Sprawa "blue taxi" pod lupą policji
Komenda Stołeczna Policji prowadzi postępowanie wyjaśniające ws. dwóch policjantów, który mieli zostać odwiezieni z imprezy do domów przez dyżurnego funkcjonariusza. Jeśli zarzuty się potwierdzą, zostaną wyciągnięte konsekwencję - zapowiada Komenda Główna Policji.

O sprawie napisała w czwartek "Rzeczpospolita". Po nocnej imprezie karnawałowej 4 marca w restauracji w Górze Kalwarii dwóch oficerów policji postanowiło zafundować sobie prywatnego kierowcę, bo sami pili wcześniej alkohol. Wezwali dyżurnego funkcjonariusza ze stołecznego wydziału doskonalenia zawodowego, który mieści się w lesie koło Piaseczna; jest tam kilka budynków, m.in. magazyn broni. Policjant opuścił posterunek i przyjechał do restauracji po oficerów, aby rozwieźć ich do domów. Obaj zaprzeczają, by ich odwieziono - podała "Rzeczpospolita" w artykule zatytułowanym "Blue taxi po policyjnej imprezie".
Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski pytany o tę sprawę przez PAP powiedział, że kontrolę wszczęto po tym, gdy o całej sprawie kierownictwo KSP poinformował przełożony tych dwóch policjantów.
- Analizując tę sytuację powstaje wrażenie, że system nadzoru zadziałał właściwie, ponieważ wydział kontroli KSP rozpoczął postępowanie wyjaśniające po zgłoszeniu od przełożonego, a nie po doniesieniach medialnych - powiedział Sokołowski.
Poinformował, że obaj podinspektorzy w pracy zostali przeniesieni na inne stanowiska.
Jak dodał, po zakończeniu tego postępowania, jeśli zarzuty się potwierdzą, będą wyciągane konsekwencje dyscyplinarne. - Nie warto jest łamać dyscypliny służbowej. Każdy policjant musi pełnić służbę w oparciu i zgodnie z przepisami prawa - zaznaczył rzecznik KGP.
- Trwa postępowanie wewnątrz policji i czekamy na jego zakończenie. Zależy nam na wyjaśnieniu tej sprawy - w ten sposób sprawę skomentowała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.
W 2007 r. wiceszef MSWiA Marek Surmacz został odwołany ze stanowiska po tym, jak media ujawniły wysłanie wrocławskich policjantów, pełniących służbę, z hamburgerami do stojącego na peronie pociągu, którym podróżowała Elżbieta Rafalska - ówczesna wiceminister pracy i polityki społecznej. Surmacz tłumaczył to odruchem współczucia wobec potrzebującej koleżanki.
Z kolei w grudniu 2006 r. doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęło dwoje policjantów z warszawskiego komisariatu kolejowego; wracali oni do Warszawy po tym jak do domu w Siedlcach odwieźli b. urzędnika MSWiA Tomasza Serafina - który, jak donosiły media - był bliskim współpracownikiem Surmacza.