W lipcu ubiegłego roku do domu Romana Kluski pod Nowym Sączem przyjechali policyjni komandosi. - Cała wieś przyszła oglądać przedstawienie. Odbyła się rewizja. W kajdankach przewieziono mnie do aresztu w Krakowie - mówił potem biznesmen. Kluskę aresztowano pod zarzutem uchylania się od płacenia podatków na sumę 8,4 mln złotych. Były szef i właściciel firmy Optimus opuścił areszt za rekordową kaucją 8 mln złotych, ustanowiono też zabezpieczenie na majątku w wysokości 30 milionów złotych (to np. wielokrotnie więcej od kaucji nałożonej na Bogusława Bagsika). Nieco wcześniej inspektor kontroli skarbowej zażądał od Optimusa zaległego - jak twierdził - podatku VAT. Firma Kluski miała rzekomo oszukiwać fiskusa, eksportując na Słowację i sprowadzając do kraju produkowane przez siebie komputery. Sprzęt ten Optimus sprzedawał Ministerstwu Edukacji Narodowej. Poszerzony siedmioosobowy skład NSA uznał, że racja stoi po stronie Kluski. Organa podatkowe starały się dowieść, że Kluska w 1998 roku obchodził prawo. Jednak w ocenie sędziów NSA, ówczesne prawo na to pozwalało, a że było kulawe - przyznał to resort finansów - to już inna sprawa. - Nie można przerzucać na podatnika odpowiedzialności za to, że ustawodawca nie przewidział pewnych negatywnych tego konsekwencji. Nie można karać kogoś, kto zastosował się do wówczas obowiązujących przepisów - wyjaśniła mecenas Dorota Szubielska, pełnomocnik Kluski. Sam biznesmen nie pojawił się w sądzie. W rozmowie telefonicznej powiedział RMF, że wyrok przyjął z wielką ulgą; jego zdaniem to wielki dzień dla polskiej gospodarki i polskiego sądownictwa: - Obie te instytucje obroniły się w tej masie zła. Myślę, że daje otuchę sercu tysiącom ludzi prowadzącym biznes, że w końcu można liczyć na sprawiedliwy sąd - powiedział Kluska. Przeczytaj wywiad z Romanem Kluską przeprowadzony w radiu RMF Pytanie, co teraz zrobi prokuratura, która prowadzi postępowanie przeciwko Klusce. Po tym prawomocnym rozstrzygnięciu NSA wydaje się, że prokuratorskie śledztwo traci sens. Jak się jednak okazuje, nie dla wszystkich. - Nie wiem, jaka jest treść rozstrzygnięcia sądu, nie znam uzasadnienia, to przesądza o tym, że pracujemy dalej - twierdzi Janusz Śliwa, naczelnik Wydziału Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.