Chile: Gigantyczny protest przeciwko prywatnym funduszom emerytalnym
W niedzielę, 21 sierpnia, w Chile miały miejsce masowe demonstracje uliczne przeciw prywatnym funduszom emerytalnym AFP (Las administradoras de fondos de pensiones). Demonstrujący domagali się całkowitej likwidacji tych funduszy i przywrócenia publicznego solidarnościowego (repartycyjnego) systemu emerytalnego. Jak podaje główny organizator protestów, organizacja NoMasAFP, wzięło w nich udział około 1,5 mln osób, co oznacza niemal 10 proc. ogólnej liczby ludności kraju, liczącego ok. 18 mln mieszkańców. Protest w Chile komentuje dla Interii prof. dr hab. Leokadia Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Protesty miały miejsce w ponad 100 miejscowościach i nastąpiły w krótkim czasie po poprzednich masowych demonstracjach ulicznych mających miejsce w lipcu br., w których wzięło udział ponad milion osób. Tak masowy sprzeciw społeczny wobec obowiązującego od 1981 r. systemu emerytalnego wynika z tego, że nie jest on w stanie zapewnić większości członków AFP nawet minimalnej emerytury i skazuje ich na dramatyczne ubóstwo w okresie starości.
Jak to się ma do Polski?
Chilijskie doświadczenia są dla Polski bardzo ważne, gdyż przeprowadzona w 1999 r. w naszym kraju radykalna reforma emerytalna, obejmująca ustanowienie przymusowego drugiego filara, czyli OFE, była wzorowana na reformie, którą w 1981 r. zrealizowano w Chile. Wtedy, w czasie dyktatury generała Augusto Pinocheta, przeprowadzona została całkowita prywatyzacja emerytur, gdyż cała składka emerytalna pobierana od wynagrodzeń pracowników została skierowana do zarządzania przez prywatne fundusze AFP i inwestowania na rynku finansowym. W starym systemie, zapewniającym wysokie emerytury, pozostawiono tylko wojsko i policję. Nowy system emerytalny, wprowadzony przy użyciu terroru i represji wobec przeciwników reformy, pozbawiony był, i w dalszym ciągu jest, jakiejkolwiek legitymizacji społecznej.
Nieudane korekty
Kilkadziesiąt lat funkcjonowania tego sprywatyzowanego, zgodnie z neoliberalną ideologią, systemu pokazuje, że okazał się on całkowitą katastrofą, zarówno z punktu emerytów, jak i finansów publicznych.
Już wiele lat temu miały miejsce w Chile masowe protesty przeciw funduszom AFP. Wtedy protestujący byli traktowani przez władze gazem łzawiącym i wodą z armatek. Obietnice dotyczące zmian w systemie emerytalnym były jednym z czynników, które przyczyniły się do zdobycia władzy przez obecną prezydent Chile Michelle Bachelet. W 2008 r. czasie jej pierwszej kadencji (2006-2010) zastosowano w funduszach pewne drobne zmiany, które nie zmieniły jednak istoty całego systemu, a faktycznie przyczyniły się do jego podtrzymania.
By uspokoić nastroje społeczne wprowadzony został, finansowany z budżetu państwa, system niewielkich zasiłków emerytalnych dla tych osób, które w funduszach AFP nie były w stanie wypracować żadnej emerytury i zostałyby bez środków do życia na starość. Konieczne okazało się także wprowadzenie dofinansowania z budżetu do większości emerytur wypłacanych z AFP do poziomu minimalnej emerytury gwarantowanej. Trzeba podkreślić, że mimo wprowadzonej wtedy pomocy państwa do tego systemu, wkrótce okazało się, że dalej nie jest on w stanie zapewnić emerytur, które uchroniłyby ludzi przed dotkliwą biedą w okresie starości.
Trzy propozycje
Kolejne protesty społeczne przeciw głodowym emeryturom wymusiły podjęcie przez władze następnej próby reformy tego systemu. Badania opinii publicznej przeprowadzone w 2014 r. pokazały, że aż 92 proc. mieszkańców Chile nie popiera funduszy AFP i obwinia je za niskie emerytury.
Na skutek presji społecznej, w kwietnia 2014 r. prezydent Michelle Bachelet specjalnym dekretem powołała Prezydencką Komisję Doradczą ds. Reformy Systemu Emerytalnego (Comisión Asesora Presidencial sobre el Sistema de Pensiones).
We wrześniu 2015 r. Komisja, której także byłam członkiem, przekazała pani prezydent raport końcowy ze swych prac. W raporcie, poza diagnozą, znalazły się trzy główne propozycje zmian w systemie emerytalnym:
Pierwsza z nich, autorstwa m.in. członków Komisji rekrutujących się ze Stanów Zjednoczonych, zakłada utrzymanie systemu AFP bez zmian, za to obciążenie pracowników wyższą składką i podniesienie wieku emerytalnego, a także wyższe wydatki państwa dla najuboższych emerytów.
Druga propozycja, autorstwa profesorów chilijskich, przewiduje zredukowanie systemu AFP o połowę, co miałoby umożliwić podniesienie emerytur o 20 proc.
Trzecia propozycja została przedstawiona przeze mnie w oparciu o model opracowany przez renomowany chilijski instytut CENDA (Centro de Estudios Nacionales de Desarollo Alternativo). Propozycja zakłada całkowitą likwidację funduszy AFP, przywrócenie tradycyjnego solidarnościowego systemu oraz podniesienie wszystkich emerytur o co najmniej 75 proc. Tak znaczący wzrost emerytur byłby możliwy bez podnoszenia wieku emerytalnego w ogóle, zarówno teraz, jak i w przyszłości, dzięki temu, że składki emerytalne pobierane na bieżąco od 10 mln pracowników byłyby w całości przeznaczone na wypłatę bieżących emerytur. Obecnie na ten cel fundusze AFP przeznaczają tylko około jednej trzeciej tych składek, a reszta trafia na rynek finansowy, w tym znaczna część za granicę. Składka emerytalna byłaby podniesiona dopiero za 20 lat, czyli po tym, jak wyczerpałyby się aktywa zgromadzone obecnie w funduszach AFP, które to aktywa byłyby od razu w całości przeniesione pod zarząd państwa do funduszu rezerwy emerytalnej.
Pieniądze w rękach finansjery
Obecnie w AFP znajdują się aktywa o wartości około 170 mld USD (ponad 60 proc. PKB Chile), w tym ponad 40 proc. jest zainwestowanych za granicą, głównie w Stanach Zjednoczonych. Szacuje się, że przy obecnym systemie, aktywa zgromadzone w AFP już nigdy nie wrócą do finansów publicznych i obywateli Chile, gdyż system ten jest tak ukształtowany, że na wypłatę bieżących emerytur wystarcza tylko około jednej trzeciej składek emerytalnych, które trafiają co miesiąc do funduszy. Nadwyżka składek nad wypłatami emerytur bezpowrotnie pozostanie więc w rękach instytucji finansowych.
Tymczasem większość członków AFP nie tylko nie jest w stanie otrzymać obiecanej za czasów generała Pinocheta godnej emerytury, ale nawet takiej emerytury, która zapewniłaby minimum egzystencji. Dla wielu osób oznacza to konieczność pozostawania na rynku pracy (o ile ktoś ma zatrudnienie) wiele lat powyżej ustawowego wieku emerytalnego wynoszące 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Rzeczywisty, przeciętny wiek emerytalny w Chile wynosi aż 70 lat. Często nawet osoby 80-letnie muszą jeszcze pracować. Niejedną osobą może wstrząsnąć opublikowany niedawno widok 92-latka zarabiającego na życie sprzątaniem chodników.
Badania pokazały, że opłaty na rzecz AFP pochłaniają od 20 do 40 proc. otrzymanych przez fundusze składek. Czynnikiem redukującym wartość rynkową aktywów zgromadzonych w AFP były dotychczas także kolejne kryzysy finansowe i załamania giełdowe, a także różne, trudne do skontrolowania przez państwo, transakcje przeprowadzane przez fundusze. Wszystko to tłumaczy przyczynę wielkiej skali buntu społecznego wobec istniejącego systemu emerytalnego.

Poprzez niedzielne masowe protesty społeczeństwo Chile pokazało też, że nie zgadza się na propozycje, które prezydent Bachelet przedstawiła 10 sierpnia br., czyli po lipcowych protestach. Sprowadzają się one w istocie do nieznacznych zmian w systemie AFP oraz do obciążenia pracodawców dodatkową składką emerytalną w wysokości 5 proc. wynagrodzenia pracownika oraz zwiększenia wydatków z budżetu państwa na cele emerytalne.
Organizatorzy protestów zapowiadają, że walka będzie toczyć się aż do skutku. Jej celem pozostaje doprowadzenie nie tylko do likwidacji funduszy AFP i przywrócenia stosowanego powszechnie w świecie solidarnościowego systemu emerytalnego, ale także zagwarantowanie tego systemu w nowej chilijskiej konstytucji.
Prof. Leokadia Oręziak
Kierownik Katedry Finansów Międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Autorka książki "OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce" (2014)
(śródtytuły pochodzą od redakcji)