- Ja po zmroku nie wychodzę z domu - mówi Interii Pani Janina mieszkająca w samym centrum Ustrzyk Dolnych. - Boję się, bo w zeszłym tygodniu sama widziałam wilka przy ul. Rzecznej, przecież to środek miasta - dodaje. Problem pojawił się w zeszłym roku, kiedy odnotowano coraz więcej przypadków spotkań z tymi drapieżnikami. Mieszkańcy zauważyli, że zwierzęta coraz odważniej podchodzą do gęstej zabudowy, nic sobie nie robiąc z obecności człowieka. - Wyszczerzył tylko na mnie kły i poleciał - tłumaczy Interii Pan Krzysztof, który wskazał ręką miejsce, gdzie widział wilka. - Czekamy na to, aż kogoś zjedzą? Dlaczego nic z tym nie robią? - mówi. Wilki polują w mieście. "Mamy zgodę na odstrzał, ale nie ma chętnych" W ostatnim czasie w mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej filmików z wilkami. Lokalne władze widzą problem. - Rzeczywiście, ostatnio aktywność watahy wilków jest większa - tłumaczy Interii Marek Andruch, Starosta Ustrzycki. Jak dodaje samorządowiec, wynika to przede wszystkim z ogólnie większej liczby zwierzyny płowej. - Wilk nie przychodzi tu grzebać w śmieciach, tylko przeniósł sobie teren polowań na sarny i jelenie właśnie do miasta - dodaje. - Dostaliśmy zgodę na odstrzał trzech sztuk (wilków - red.), ale raz, że nie ma chętnych, a dwa, że nie jest to takie proste - mówi Andruch. W zeszłym roku zgodnie z wydanym zezwoleniem lokalny myśliwy odstrzelił jednego samca, ale w żaden sposób nie poprawiło to sytuacji. - Jeśli po lokalnych lasach biega dwieście sztuk, to co to jest jeden wilk? - martwi się pan Krzysztof i dodaje - Ja wnuczka nigdy nie puszczam samego, i zaprowadzam i odprowadzam do szkoły, bo to nigdy nie wiadomo. "W tym roku zjadły mi już 80 owiec" Gospodarz wściekły na władze Problem z wilkami mają też okoliczni hodowcy bydła i trzody. Choć wielu z nich postawiło specjalne zabezpieczenia, wilki znajdują sposoby na ich pokonanie. - W zeszłym roku wilki zjadły mi 70 owiec, w tym roku już 80 - mówi Interii Artur Lenart, hodowca z Bandrowa k. Ustrzyk Dolnych. - Próbowałem już wszystkiego, jestem na skraju wytrzymałości - dodaje mężczyzna. Hodowca ubezpieczył stado, więc za każdym razem otrzymuje odszkodowanie, jednak jak mówi - to nie o to chodzi - Ja nie po to hoduję owce, żeby karmić wilki. To jest moje życie z dziada pradziada, dla mnie te zwierzęta to jest wszystko - podsumowuje. "Mówię o tym gdzie się da". Poseł alarmuje Problemem zbyt dużej populacji wilka w Polsce zajął się także poseł Bartosz Romowicz, mieszkaniec Ustrzyk Dolnych, były burmistrz, a obecnie polityk Polska2050. - Ja już sam chodząc na spacer z dzieckiem zacząłem się bać. To nie może być tak, że wilki wchodzą pomiędzy domy, bo zaczynają już zagrażać i ludziom - mówi. Poseł poinformował o sytuacji kolegów z partii, jednak temat ewentualnego zwiększenia skali odstrzałów nie cieszy się zbyt dużą popularnością. - Trudno tu mówić o hurraoptymizmie. Liczę, że więcej osób spojrzy na tę kwestię z przychylnością i zrozumieniem dla lokalnej społeczności - dodaje. Leśnicy uspokajają - To, że wilki zawędrowały na nasze tereny, jest dobrą wiadomością, to nie tylko piękne zwierzęta, ale pełnią także ważną rolę w ekosystemie, bo eliminują słabsze, czy chore sztuki zwierzyny, głównie płowej, ale także dzików - komentuje Leśniczy Leśnictwa Poniatów w Nadleśnictwie Jabłonna Hubert Wróblewski. Jak podkreśla, w lesie podczas spaceru z psem nie powinniśmy się obawiać wilka. Czytaj więcej w serwisie Zielona Interia! Również przyrodnicy apelują, by nie demonizować wilków. "Przypominamy, że ataki wilków na zwierzęta gospodarskie stanowią zaledwie 0,08 proc. wszystkich upadków bydła w polskich gospodarstwach, około 0,12 proc. padnięć cieląt, oraz kilka procent śmiertelności owiec. Za resztę przypadków śmierci inwentarza odpowiadają choroby, komplikacje przy porodach, brak opieki weterynaryjnej i zaniedbania hodowców. Zatem to nie wilki stanowią zagrożenie dla prowadzonych w Polsce hodowli zwierząt gospodarskich" - podaje Stowarzyszenie dla Natury "Wilk". Czytaj więcej na ten temat! Łukasz Dubaniewicz