Jaki "parytet"? 100 proc. na 8 marca
Jak prawie wszystkim wiadomo, feminazistki zażądały, by na listach do Sejmu znalazło się 50 proc. - no, niechby 30 proc. - kobiet - i ma to być ustawowe...
Ponieważ jestem wrogiem d***kracji, to takie jej ograniczenie przyjmuję z radością: L*d ma wybierać tych, których mu się każe - a nie kogoś innego. Proponuję więc pójść jeszcze dalej: przyznać kobietom 100 proc. miejsc na listach wyborczych - a więc i w Sejmie.
Piszę to najzupełniej poważnie. Takie rozwiązanie ma bowiem liczne zalety.
1) Przede wszystkim: usuwa z Sejmu całą dotychczasową "klasę polityczną". Nie będziemy musieli patrzeć się na zacietrzewione gęby rozmaitych Kaczyńskich, Tusków, Pawlaków, Napieralskich, Macierewiczów i w ogóle tej ferajny, która dziś bezczelnie rozpycha się przed telewizorami. Robią to już dwadzieścia lat - w ramach rekompensaty przynajmniej przez 4 lata w Sejmie powinny być same kobiety! O!
2) Zapewni to lepsze ustawy. Jeśli zwiększenie udziału kobiet w Sejmie z 10 proc. do 50 proc. ma przynieść poprawę ustawodawstwa, to zwiększenie do 100 proc. przyniesie jeszcze większą poprawę...
3) Polska będzie na uściech całego postępowego świata - od Norwegii po Danię, albo i Luksemburg. Będziemy tak chwaleni, że nie będziemy wiedzieli, co robić z pochwałami.
4) Zakładam, że projekt ma dotyczyć kobiet - a nie "feministek". Feministka, jak wiadomo, kobietą nie jest. By uniknąć podszywania się rozmaitych transwestytów, transgenderowców itp. - przyjmowane będą kandydatury kobiet sprawdzonych, wypróbowanych - trójka dzieci wydaje się dobrym kryterium. Taka kobieca kobieta świetnie zna dole prawdziwych kobiet, ich problemy - i może je rozwiązywać.
5) Jest oczywiste, że wtedy Senat będzie czysto męski - bo napcha się tam paruset wspaniałych kandydatów na senatorów. Tym samym radykalnie wzrośnie rola Senatu - czego jestem wielkim zwolennikiem.
6) Skoro w Senacie będą praktycznie sami mężczyźni, w Parlamencie na jednego senatora przypadać będzie 4,6 Posłanki. Jeśli odrzucimy te, które ze zrozumiałych dla mężczyzn względów się nie nadają, wyjdzie idealna proporcja przewidziana przez proroka Mahometa: jeden na cztery. I o to chodzi!
7) Na obrady Sejmu będzie przyjemnie popatrzeć. Panie - wiedząc, że są obserwowane przez 10 milionów telewidzów - będą dbały o kosmetyczkę i makijaż. Dźwięk można zawsze wyłączyć.
8) Kobiety są znacznie mniej wynalazcze niż mężczyźni. Mało kto wie, że większość dyplomów magisterskich w Polsce otrzymują kobiety - ale kobiety dokonują tylko 1,5 proc. wynalazków. To, na co obecnie cierpimy, to "radosna twórczość" Sejmu, który wypichca ustawę za ustawą. Istnieje ogromna szansa, że kobiety wymyślałyby nowych ustaw znacznie mniej - i wszyscy odetchnęlibyśmy.
Czy popierasz żądania kobiet dotyczące parytetów w Sejmie i Senacie?
9) Cierpimy ponadto z powodu niedoróbek w ustawach, które nieustannie trzeba poprawiać. Kobiety uchwalałyby ich dziesięć razy mniej - ale za to, być może, byłyby one dopracowane w drobiazgach - w czym specjalizują się kobiety. Kobiety, powtarzam - nie feministki! Feministki myślą jak mężczyźni.
10) Jeśli ktoś się obawia, że kobiety mogłyby coś zasadniczo spieprzyć - to może spać spokojnie. Od 1-XII-2009 Polska nie jest już suwerennym państwem, Sejm nie może więc uchwalić żadnej ustawy sprzecznej z prawem unijnym - a tego "prawa unijnego" jest tak dużo, że w praktyce niczego zasadniczo psującego uchwalić się nie da.
Nie ma więc najmniejszego powodu, by z okazji 8 marca 2010 Senat i Sejm nie zrobiły kobietom prezentu i nie uchwaliły, że na listach do Sejmu kobietom musi przypadać 100 proc. miejsc!