Brudziński: Tusk jest na liście narodowej hańby
- Za to, co działo się przed i po Smoleńsku, Tusk jest na liście hańby narodowej - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Joachim Brudziński.
- Dzisiejsza wizyta Miedwiediewa wiele nas kosztuje, jesteśmy upokorzeni oddaniem śledztwa, cieszę się tylko, że w planie wizyty nie ma punktu, kiedy Komorowski pod pachę z Jaruzelskim i Miedwiediewem złożą kwiaty pod pomnikiem poległych żołnierzy radzieckich. Mam nadzieję, że za cichą zgodę na Rurociąg Północny, Tusk i Sikorski poniosą odpowiedzialność karną. Na sukces poczekamy do kolejnych wyborów - mówi Brudziński o wynikach II tury wyborów samorządowych.
Konrad Piasecki: Mało pana było ostatnio w mediach. To partia pana ukrywała czy sam pan sobie zaaplikował kwarantannę?
Joachim Brudziński: - Panie redaktorze, proszę sprawdzić. Zawsze, ilekroć w partii są wybory, ja medialnie milknę, bo jest inna robota. Politycy dzielą się na tych, którzy mają bardzo duże parcie na mikrofon i szkło i na tych, którzy czasami muszą ciężko popracować. Ja się zaliczam do tych, którzy wybierają pracę na rzecz zamilknięcia medialnego. Myślę, że to jest dobra strategia.
Ciężko pan pracował, tylko mało pan wypracował, bo Prawo i Sprawiedliwość przegrało te wybory. Chyba nie ma co tego ukrywać.
- Ja wiem, że jest takie chciejstwo u części publicystów politycznych i od kiedy właściwie jestem aktywny politycznie to słyszę o tym, że mało ugraliśmy, mało wygraliśmy. Właściwie nas już powinno nie być, bo od 2005 roku słyszymy, że PiS albo się rozpada albo przegrywa wybory. A ja chcę panu powiedzieć, że zarejestrowaliśmy najwięcej ze wszystkich komitetów, bo 32 tys. kandydatów. Mamy tyle samo samorządowców, co 4 lata temu, a proszę sobie przypomnieć, co się przez te 4 lata działo, również w tej przestrzeni medialnej - jak byliśmy atakowani, krytykowani. Mamy ponad 4 tys. samorządowców. Nasi konkurenci mogą tylko pomarzyć, również ci, którzy od nas poszli, o takiej bazie. Poradzimy sobie.
Czyli mam dzisiaj rano bić panu brawo i mówić: świetnie, świetnie, świetnie panie przewodniczący?
- Niech pan przeanalizuje to wszystko, co przez te 4 lata pod naszym adresem padało, również z pana ust - jacy jesteśmy już skazani na totalna porażkę, a prawda jest troszeczkę inna. Jesteśmy partią...
Analizuję i widzę, że to kolejne przegrane wybory przez Prawo i Sprawiedliwość i to trudno uznać za triumf.
- Ale w demokracji czasami tak bywa i proszę przyjąć, że 20 lat tej polskiej ułomnej demokracji to naprawdę krótki okres i czasami partie polityczne czekają dosyć długo na to, żeby do władzy powrócić. My budujemy Prawo i Sprawiedliwość nie na jedną kadencję, my się na siebie nie obrażamy i nie zamierzamy partii zwijać tylko dlatego, że uzyskaliśmy taki sam wynik jak 4 lata temu. Poczekamy na ten sukces do kolejnych wyborów. Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią jednej kadencji tylko, jestem przekonany, partią na trwale zakorzenioną na polskiej scenie politycznej.
Czyli nie będzie żadnych rozliczeń za te wyniki. Będą tylko pochwały.
- Od rozliczania to już jesteście wy, mówię wy dziennikarze, nie w jakimś tam pejoratywnym tego słowa znaczeniu, bo rzeczywiście tak powinno być, tylko na boga...
Taka jest nasza rola.
- Tak, tylko niechże ta rola będzie też jakoś poukładana w pewnym porządku. Otóż, zacznijcie rozliczać rządzących. Dajcie spokój opozycji. Opozycja wystarczająco dużo po łbie dostaje od obecnie rządzących. Weźcie się za rządzących, wy dziennikarze, pan redaktor.
Zacznijcie wygrywać wybory, a nie pouczajcie dziennikarzy. Musielibyśmy dokładnie tak samo powiedzieć.
- To ja jestem przekonany, że weźmiecie się wtedy na pewno za rządzących. Tak jak nie zabrakło wam determinacji, żeby walić w nas jak w bęben, kiedy rządziliśmy.
Nuży to wieczne spychanie odpowiedzialności na media, panie pośle.
- 3 lata po przegranych wyborach, już tych krajowych, przez Prawo i Sprawiedliwość, a ta siła rozpędu walenia jak w bęben w Prawo i Sprawiedliwość u części dziennikarzy jakoś nie zanika. Można odnieść wrażenie, że narasta.
To dlaczego skoro jest tak świetnie partia się panu rozpada?
- A co pan nazywa rozpadem?
Odejście tak wielu polityków, tak wielu posłów do ugrupowania Joanny Kluzik-Rostkowskiej to nie jest rozpad?
- Pan mówi: tak wielu. Ja się raptem doliczyłem kilkunastu.
17 posłów w tej chwili, a słyszę, że kolejne struktury już zgłaszają akces do PJN.
- No tak, ale my mamy ponad 140. PJN, złośliwi to tłumaczą jako "Podróbki jednak niewiarygodne", inni z kolei mówią "Pomidorowa jest najsmaczniejsza". Jest pewien problem, otóż pomimo tych 17, jak pan mówi, bardzo rozpoznawalnych polityków i ciężko pracujących, a jak ciężko to dał dowód, pana ulubieniec skąd inąd, pan Migalski, który ku zdumieniu i zaskoczeniu pani profesor Staniszkis u pana Rymanowskiego pokazywał swoje zajady, czy jednego zajada, jako dowód swojej ciężkiej pracy. Oni osiągają 1 proc. Rozumiem, że jak Migalski będzie miał dwa zajady, to dojadą do 2 proc. Jakoś sobie poradzimy.
Fałszywa i niepotrzebna skromność, bo to pan jest moim ulubieńcem.
- Bóg zapłać.
Panu żal utraty którejś z postaci PJN?
- Na pewno mnie pan nie namówi na to, żebym jakoś w sposób agresywny w stosunku do moich byłych, byłych podkreślam, koleżanek i kolegów się wypowiadał.
Ja chcę pana namówić na uronienie łzy.
- Dzisiaj paliwem dla tego tworu PJN jest nasza wzajemna polemika, więc ja nie zamierzam polemizować ani z Joanną Kluzik-Rostkowską, ani z panią Elą Jakubiak. Wiem jedno, bardzo ciężko z wieloma z tych osób, które dzisiaj są w tym PJNie pracowałem przy różnego rodzaju kampaniach wyborczych. I wiem to najlepiej, że ich ocena jest niejednokrotnie bardzo, ale to bardzo zawyżona. I jakoś nie mogę wzbudzić w sobie jakiegoś wielkiego lęku czy strachu. I wiem też najlepiej, jak się ten projekt polityczny skończy. Skończy się zajadami Migalskiego.
A może skończy się tym, że wpadniecie sobie znowu w ramiona?
- Serce naszego lidera jest wielkie i nie mogę wykluczyć, że przynajmniej części z nich kiedyś zechce tę zdradę wybaczyć. Ale nie sądzę, żeby to nastąpiło zbyt prędko, bo też poziom pewnego, że tak powiem, zacietrzewienia jest tak wielki, jak też i ten rów, który tak naprawdę wykopał między nami Palikot. Ci, którzy już w lipcu w ramiona Palikota wpadali nie mają raczej czego szukać w Prawie i Sprawiedliwości.
Tworzycie chyba legendę o tym Palikocie. A propos kopania rowu. Widok Putina, który ściskał Donalda Tuska 10 kwietnia bardzo pana dotknął. Dzisiejszy przyjazd Miedwiediewa też pana dotyka?
- Ja myślę, że ten widok, to nie miejsce i czas na trywializowanie tego, co mówiłem kiedyś u pani redaktor Moniki Olejnik. Podpisuję się pod tym, co wtedy powiedziałem obiema rękami i uważam, że Donald Tusk za katastrofę smoleńską, tak naprawdę, jest już na liście hańby narodowej. I ta odpowiedzialność polityczna prędzej czy później go dotknie. Dzisiaj możemy mówić tylko o odpowiedzialności moralnej.
Na liście hańby narodowej? Ale za to, że ta katastrofa się wydarzyła czy za to, co działo się po katastrofie?
- Za to, co się wydarzyło zarówno przed katastrofą, jak i też tuż po tej katastrofie. Natomiast wracając do wizyty Miedwiediewa, mogę powiedzieć tylko tyle, że nas jako Polaków ta wizyta bardzo, ale to bardzo wiele kosztuje. Bo jesteśmy upokorzeni oddaniem śledztwa właśnie przez Tuska Rosjanom. Jesteśmy tutaj w Szczecinie upokorzeni, w Świnoujściu. Zgodą, cichą zgodą Donalda Tuska, Komorowskiego, Sikorskiego na położenie gazociągu północnego, między innymi, na torze podejściowym do portu w Szczecinie i Świnoujściu, co na trwałe nas wyklucza z konkurencyjności wobec portów niemieckich. Jest na to zgoda, jest to projekt rosyjsko-niemiecki, przypominam, i ta zgoda Tuska, Sikorskiego też, kiedyś, nie tylko w sensie politycznym, ale mam nadzieję także i w sensie karnym, go dotknie. Bo jest to działanie na szkodę interesu polskiej gospodarki, polskich portów. Jakoś cicho na ten temat. Nikt o tym nie mówi, nie chce mówić. Dziennikarze nie chcą podejmować tego tematu. Bardzo drogo kosztuje nas kontrakt gazowy. Będziemy płacić przez najbliższe kilkadziesiąt lat bardzo drogo za gaz, którego tak naprawdę, na rynku jest coraz więcej. Pod znakiem zapytania staje inwestycja w Świnoujściu - gazoport.
Wiem, że, pan mógłby tak długo, ale czas nam się nieubłaganie kończy.
- Czyli ta wizyta może być atrakcyjna właśnie z punktu widzenia tego plastikowego PR-u, w czym naprawdę Donald Tusk z Komorowskim są znakomici. Ja mogę tylko wyrazić swoje zadowolenie, że w oficjalnym programie wizyty nie ma punktu, że Komorowski "pod pachę" z Jaruzelskim i z Miedwiediewem nie udadzą się do Osowa, pod pomnik bolszewików, którzy zginęli w 20. roku. Z tego powodu na pewno mogę wyrazić zadowolenie.