Jolanta nie miała żadnych przeczuć. Wróciła z pracy, zjadła obiad z mężem i włączyła telewizor. Ksiądz Konrad Kościk do Wolbromia przyjechał z Częstochowy. Nigdy wcześniej nie był w domu Joli. Drogę wskazali mu miejscowi policjanci. Kobieta kątem oka dostrzegła duchownego na progu drzwi. Zdziwiła się, co sprowadza rektora seminarium diecezji sosnowieckiej o tej porze. Znała kapłana, ponieważ jej syn Mateusz od pięciu lat był klerykiem, a kilka miesięcy wcześniej został diakonem. - Stało się coś złego - wyszeptał Kościk. Jolanta usiadła na kuchennym krześle, ksiądz uklęknął obok. - Mateusz nie żyje - powiedział. - Zamordowali go - rzuciła Jolanta. Skąd jej to przyszło do głowy, tego nie wie. Kiedy do kuchni weszli policjanci, zobaczyli duchownego i Jolę, obaj klęczeli i płakali. Informacja o tym, że ktoś zaatakował nożem 26-letniego diakona diecezji sosnowieckiej, pojawiła się w mediach 7 marca. Najpierw dowiedziała się Polska, kilka godzin później Jolanta. 1. Mateusz uporządkował dokumenty, spakował sutannę, przewiesił torbę z laptopem przez ramię i ruszył w kierunku garaży. Chłopak od kilku miesięcy mieszkał przy ul. Kościelnej w Sosnowcu. Do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny trafił we wrześniu 2022 r., po święceniach diakonatu. To pierwszy poważny krok na drodze do bycia księdzem. Kościelny monitoring uchwycił, jak Mateusz ze spakowaną sutanną i laptopem mija bramę i idzie w stronę garaży. Kilka chwil później na nagraniu widać księdza Roberta, który podąża za Mateuszem. Młody diakon zdąży jeszcze schować torbę z rzeczami osobistymi do bagażnika. Wśród nich jest jego praca magisterska. Pisał ją przez ostatnie miesiące, za kilka godzin ma ją pokazać w seminarium swoim przełożonym. Czy Mateusz zauważa idącego za nim księdza Roberta, a jeśli tak - to kiedy? Czy chłopak dostrzega nóż w ręce duchownego? Czy diakon próbuje się bronić, rozmawiać lub uciekać? Tego nie wiemy. Kamera nie rejestruje kluczowego momentu. Miejsce ataku jest poza jej zasięgiem. Chwilę później na nagraniu widać, jak ksiądz Robert wraca do budynku i po chwili ponownie wychodzi. Niektórzy opowiedzą potem, że duchowny używał ostrego narzędzia do otwierania swojego garażu, bo zamek często się psuł. Przeprowadzona później sekcja zwłok wykaże, że Mateusz otrzymał 11 ciosów nożem w klatkę piersiową i szyję. Ksiądz Robert wrócił do budynku, w którym mieszkał i natychmiast z niego wyszedł. Ruszył w kierunku torów kolejowych. 2. - Bóg miał jakiś plan. Jaki - tego nie wiem - mówi Jolanta. Znajdujemy się w tej samej kuchni, w której dowiedziała się o śmierci syna. Kobieta ma krótko ścięte czarne włosy, stoi oparta o kuchenny blat, w tej pozycji wytrwa przez całą naszą rozmowę, która potrwa kilka godzin. - Żyję z dnia na dzień. Wstaję rano, otwieram oczy i pierwsza myśl: Mateusz nie żyje. Potem płaczę albo zbieram się do pracy, zależy, ile mam czasu. Wychodzę, rozmawiam z ludźmi, czasem się nawet śmieję. Mam chwile załamania, każdego dnia. Kobieta Bogu zdaje jedno pytanie: dlaczego zabrał jej syna tak wcześnie. Kiedy wypowiada to zdanie, nie słychać wyrzutów, jest próba zrozumienia. 3. Mateusz wyszedł na balkon swojego wrocławskiego mieszkania, które wynajmował od kilku miesięcy. Przyjechał do stolicy Dolnego Śląska, aby rozpocząć naukę na miejscowej politechnice. Marzył, o tym, żeby zostać inżynierem. Od kilkunastu tygodni czuł wewnętrzną pustkę. Nie wie, jak długo stał na balkonie. Jakiś czas temu wrócił z kościoła, była niedziela. W myślach zadał pytanie: Boże, czego ode mnie chcesz. I wtedy usłyszał wewnętrzny głos, mówiący mu: pójdź za mną. To właśnie wtedy zdecydował, że zostanie księdzem. Wszystko to wiemy z kazania Mateusza, jednego z nielicznych, które wygłosił. Chłopak urodził się w październiku 1997 r., był jedynakiem, który wychował się w niewielkiej miejscowości pod Wolbromiem (woj. małopolskie). Lubił tańczyć, chodzić w góry, jeździć samochodem, a w wolnych chwilach oglądać mecze Wisły Kraków. W rodzinnym archiwum zachowało się zdjęcie: Mateusz w sutannie, a pod nią koszulka z herbem jego ukochanego klubu. Kiedy miał kilka lat, zanotował w zeszycie, że chciałby zostać księdzem. Rodzina znajdzie te notatki dopiero po jego śmierci. W drugiej klasie podstawówki udawał, że odprawia mszę świętą, tabletki służyły za hostię. W wieku 15 lat razem ze swoimi babciami śpiewał godzinki. Przez lata był ministrantem, a potem lektorem parafii św. Katarzyny w Wolbromiu. Do seminarium diecezji sosnowieckiej wstąpił w 2017 r. Andrzej, tata Mateusza: Jego całe życie kręciło się wokoło kościoła. On się wiary nie wstydził. 4. Kilka dni przed śmiercią Mateusz dzwoni do kolegi. Opowiada mu o wiadomościach z pogróżkami, jakie dostaje od księdza Roberta. Z opowieści diakona wynika, że o wszystkim poinformował proboszcza, a ten miał uznać, że problem powinni rozwiązać między sobą. Mateusz nie zdradza szczegółów. - Opowiem, jak wrócę za kilka dni do seminarium - mówi. Do rozmowy nigdy nie dojdzie. W dniu, w którym mają się spotkać, chłopak zostanie zamordowany Jolanta: On nigdy mi nic nie mówił o jakichś problemach z tym księdzem. Krystyna, siostra Joli: Kiedyś, jak Mateusz był u mnie i ładował telefon, to widziałam, że dzwoni ksiądz Robert. Tylko tyle. Z rozmów z osobami związanymi z bazyliką katedralną: ksiądz Robert wmówił sobie, że Mateusz go oczernia w oczach przełożonych i twierdzi, że jest leniwy. Duchowny raz miał usłyszeć tylko, że powinien być bardziej pracowity, jak Mateusz. 5. Ksiądz Robert urodził się w marcu 1978 r. i był starszy od Mateusza o 19 lat. Do seminarium wstąpił niedługo po ukończeniu szkoły średniej. Praktykę diakońską odbył w Dąbrowie Górniczej. Kapłanem został w 2004 r., a święceń udzielił mu nieżyjący już biskup Adam Śmigielski. Kiedy ksiądz Robert trafił do pierwszej parafii, Mateusz miał kilka lat. Przez lata duchowny pracował w: Sosnowcu, Jaworznie czy Bolesławiu. W niektórych miejscach służył tylko rok i był przenoszony w inne. Jadę śladami posługi księdza Roberta, odwiedzam kolejne plebanie, próbuję porozmawiać z mieszkającymi tam duchownymi. "Bez zgody biskupa nie mogę rozmawiać o tej sprawie", "każdą wizytę dziennikarza muszę zgłosić do kurii", "jestem posłuszny biskupowi, nie będę rozmawiać" - te zdania padną z ust kapłanów wielokrotnie. Jeśli już ktoś zdecyduje się mówić, to tylko anonimowo i ogólnikowo. Jeden z duchownych mówi wprost: jak sprawa prokuratorska się zakończy, wszystko opowiem. Z nielicznych wypowiedzi maluje się obraz księdza Roberta jako osoby, która ma problemy z agresją, bywa nieprzewidywalna, jest wyalienowana, miewa urojenia, wymyśla historie, ma poczucie niezrozumienia, jest wrażliwa na swoim punkcie, uważa innych kapłanów za gorszych, unika ludzi. 6. Plebania bazyliki katedralnej mieści się przy ul. Kościelnej w Sosnowcu. Otoczona jest metalowym czarnym płotem. Elementy ogrodzenia zakończone są ostrymi grotami. Bramka, przez którą można przejść, jest zamknięta, a domofon nie działa. Budynek przypomina bardziej niedostępną twierdzę, niż plebanię, gdzie wierni mogą szukać pomocy w każdej chwili. Chcę porozmawiać z księdzem Janem Gaikiem. To proboszcz bazyliki katedralnej i jeden z ważniejszych księży w diecezji. - Diakon mówił, że ksiądz Robert posądza go o jakąś rzecz, której nigdy nie zrobił. Przeprowadziłem wspólną rozmowę z księdzem Robertem i diakonem Mateuszem, żeby ksiądz Robert zaprzestał wysyłać diakonowi takie wiadomości. Ksiądz Robert oświadczył, że ta sprawa jest już zakończona i nie będzie do niej powracał. Po rozmowie śniadanie i obiad w tym dniu upłynęły w bardzo miłej atmosferze. Uważałem, że to zbyt błaha sprawa, by o tym powiadomić kurię - tłumaczy ksiądz Gaik. 7. Jolanta kładzie na stolę teczkę z herbem biskupa Kaszaka i łacińską maksymą: Facere voluntatem Tuam - pełnić wolę twoją. Kapłan stoi na czele diecezji sosnowieckiej od 2009 r. W latach 90. ubiegłego wieku trafił do Rzymu, gdzie na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża odbył studia z zakresu teologii moralnej. Przez lata pracował w Papieskiej Radzie ds. Rodziny. W teczce, którą Jolanta położyła na stole, znajduje się dekret biskupa Kaszaka. "Mając na uwadze potrzeby duszpasterskie diecezji sosnowieckiej, kierują czcigodnego diakona na praktykę duszpasterską do parafii katedralnej pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Sosnowcu". Mateusz nie chciał tam iść, modlił się, aby hierarcha podjął inną decyzję. - Dla mnie po czasie brzmi to jak wyrok śmierci - mówi Andrzej, tata Mateusza. 8. Po tym, jak ksiądz Robert wyszedł z budynku przy ul. Kościelnej w Sosnowcu i ruszył w stronę torów, skontaktował się z jednym z kapłanów diecezji sosnowieckiej. Ten jest przerażony, w panice usuwa ślady kontaktu z księdzem Robertem z telefonu. Chcę porozmawiać z tym duchownym. - Muszę zapytać biskupa o zgodę, bez tego nie mogę rozmawiać. Jestem posłuszny - odpowiada. I prosi o kontakt za kilka dni. Dzwonię. - Nie mogę rozmawiać, dostałem zakaz od biskupa - słyszę głos w słuchawce. Pytam o sytuację z księdzem Robertem, kapłan przerywa połączenie. Po chwili przesyła wiadomość: "Już przedstawiłem moje stanowisko. Wszystkiego dobrego". O tym, że w testamencie ksiądz Robert zapisze mu m.in. pieniądze, nie wspomni. 9. Dwa dni przed zabójstwem Mateusza ksiądz Robert zmienia zapisy testamentu. W dokumencie zapisuje, że chce mieć katolicki pogrzeb. Stawia jeden warunek: biskup nie może brać w nim udziału. Grób duchownego znajduje się w jednym z miast Zagłębia Dąbrowskiego. Marmurowa płyta, a na niej krzyż, pod nim data jego urodzin i śmierci. Został pochowany obok swojej mamy. Na płycie ktoś zostawił znicz z napisem: "W krainie życia ujrzę dobroć Boga, bo w domu Ojca jest mieszkań wiele". O testamencie pozostawionym przez księdza Roberta opowiedzieli mi klerycy, a im biskup Kaszak. Do spotkania doszło kilka dni po morderstwie Mateusza w budynku seminarium w Częstochowie. Kuria potwierdza, że takie zdarzenie miało miejsce. Spotkanie składało się z dwóch części. W pierwszej mówił biskup podkreślał, że ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne, że pójście do psychologa nie jest wstydem, mówił, żeby zwrócić uwagę na tych kolegów, którzy nagle stają się wycofani i nie biorą udziału w życiu wspólnoty. W drugiej części spotkania pytali klerycy: dlaczego doszło do zdarzenia, czy ksiądz Robert zabił Mateusza, czy duchowny był chory, co zrobiono, aby temu zapobiec. 10. Miesiąc po śmierci Mateusza w sosnowieckiej katedrze gromadzą się kapłani z całej diecezji. W kościele katolickim trwa Wielki Tydzień, a księża z tej okazji biorą udział w mszy krzyżma świętego. Przewodnicz jej biskup Kaszak. - Zdrowie psychiczne wpływa na to, co i jak myślimy i co robimy. Zaburzenia zdrowia psychicznego mogą doprowadzić do tragedii, o czym bardzo boleśnie przekonaliśmy się w naszej diecezji. Stanęliśmy przed tragedią, która nas bardzo zaskoczyła. Nasze serca pogrążyły się w bezsilności i bardzo często w złości - powiedział hierarcha podczas kazania do księży. O tym, że ksiądz Robert bywa agresywny, opowiada rzeczy, które się nie wydarzyły, rzuca fałszywe oskarżenia i zamyka się w swoim świecie, duchowni diecezji sosnowieckiej mówili od lat. Jeden z nich zapytał kiedyś Mateusza, jak radzi sobie w relacjach z Robertem. W końcu mieszkali w jednej parafii. - Schodzę mu z drogi - miał odpowiedzieć chłopak. To właśnie "trudny charakter" był powodem tak częstych przenosin z parafii na parafię. O tym, że kapłan potrzebuje pomocy, świadczy jedna z historii. Ksiądz Robert wierzył w to, że kiedyś zostanie papieżem. Wybrał nawet sobie imię: Oktawiusz I. Duchowny miał swój pastorał, biskupie szaty, zrobił sobie też herb i pieczęć. Czasem zakładał stroje zarezerwowane dla biskupów i kardynałów i robił sobie w nich zdjęcia. O swoich problemach ze zdrowiem psychicznym ksiądz Robert poinformował biskupa Kaszaka w 2018 r. Dodał, że pozostaje pod opieką specjalisty. W czerwcu 2022 r. duchowny ponownie spotkał się z hierarchą. Poprosił o zmianę decyzji dotyczącej skierowania na kolejną parafię. Miesiąc po tym spotkaniu kapłan dostarczył zaświadczenie o tym, że odbywa leczenie psychiatryczne, ale jest zdolny do wykonywania obowiązków zawodowych. Podczas rozmowy poprosił o skierowanie do bazyliki katedralnej i zmniejszenie obowiązków duszpasterskich. W sierpniu 2022 r. biskup Kaszak przystał na jego prośbę, nakazując mu jednocześnie udanie się do psychologa. Kilka tygodni przed śmiercią Mateusza ksiądz Robert przestał zażywać przepisane przez lekarzy tabletki. 11. Jolanta, mama Mateusza: W pewnym sensie ten ksiądz Robert też jest ofiarą, bo mu nikt nie pomógł. Ja mam żal do biskupa, że skoro wiedział o tych problemach, to czemu pozwolił mu na działalność duszpasterską? Andrzej, tata Mateusza: Myśmy z żoną rozmawiali, że nie mamy żalu do tego Roberta. W sumie nie wiem, dlaczego, ale od początku tak czuliśmy. Nie wiem, czy ktoś wyciągnął do niego pomocną dłoń. Jolanta: Jak pan będzie u taty Roberta i zgodzi się na rozmowę, to proszę powiedzieć, że my mu współczujemy i nie mamy żadnych pretensji. Wiemy, że ten tata przez księży chciał nas przeprosić. Moim zdaniem on ma gorszą tragedię niż my. Próbuję odnaleźć tatę księdza Roberta. Mężczyzna z żoną mieszkał najpierw w Czeladzi, potem przeprowadzili się do Wojkowic. Kiedy kobieta zmarła, mężczyzna miał przeprowadzić się do jednego ze śląskich miast. Księża, których proszę o pośredniczenie w kontakcie z tatą Roberta, odmawiają. Na cmentarzu zostawiam list z prośbą o spotkanie. Notuję w nim słowa, jakie usłyszałem od rodziców Mateusza na temat przebaczenia. Nie wiem, czy kartka dotarła do najbliższych Roberta. 12. Mateusz stoi oparty o mur rodzinnego domu, odchyla głowę do tyłu i głęboko wzdycha. Właśnie kończą się zimowe ferie, a chłopak musi wracać. Planuje wyjechać rano, ale mama namawia go, aby jeszcze chwilę został. Ulega. Jedzie po swojego młodszego kuzyna i razem grają w grę, śmieją się i żartują. Jest 18 lutego, godzina 17. Mateusz żegna się z rodziną. Wtedy Jolanta i Andrzej widzą syna po raz ostatni. 13. W maju w bazylice katedralnej dwa miesiące po zabójstwie Mateusza, z rąk biskupa Kaszaka święcenia kapłańskie otrzymują jego koledzy z roku. Podczas kazania hierarcha nie wspomina o tragicznych wydarzeniach z marca, które rozegrały się kilkanaście metrów od katedry. Ryszard, wujek Mateusza: Ze strony biskupa nigdy nie padło słowo przepraszam. Nic życia Mateuszowi nie przywróci, rodzice oddali go jednak pod opiekę kościoła i tam zginął. Są czasem takie sytuacje, że trzeba po prostu być człowiekiem. Andrzej, tata Mateusza: Biskup podszedł do nas po pogrzebie, powiedział, że zrobiliśmy królewski pogrzeb. Potem wręczył nam list w teczce. Jolanta, mama Mateusza: Czuję żal do biskupa. Nie oczekiwałam niczego wielkiego, wystarczyło, aby przyjechał, porozmawiał, pobył. 28 maja w Wolbromiu Mateusz miał odprawić swoją pierwszą mszę w życiu. Zamiast tego eucharystię za spokój duszy odprawia miejscowy proboszcz, Zbigniew Luty. - Skoro żaden z hierarchów nie przeprosił rodzin, ja to zrobię - mówi do wiernych. Luty Mateusza znał od najmłodszych lat. To on wystawił mu referencje, kiedy chłopak starał się o przyjęcie do seminarium. 14. Mateusz do trumny został włożony w sutannie, tej samej, którą w dniu śmierci schował do bagażnika samochodu. - Z pogrzebu nie pamiętam widoku trumny. Stałam i patrzyłam w niebo. On gdzieś tam jest. Tutaj na cmentarzu są tylko jego szczątki. Dla mnie jest to miejsce symbol - mówi Jolanta. - Śni się pani czasem Mateusz? - pytam. - Tak, często. Jest uśmiechnięty. Czasem go mocno przytulam, kiedy się budzę, mam wrażenie, że czuję jego obecność. Raz go zapytałam: powiedz mi synku, co się wydarzyło? On odpowiedział: mamo, oni wszyscy są winni. Wiadomo, to tylko sen. Teraz jest duża pustka. Chciałabym móc choć przez 15 minut z nim porozmawiać - odpowiada. Krystyna: Mateusz był chrzestnym mojej córki Zosi. Za rok ma ona komunię, niestety jego nie będzie. Ryszard: Rozmawialiśmy, że przyjedzie na 18-stkę mojego syna. Andrzej: Mateusz był sensem naszego życia, teraz musimy znaleźć sobie nowy. Jolanta: Nic nie jest w stanie nam przywrócić Mateusza. Na końcu tej sprawy, niezależnie, jak to się potoczy i tak czeka na nas pustka. 15. Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu nadal prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Mateusza. Biskup Grzegorz Kaszak pomimo upływu siedmiu miesięcy nie spotkał się z rodzicami diakona. Rzecznik prasowy sosnowieckiej kurii na pytania o pomoc psychologiczną dla księży i kleryków odpisał, że duchowni mają do dyspozycji siedmiu psychologów i psychiatrów pracujących w diecezjalnym centrum służby rodzinie i życiu. Ksiądz Konrad Kościk, kilka miesięcy po tragedii decyzją biskupa przestał być rektorem sosnowieckiego seminarium. Od kilku tygodni jest proboszczem w Będzinie. Co jakiś czas odwiedza rodziców Mateusza, którzy są mu za to wdzięczni. Kiedy poprosiłem go o rozmowę, odmówił. - To wszystko jest zbyt świeże - powiedział, po czym załamał mu się głos. Jeden z księży z diecezji sosnowieckiej obiecał, że chętnie o wszystkim opowie, jak tylko skończy się prokuratorskie śledztwo. Z opowieści innych kapłanów wynika, że był to jeden z nielicznych duchownych, który zaangażował się w walkę o zdrowie księdza Roberta. Kapłan, z którym ksiądz Robert skontaktował się po zabójstwie, o wszystkim opowiedział śledczym. Kuria sosnowiecka przekazała prokuraturze wszystkie dokumenty, o jakie ta poprosiła. Wśród nich jest także teczka osobowa księdza Roberta, w której znajdują się wszystkie ważne informacje na temat kapłana od momentu jego wstąpienia do seminarium. Kiedy w mediach pojawiła się informacja o zabójstwie Mateusza i samobójstwie księdza Roberta, w internecie pojawiło się wiele nieprawdziwych informacji i hejterskich komentarzy. Rodzina chłopaka do dziś ma trudności, aby sobie z tym poradzić. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl