Nie żyje jeden z dowódców białoruskiego ochotniczego pułku. Zginął pod Lisiczańskiem
Oprac.: Aleksandra Wieczorek
Kolejna ofiara walk pod Lisiczańskiem. Zginął Iwan "Brest" Marczuk, jeden z dowódców białoruskiego ochotniczego pułku im. Kastusia Kalinouskiego walczącego po stronie Kijowa. "Wielka strata dla Białorusi i Ukrainy" - napisał niezależny białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan na Twitterze. Pięciu innych żołnierzy formacji, do której należał Marczuk, uznaje się za zaginionych.

"Wielka strata dla Białorusi i Ukrainy. (...) 'Brest' poległ, odpierając atak rosyjskich czołgów. Kilku innych białoruskich ochotników zaginęło lub dostało się do niewoli" - przekazał Giczan na Twitterze.
Jak dodał opozycyjny portal Nasza Niwa, 26 maja pułk podjął walkę z przeważającymi siłami wroga. Marczuk został ciężko ranny w głowę i nogę, w wyniku czego zmarł. Wcześniej "Brest" miał zniszczyć co najmniej jeden czołg przeciwnika. Pięciu innych żołnierzy jest poszukiwanych.
Straty poniesione przez pułk najpoważniejszymi od początku udziału w wojnie
W ocenie białoruskiego opozycyjnego serwisu straty poniesione przez pułk pod Lisiczańskiem były najpoważniejsze od początku udziału tej formacji w wojnie w Ukrainie. Łącznie od lutego śmierć miało ponieść siedmiu żołnierzy z Białorusi walczących w różnych oddziałach po stronie ukraińskiej. Według Naszej Niwy do tych jednostek zgłosiło się ogółem około 1500 obywateli Białorusi.
Kastuś Kalinouski (Konstanty Kalinowski), patron ochotniczego pułku, był polsko-białoruskim działaczem niepodległościowym i uczestnikiem powstania styczniowego. Zginął w 1864 roku w Wilnie, stracony z rozkazu rosyjskich władz.