaniu gruntów rolnych. Tu chodzi o to, by zapobiec niekontrolowanemu wykupowi ziemi na niektórych terenach, by Polacy zachowali nadal szansę na udział w obrocie nieruchomościami rolnymi - do tego potrzebny jest okres przejściowy, ale niekoniecznie 18-letni.
Konrad Piasecki: A jaki?
Jan Truszczyński: Taki okres, w którym obie strony się spotkają. Obecnie stanowiska stron są odległe - partnerzy mówią na 7 lat. Trzeba wybrać wariant między 7 a 18.
Konrad Piasecki: 10-12 - tak mówi Leszek Miller.
Jan Truszczyński: To jest zbliżone zapewne do tego okresu, jaki ostatecznie osiągniemy w negocjacjach.
Konrad Piasecki: Ale ten 18-letni okres to jest zdanie koalicyjnego PSL-u. Myśli pan, że ludowców łatwiej będzie zmiękczyć niż "eurobiurokratów"?
Jan Truszczyński: Partner koalicyjny wiąże to z nowymi regulacjami prawnymi, nową ustawą o nabywaniu nieruchomości rolnych. Faktem jest, że w niektórych państwach członkowskich Unii - Dania, Austria - są specjalne rozwiązania prawne, które dają preferencje ludziom zamieszkałym w pobliżu nieruchomości rolnej, którzy wykazują się kwalifikacjami rolnymi, którzy dają gwarancje, że samodzielnie będą prowadzić gospodarstwo.
Konrad Piasecki: A rzeczywiście tak jest w Danii, że trzeba rozmawiać po duńsku, żeby kupić tam ziemię?
Jan Truszczyński: Nie.
Konrad Piasecki: Tak mówią ludowcy, tak mówi wicemarszałek Sejmu Lepper.
Jan Truszczyński: Trzeba dokładnie przeczytać duńskie przepisy. Nie może być kryterium językowego, mogą być te, o których mówiłem.
Konrad Piasecki: Sugeruje pan, że koalicjanci rządowi i parlamentarni nie wiedzą,o czym mówią?
Jan Truszczyński: Uważam, że zawsze trzeba dokładnie przeczytać przepisy kraju, na który się powołujemy i dopiero potem rozprawiać o tych przepisach.
Konrad Piasecki: A od kiedy Polacy będą mogli pracować w Unii?
Jan Truszczyński: Niektórzy już mogą. Inni, w rosnącym stopniu, będą mogli w nadchodzących latach. Od kiedy będą mogli wszyscy pracować - na podstawie prawa wspólnotowego, obejmującego nas i pozostałe kraje członkowskie - to będzie jeszcze przedmiotem negocjacji.
Konrad Piasecki: Sądzi pan, że dzisiejsze spotkanie Miller - Schroeder doprowadzi w tej dziedzinie do przełomu?
Jan Truszczyński: Przełomem bym nie nazywał żadnej rozmowy, dlatego że my krok po kroku będziemy się zbliżać do rozwiązania, które będzie do przyjęcia przez obie strony. Na razie stanowiska są dość odległe i dzisiejsza rozmowa jest bardzo ważna, ale pamiętajmy, że Niemcy - mimo że kraj kluczowy - to tylko jedno z piętnastu państw Unii, a trzeba jednomyślności.
Konrad Piasecki: Na koniec poważna rozbieżność, dotycząca pańskiej osoby: zna pan pięć języków czy sześć?
Jan Truszczyński: Jadąc na rozmowę z panem przeczytałem o sobie w "Gazecie Wyborczej", że znam kilka języków, ale przedobrzyli. Zawsze podawałem, że rozumiem po włosku, ale nie mówię - znam pięć i jedną czwartą.
Konrad Piasecki: Jednak tylko pięć...
Jan Truszczyński: Niestety...