Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Hofman: Kaczyński nie chce zostać blogerem, chce być premierem

Jarosław Kaczyński napisał, pracownik wkleił - prezes już wie, że blog to sukces - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Adam Hofman.

/RMF

Przez blog ominęliśmy telewizyjny matrix. To nieprawda, że PiS do 10 kwietnia zrezygnował z mówienia o Smoleńsku. Będziemy mówić o katastrofie, gospodarce i służbie zdrowia. Prezes będzie zdecydowany, czasem twardy. Gniew prezesa PiS jest Polsce potrzebny - mówi gość RMF FM.

Konrad Piasecki: Czy Jarosław Kaczyński wie, że został blogerem?

Adam Hofman: - Co za pytanie. Oczywiście, szukamy takich miejsc, przez które można docierać do wyborców, do internautów.

"My szukamy", ale czy Jarosław Kaczyński wie, że znalazł takie miejsce?

- Wie, że znalazł.

Czyli wie, że jest blogerem?

- Napisał dobry tekst, który pojawił się na blogu. Znaleźliśmy formę, która omija matrix telewizyjny i to dobrze.

Dobry tekst, który został już dwa tygodnie wcześniej wygłoszony.

- Nie, to jest inny tekst. On oczywiście opiera się na tym, co Jarosław Kaczyński mówił i co myśli o gospodarce - nowoczesny patriotyzm gospodarczy, tylko że zostało to przystosowane do języka pisanego.

I przyszedł taki dzień, że Jarosław Kaczyński usiadł przed komputerem, wpisał ten tekst i wrzucił samodzielnie do sieci.

- Nie. On to napisał, a wkleił jego współpracownik w biurze.

A czy Jarosław Kaczyński będzie samodzielnie wrzucał teksty, pisał, odpowiadał, polemizował?

- Dziś na pewno na kilka pytań odpowie. Na 1500 komentarzy, które pojawiły się pod jego tekstem pewnie nie, bo to jest niemożliwe.

Jego internetowa biegłość już jest tak duża, że potrafi wklejać linki, przedzierać się przez tajniki internetu?

- Jarosław Kaczyński nie ma aspiracji bycia czołowym polskim blogerem. Ma aspiracje zostać polskim premierem. Blog jest jednym z narzędzi docierania do internautów i mamy tę możliwość.

Bo są złośliwcy, którzy podważają tę biegłość. Marek Migalski mówi, że prezes nie potrafił nawet pisać na maszynie, nie obsługiwał komputera, nie ma bladego pojęcia czym jest portal albo link.

- Bloger Migalski jest złośliwy, ale to jego prawo. Stał się blogerem, bo politykiem już właściwie nie jest.

To Marek Migalski. A prezes?

- A prezes jest politykiem, a blogerem nie chce się stać. Używa bloga jedynie do kontaktu z internautami. Rozumie nowoczesny świat.

Rozumiem, że następny krok to konto Jarosława Kaczyńskiego na Facebooku?

- Oczywiście będą takie miejsca, gdzie Jarosław Kaczyński będzie się pojawiał w internecie siłą rzeczy. Platforma ograniczyła telewizję i radio, więc musimy szukać innych możliwości, przestać się żalić i wygrywać w warunkach, które są narzucone.

Gdyby Jarosław Kaczyński zaczął rano wstawać, ma otwarte zaproszenie do RMF-u. Proszę go namówić. Ale mówiąc już absolutnie serio: czy to jest kolejna próba ocieplenia wizerunku prezesa? Czy to jest marzenie o prezesie, który jest bliżej Polaków, pokazuje się jako normalny człowiek, a nie gdzieś zamknięty w wieży z kości słoniowej?

- Nie. Uważam, że to, co robiła Joanna Kluzik-Rostkowska czy bloger Migalski w kampanii wyborczej, czyli próba ukazania takiej wielkiej zmiany, było błędem. Przez to nie wygraliśmy kampanii wyborczej. Polsce potrzebny jest Jarosław Kaczyński taki, jaki jest. I w tym kontekście, w którym kraj jest w trudnym miejscu na arenie narodowej i w polityce wewnętrznej, właśnie zdecydowany, konsekwentny, czasem twardy Jarosław Kaczyński jest Polsce potrzebny.

Czyli czym są takie próby jak ten blog?

- To jest próba dotarcia do wyborców z Jarosławem Kaczyńskim takim jakim jest.

To jest próba, ale mniej radykalna niż ta Joanny Kluzik-Rostkowskiej?

- Nie, to jest po prostu inne narzędzie dotarcia do ludzi, nic więcej.

Ale chciałby pan, żeby prezes był zagniewany i mniej "smoleński"?

- Chodzi o to, żeby ten gniew był w ważnych dla Polski sprawach. Nie tylko w sprawie Smoleńska, ale także tego, co rząd robi dziś z naszymi emeryturami. Ten gniew prezesa jest Polsce potrzebny.

Czyli ma być i zagniewany i blogerowski.

- Nie, ma być sobą. I on właśnie taki jest potrzebny, by Polsce przywrócić normalność., bo ta normalność jest zagrożona.

A to prawda, że do 10 kwietnia PiS ma mówić jak najmniej o Smoleńsku?

- Nie, to jest jakaś bzdura.

Czyli będziecie mówić to samo co do tej pory.

- Będziemy mówić zarówno o Smoleńsku, bo to jest sprawa stanu i prestiżu państwa na arenie międzynarodowej, ale także o innych sprawach: gospodarczych, społecznych, o służbie zdrowia.

A o Smoleńsku będziecie mówić takim językiem jak do tej pory?

- Będziemy mówili tak, by skutecznie dochodzić do prawdy. My jesteśmy konsekwentni, czyli domagamy się umiędzynarodowienia sprawy, oddania dowodów przez Rosjan oraz wyjaśnienia prawdy do końca. I będziemy mówić to tak, żeby to było skuteczne, bo Donald Tusk nic nie robi.

To jest jeden wątek, jedna sfera, o której mówicie. Ale druga sfera jest taka: samolot nie stracił skrzydła, samolot się nie obrócił, jak to jest możliwe, że tyle osób zginęło, jak to jest możliwe, że samolot się rozpadł.

- Takie pytania trzeba zadawać, bo na nie odpowiedzi nie ma.

Pytanie, czy trzeba stawiać takie tezy, że samolot wcale nie stracił skrzydła w zderzeniu z brzozą?

- Ja nie słyszałem od Jarosława Kaczyńskiego nigdy takiego stwierdzenia.Jarosław Kaczyński w tej sprawie mówił bardzo powściągliwie.

Od Antoniego Macierewicza Pan słyszał?

- Gdyby Antoni Macierewicz nie był taki dociekliwy, to wielu rzeczy w tej sprawie byśmy się nie dowiedzieli. No można się oczywiście naśmiewać, ale też trzeba uznać, że efekty jego pracy są takie, że rząd co jakiś czas musi nam coś powiedzieć, bo tak to milczy i chowa to wszystko w szufladach Millera.

A jakich rzeczy dowiedzieliśmy się dzięki Antoniemu Macierewiczowi? Jednej rzeczy się dowiedzieliśmy.

- Ja naprawdę byłem wielokrotnie, jako rzecznik prasowy, także z nim na konferencjach prasowych. On zadawał wiele pytań. Ja na przykład dzięki jego pytaniom dowiedziałem się o tym, co było w polskich uwagach. To on zadawał te pytania na początku, to znaczy, czy są dowody na to, że generał Błasik był w kabinie i czy są dowody na to, że miał alkohol we krwi. To właśnie na jego zapytania polska strona musiała odpowiadać i to wiemy.

Dzisiaj pan już wie, że był i że miał alkohol?

- Odpowiedź oficjalna polskiej strony, na właśnie te pytania Antoniego Macierewicza była taka, że nie ma jednoznacznych dokumentów, które by to potwierdzały. Dla mnie to wystarczy. Dla ministra Klicha też powinno wystarczyć, by bronić jego honoru, a nie żeby to musiała robić wdowa po nim.

/

Panie pośle, czy pan wciąż wierzy i marzy o koalicji PiS-u z SLD?

- Ja już to wielokrotnie powiedziałem, ze SLD stracił swoją szansę, żeby się zmienić i zostać lewicową, europejską partią.

W którym momencie stracił?

- Jak sięgnął po dinozaury post-PZPR-owskie, po Millera i jak zaatakował frontalnie kościół. To moim zdaniem nie charakteryzuje dzisiejszej lewicy. Stracili swoją szansę, by rozmawiać o współpracy z Prawem i Sprawiedliwością.

Mówi pan o tych samych dinozaurach, które podczas kampanii wyborczej były politykami lewicy średniostarszego pokolenia?

- Nadal tak można o nich powiedzieć, ale wtedy nie zajmowali czołowych funkcji. Dopiero po wyborach Leszek Miller stał się szefem think tanku, zaczął być twarzą lewicy. No niestety lewica się zmieniała na gorsze.

Czyli SLD z Millerem to nie może być partner koalicyjny ani partner do współpracy dla PiS-u?

- SLD z Millerem, SLD atakujące kościół, SLD nie zajmujące się najważniejszymi sprawami Polski, tylko mniejszościami.

A słyszał pan kiedyś SLD, które nie atakowało Kościoła?

- Zależy od rozkładania akcentów. Ja znam SLD, które na przykład za czasów rządu tego Kościoła nie atakowało. Ba, czasem nawet zachowywało się racjonalnie w tej sprawie.

Czyli to SLD przekreślamy grubą kreską.

- No przekreślamy. Napieralski poszedł złą droga. Mam nadzieję, że z niej zawróci, także dla niego samego, bo życzę mu jak najlepiej.

Lista PiS-u, gdańska jedynka jest otwarta dla Marty Kaczyńskiej?

- Za dziewięć miesięcy wybory, w wakacje będziemy mówić o listach. Marta Kaczyńska jest osobą prywatną, a to wszystko co się wokół niej dzieje, czyli takie wciąganie jej przez różnych polityków do polityki...

Ona się sama wciąga.

- Nie, nie, ona nic takiego nie robi.

Ona sama udziela wywiadów, w których mówi, że nie wyklucza wejścia do polityki, a jej mąż jeszcze bardziej chce ją do niej wepchnąć.

- Ale to, co się teraz wokół niej dzieje, czyli Marta Kaczyńska w PiS-ie, to jest właśnie reakcja na to, że powiedziała mocne, prawdziwe słowa, które zabolały.

Jaka jest ostateczna odpowiedz na pytanie: Czy może się pojawić na listach, czy to jest wykluczone? Jeśli ona będzie chciała.

- To zależy od niej i od jej udziału w polityce. To nie będzie tak, jak z synem Wałęsy w Platformie, że za to, że jest synem Wałesy stał się posłem i europosłem. Marta Kaczyńska, jeżeli będzie chciała i zaangażuje się w politykę, to tak, ale to jest pytanie do niej i do Jarosława Kaczyńskiego.

Za samo to, że jest córką Lecha i Marii Kaczyńskich, nie ma wejścia w politykę?

- Jarosław Kaczyński wielokrotnie mówił o tym, że zasady muszą być czyste i muszą obowiązywać wszystkich.

/
RMF

Zobacz także