Profesor Mariusz Czop wielokrotnie ostrzegał: samorządowców, posłów, urzędników, władze kopalni. Nikt nie słuchał, wszyscy wiedzieli lepiej. Teraz siedzimy razem w jego gabinecie, to niewielkie pomieszczenie na parterze głównego budynku Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Naukowiec na komputerze wyświetla prezentację, tę samą, którą pokazywał parlamentarzystom i biurokratom. Próbował ich uświadomić, że jeśli kopalnia rud cynku i ołowiu "Olkusz-Pomorzany" położona nieopodal Olkusza zostanie zatopiona, to: rzeka Sztoła, Baba i Biała znikną, poziom wody w Białej Przemszy drastycznie się obniży, leśne stawy zaczną się osuszać, podziemne cieki zostaną skażone, powstaną liczne niekontrolowane zapadliska, a finalnie część terenu zostanie zalana i zmieni się w jeziora. 1. Innego zdania było Ministerstwo Klimatu i Środowiska. W opinii z 2021 r. czytamy: każdy, kto twierdzi, że rzeki Sztoła i Baba zanikną, nie zna się na procesach hydrologicznych. Konfrontuję pismo z tym, co widać w terenie. Jadę ulicą Mostową od strony centrum Bukowna, skręcam w lewo i zjeżdżam kamienistą drogą na leśny parking "Nad Suchą Rzeką". Jest końcówka lipca, a z nieba leje się żar. Kilka lat temu urzędnicy postawili tutaj tablicę informacyjną. Dowiaduję się z niej, że znajduję w dolinie rzeki Sztoły, tej samej, o której pisano w ministerialnym dokumencie. Ta, jak głosi napis, ma wyjątkowo czystą wodę, występuje w niej pstrąg potokowy, a sama rzeka wpada do Białej Przemszy, która jest dopływem Wisły. W dłoni trzymam ulotkę z 2014 r. Jest pomięta, a kolor już wyblaknął. Broszura zachęca do skorzystania z nowej atrakcji turystycznej Bukowna. "Spływ kajakowy to propozycja dla wszystkich chcących podziwiać walory przyrodnicze doliny rzeki Sztoły" - czytam. Urzędnicy zakupili 14 kajaków z pełnym osprzętem. Połowa trasy kajakarskiego spływu przypada mniej więcej w miejscu, w którym się znajduję. Nad zakolem dominuje piaszczysta wydma, taka jak nad bałtyckim morzem. Jej szczyt porasta sosnowy las. Rzeki Sztoły już nie ma. Woda zniknęła na odcinku 14 kilometrów. Zastąpiły ją piach, muł i zieleń. Przy ulicy Bukowskiej, tam, gdzie kiedyś kajakarze kończyli spływ, w korycie można znaleźć monitor komputera, opony, plastikowe butelki, papierki po batonikach. Kiedyś do Sztoły wpadała rzeka Baba, która teraz płynie tylko po opadach. Łącznie na ziemi olkuskiej wyschły lub drastycznie ograniczyły swój przepływ rzeki liczące łącznie 40 kilometrów długości. 2. Na mapie z 1872 r. widać gęstą sieć rzek. Szczegółowo opowiada mi o nich profesor Czop. Mapa przedstawia tereny obecnego Olkusza, Bukowna, Bolesławia i Kluczy. Pierwsze znaczące zmiany w systemie hydrologicznym nastąpiły tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. To wtedy zapadła decyzja o powstaniu w tym regionie Zakładu Górniczo-Hutniczego "Bolesław". Polska borykała się z licznymi problemami, a przemysł ciężki miał być kołem zamachowym odradzającej się gospodarki. Nazwa, jak twierdzą miejscowi, nie była przypadkowa. Miała nawiązywać do pobliskiej miejscowości oraz imienia popularnego wśród królów polskich, które nosił także Bolesław Bierut, działacz Polskiej Partii Robotniczej i prezydent kraju w latach 1947-1952. Prace postępowały szybko i sprawnie: rozbudowano przedwojenne kopalnie i od podstaw zbudowano hutę. Po ich połączeniu w 1958 r. powstały Zakłady Górniczo-Hutnicze "Bolesław" w Bukownie. W latach 60. i 70. XX wieku uruchomiono ostatecznie trzy kopalnie rud cynku i ołowiu: Bolesław, Olkusz, Pomorzany. Nie działa już żadna z nich. Likwidacja tej ostatniej ma się zakończyć w 2025 r. Choć tradycja górnicza na ziemi olkuskiej liczy kilka wieków i sięga czasów króla Władysława Łokietka, to dopiero rewolucja przemysłowa spowodowała większą dostępność złóż. - Górnik oznacza tego, co kopie w górze. Przez wieki w tym miejscu wydobywano ołów i srebro znajdujące się tuż pod powierzchnią - opowiada profesor Czop. - Z powodu dużej ilości wód podziemnych i braku możliwości osuszenia przez wieki podziemne złoża były niedostępne - dodaje. Miejscowi zaczęli przekazywać sobie, że rejon został przeklęty przez diabła. - Ilekroć szyby i wyrobiska były zalewane przez podziemne rzeki czy wezbrania wód powodziowych, ludzie mówili, że to działanie złych mocy i że "szalona" rzeka Baba sieje spustoszenie - opowiada profesor Czop. 3. Legenda straciła na aktualności dopiero w połowie XIX wieku, wraz z pojawieniem się pierwszych maszyn parowych, które umożliwiały odpompowywanie podziemnych wód. W kopalni "Olkusz-Pomorzany" rocznie, jak szacuje profesor Czop, z podziemi wydobywano 140 milionów metrów sześciennych wody. To tyle ile potrzeba do napełnienia nawet około 40 tys. pełnowymiarowych basenów olimpijskich (przy założeniu minimalnej głębokości wynoszącej dwa metry - przyp. red.). - To około dwa razy większa objętość niż roczne zużycie wody w całym Krakowie i podobna ilość do rocznego zużycia wody w Warszawie - wyjaśnia profesor Czop. Sygnały o tym, że kopalnia "Olkusz-Pomorzany" ma zostać zamknięta, zaczęły docierać do lokalnych urzędników dekadę temu. Plan likwidacji zakładał wyłączenie pomp i stopniowe zalewanie podziemnych korytarzy. W październiku 2012 r. władze Olkusza, Bukowna, Bolesławia i Kluczy przygotowały dokument, w którym napisały, że sposób zamknięcia kopalni jest "bezpośrednim zagrożeniem dla środowiska". Dokument przez osiem lat krążył między państwowymi instytucjami i ostatecznie trafił do kosza, w wyniku zmiany przepisów. - Samorząd nie miał praktycznie żadnej możliwości wniesienia skutecznego sprzeciwu - mówi Roman Piaśnik, burmistrz Olkusza. Ostatnie urządzenie odprowadzające wodę z kopalni wyłączono początkiem stycznia 2022 r. 4. Stefan Piętka to emerytowany nauczyciel fizyki i chemii. Przez 16 lat był radnym w Bukownie, zasiadał w komisji ochrony zdrowia i środowiska. Mężczyzna opowiada szybko, bardzo szczegółowo, ostrożnie. Musi uważać, co mówi, jego słowa szczegółowo analizują władze ZGH "Bolesław". W przeszłości wytoczyły mu proces o zniesławienie, ale sąd sprawę warunkowo umorzył. Piętka tłumaczy mi, jak wieloletnie działanie kopalni wpłynęło na lokalny ekosystem. Kiedy zakład działał, podziemne wody były odpompowywane i zrzucane do okolicznych rzek. Po zamknięciu kopalni wyłączono pompy, a potoki zniknęły. - Decyzja likwidacyjna zezwala na całkowite zaprzestanie zrzutu podziemnych wód kopalnianych do rzeki Sztoły, Baby i Białej. Wszystkie one znajdują się w wykazie rzek polskich i od tysiącleci były rzekami naturalnymi płynącymi na tym obszarze i tylko działalność górnicza ZGH "Bolesław" spowodowała zmianę kierunku przepływu wód z tych rzek do wyrobisk kopalnianych - wyjaśnia. - Zaprzestanie zrzutu wód kopalnianych do wspomnianych rzek skutkuje ich wysuszeniem na dziesiątki lat. Likwidacja czterech rzek spowodowała zniszczenie i śmierć w męczarniach tysięcy ryb, żab, traszek i innych zwierząt i roślin często chronionych. Wyschło kilka jezior w gminie Bolesław - opowiada Piętka. Podobnego zdania jest profesor Czop. - Gdy planowano likwidację kopalni "Olkusz-Pomorzany", nikt nie pomyślał, że system rzeczny nie zdoła się natychmiast odbudować. Na to potrzeba co najmniej 40 lat. Naturalne rzeki zostały przez górnictwo rud cynku i ołowiu zniszczone, a te które przetrwały, uzależniono od sztucznego zasilania. W czasie funkcjonowania kopalni niekorzystne wpływy były w pewnym stopniu kompensowane. Po wyłączeniu pomp niestety rzeki wyschły - tłumaczy naukowiec. 5. - Trzy rzeki: Baba, Biała i Sztoła przestały istnieć. Ekosystem rzeki Białej Przemszy, który w 80 proc. był zasilany ich wodami, poniósł ogromne straty - mówi Włodzimierz Wieczorek, prezes Związku Stowarzyszeń Zielony Ring Przemszy. To związek stowarzyszeń, których jednym z celów jest przywrócenie walorów rekreacyjno-wypoczynkowych zlewni Białej Przemszy. To właśnie do tej rzeki kiedyś wpadała Sztoła. To o czym mówi, widać doskonale z mostu znajdującego się na granicy Sosnowca i Jaworzna. Koryto Białej Przemszy w ostatnich latach zmniejszyło się, a jego miejsce zajęła zieleń. Teraz można przejść z jednego brzegu na drugi, nie mocząc sobie stóp. - Mało kto wie, że na terenie Doliny Białej Przemszy jest znacznie więcej chronionych gatunków roślin niż w Puszczy Białowieskiej - mówi Wieczorek. 6. Kilkanaście dni po zaprzestaniu odpompowywania wody z kopalni w lesie między Hutkami a Bolesławiem zapadła się ziemia. Zdaniem nadleśnictwa Olkusz głębokość zapadliska wynosiła 15 metrów. Profesor Czop mówi o 40 metrach, co oznacza, że dziura była tak głęboko, że mógłby się tam zmieścić pięciopiętrowy budynek. - To nie jest przypadek. Ziemia w wyniku działalności kopalni była wybierana, powstały ogromne pustki górnicze. Zaprzestanie odpompowywania spowodowało, że ogromne ilości wody zostały puszczone pod ziemią na żywioł. Efekt jest taki, że grunt będzie się zapadać - wyjaśnia profesor Czop. Krótko mówiąc, podziemne wody zaczęły przybierać i wypłukiwać ziemię - stąd powstałe zapadliska. Szacuje się, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy doszło do nawet 200 zapadlisk. Z tego powodu nadleśnictwo Olkusz wprowadziło zakaz wstępu do lasu. Dotyczy on leśnictw Pomorzany i Żurada. 7. Pod koniec 2021 r. władze Bolesławia oddały od użytku nową obwodnicę. Droga wybudowana za 7,5 mln zł służyła mieszkańcom jednak tylko dwa miesiące, po czym została zamknięta. W lutym na nasypie obwodnicy pojawiło się pięciometrowe zapadlisko. Niedługo potem w okolicy pojawiły się kolejne dziury, ale żadna nie uszkodziła asfaltu. Do czasu. Pod koniec maja na drodze powstała wyrwa o średnicy około 2,5 metra. Urzędnicy ze starostwa powiatu olkuskiego mieli nadzieję, że naprawą szkody zajmie się Zakład Górniczo-Hutniczy "Bolesław", ten od kopalni Pomorzany. Przedstawiciele firmy twierdzą jednak, że "obwodnica została zaprojektowana i wybudowana z oczywistym zlekceważeniem uwarunkowań terenowych". Zdaniem starostwa zakłady od początku zaangażowane były w inwestycję. Miały przekazać 59 tys. złotych na projekt oraz część gruntu pod budowę. Efekt jest taki, że droga najprawdopodobniej nigdy nie zostanie ponownie otwarta. Według najnowszych analiz za parę lat jej część ma zostać zalana przez podnoszące się podziemne wody. 8. Przed zamknięciem kopalni odpompowywana woda z kopalni służyła także jako woda pitna dla okolicznych mieszkańców. Po tym, jak zaprzestano wydobycia, została skażona. Lokalne władze musiały wybudować studnie głębinowe, aby u mieszkańców nie zabrakło wody w kranie. Dla lokalnych urzędników oznaczało milionowe koszta. - Strefa skażonych, niemożliwych do wykorzystania wód podziemnych obejmie obszar liczący około 450 kilometrów kwadratowych. Skażenie to może istnieć przez setki lat. Skażone wody podziemne będą mieć tendencje do przemieszczania się w kierunku zachodnim i południowym, co stanowi zagrożenie dla strategicznych ujęć wód przeznaczonych do spożycia zlokalizowanych w rejonie Dąbrowy Górniczej, Sławkowa i Jaworzna - tłumaczy prof. Czop. - Problem zanieczyszczenia wód podziemnych wskutek likwidacji kopalni Pomorzany znany jest od kilkudziesięciu lat. Pomimo rozwoju technologii i poprawy sytuacji ekonomicznej nie podjęto jakichkolwiek działań dla skutecznego ograniczenia poziomu skażenia i jego zasięgu - dodaje. 9. Na stronie internetowej ZGH "Bolesław" opublikowano artykuł, w którym napisano: "skoro przez setki lat czerpaliśmy ogromne zyski z górnictwa, co wiązało się czasem z brutalną ingerencją w środowisko, to teraz - po zakończeniu eksploatacji rud - musimy się liczyć ze skutkami swojego działania; nie można jak to mówią: zjeść jabłka i mieć jabłka". O te słowa pytam Bogusława Ochaba, prezesa ZGH Bolesław. - Górnictwo ołowiu, srebra i cynku w rejonie olkuskim funkcjonowało z krótkimi przerwami przez ponad 700 lat. Było niewątpliwie dobrodziejstwem społeczeństwa lokalnego i bogactwem właścicieli. Dawało zatrudnienie i utrzymanie mieszkańcom, zapewniało wpływy z podatków władcom, państwu i lokalnym samorządom - wyjaśnia. - W grudniu 2012 roku Skarb Państwa sprywatyzował ZGH. Środki na przyszłą likwidację kopalni "Olkusz-Pomorzany" nowy właściciel musiał już wygospodarować sam - mówi. - Problem likwidacji kopalni "Olkusz-Pomorzany" został w pełni przeniesiony na nowego właściciela. Kopalnia "Olkusz-Pomorzany" od 1974 do 2012 roku, czyli przez 38 lat, funkcjonowała w państwowej firmie, a od 2013 do 2020, czyli przez osiem lat - w prywatnej firmie - tłumaczy prezes Ochab. - Zyski pieniężne i społeczne z działalności górniczej w rejonie olkuskim wprost czerpało państwo polskie przez okres co najmniej ośmiokrotnie dłuższy niż prywatny właściciel - dodaje. Prezes Ochab stawia też pytania, czy w kosztach likwidacji kopalnie nie powinno uczestniczyć także państwo. A co z rzekami i zapadliskami? - Uważamy też, że dalsze odwadnianie górotworu stanowi swoisty gwałt na naturze. Powrót do naturalnych stosunków wodnych umożliwi odtworzenie lub zwiększenie zasilania wszystkich cieków wodnych w okolicach Olkusza, niestety poza Sztołą - mówi prezes Ochab. - Zapadliska w terenach leśnych, które wywołane zostały naszą działalnością górniczą "na zawał" (aż do zawalenia się stropu - przyp. red.), traktujemy jako szkody górnicze, za które odpowiadamy. Sposób ich usunięcia uzgadniamy z właścicielem terenu - dodaje. 10. Czytam ministerialne pismo, to samo, gdzie stwierdzono, że rzeki Sztoła i Baba wcale nie zanikają, a krytycy nie znają się na procesach hydrologicznych. Z dokumentu wynika, że wody podziemne po zaprzestaniu odpompowywania będą się stopniowo podnosić. W efekcie po całkowitym zalaniu kopalni dotrą na powierzchnię, a w korytach wyschniętych rzek ponownie pojawi się woda. - Poprawa stanu związanego z przywróceniem naturalnego zasilania rzek przez wody podziemne może nastąpić dopiero za co najmniej kilkadziesiąt lat - mówi wprost profesor Czop. - Dla mnie to niepojęte, że zyski z natury może czerpać wąska grupa osób, ale koszty przerzucane są na całe społeczeństwo. Posługując się poetyką ZGH, można powiedzieć, że ogryzki zjedzonych przez nich jabłek ma posprzątać ktoś inny - konkluduje. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl