Lubelskie Archiwum X poinformowało o wyjaśnieniu sprawy morderstwa sprzed niespełna 35 lat. Zatrzymano 60-latka, już dekady temu wiązanego ze sprawą zabójstwa Anny K. 52-letnia wówczas kobieta została pozbawiona życia 24 listopada 1987 roku w miejscowości Kolonia Bychawka Druga na Lubelszczyźnie. Zginęła od kilkunastu ciosów nożem. Jak to się stało, że dziś, po tylu latach zatrzymano podejrzanego i postawiono mu zarzuty? Według śledczych z Zespołu Dochodzeniowo-Śledczego KWP Lublin, czyli lubelskiego Archiwum X to splot kilku sprzyjających okoliczności. 34 lata temu milicjanci prowadzący sprawę zatrzymali już mężczyznę, którego świadkowie jednoznacznie wskazywali na powiązanego ze sprawą. Wówczas nie przyznał się do winy, brakowało także decydujących dowodów. A przynajmniej tak się wówczas wydawało śledczym. Byli w błędzie - dowód był, został nawet zabezpieczony, ale ówczesna technika nie pozwalała na pchnięcie sprawy do przodu. Ten dowód to beżowa czapka znaleziona przy ciele denatki. Z zeznań świadków wynikało, że czapka była własnością wspomnianego mężczyzny. Ten początkowo wypierał się tego faktu, by na koniec stwierdzić, że przedmiot na miejsce zbrodni miał przynieść pies. Nakrycie głowy ostatecznie zostało zabezpieczone i wrzucone do magazynu. Podobnie jak całą sprawę - umorzono z powodu braku jednoznacznych dowodów. Mężczyzna po krótkim pobycie w areszcie został wypuszczony na wolność. - Mieszkał, normalnie żył, pracował, na weselach we wsi się pojawiał i normalnie bawił, a każdy w Bychawce wiedział, że to on - mówi Interii mieszkanka Bychawki. Przez 34 lata podejrzany wielokrotnie pojawiał się w kartotekach policji - miał wyrok za gwałt, był także co najmniej dwukrotnie zatrzymywany za jazdę na "podwójnym gazie". Mieszkańcy Kolonii Bychawka Druga nie wypowiadają się w tej sprawie chętnie - trudno się dziwić. Wieś to zaledwie kilkanaście domów, a część rodzin jest ze sobą spokrewniona. Wszyscy się znają i nie chcą być potem wytykani palcami. - Żona zapewnia nas o jego niewinności, tak jej powiedział, a ona mu wierzy, bo co ma zrobić - usłyszeliśmy. "Coś nie dawało mi spokoju" Lata mijały, a o sprawie praktycznie już zapomniano. Jednak w 2017 roku lubelskie Archiwum X postanowiło ponownie się jej przyjrzeć. Z zabezpieczonej w magazynie czapki, a dokładnie jej wewnętrznej otoczki wyjęli włos, który posłużył do zbudowania profilu genetycznego sprawcy. Wyodrębniony w taki sposób profil trafił do policyjnej bazy danych. Wcześniej nie było to możliwe. - Na tym etapie musieliśmy tę sprawę chwilowo odłożyć, ale ciągle coś nie dawało mi spokoju. Przeglądałem akta, szukałem jakiegoś wątku, który można by połączyć z innym. Była to mozolna, żmudna praca, jaką wykonywaliśmy z całym zespołem dochodzeniowo-śledczym - mówi nam Bogdan Stasiuk, emerytowany policjant, zajmujący się sprawami sprzed lat w lubelskim Archiwum X. Cierpliwość popłaciła jesienią 2021 roku, bo właśnie wtedy patrol policji w Bychawie natknął się na jadącego "zygzakiem" mężczyznę. 58-latka zatrzymano - wydmuchał 1,5 promila alkoholu. Mało tego, złamał także sądowy zakaz prowadzenia pojazdu. Policjanci pobrali od niego wymaz do badań genetycznych oraz odciski palców. Profil trafił do centralnej bazy danych. I to był właśnie moment, w którym nastąpił przełom w sprawie morderstwa Anny K. z 1987 roku. Okazało się, że pobrano materiał z dokładnie tym samym DNA, jakie było na feralnej czapce, znalezionej przy ciele denatki. Sprawy natychmiast połączono. - Mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa. Grozi za to 25 lat więzienia lub dożywocie. Nie przyznał się do winy, natomiast materiał dowodowy zebrany w sprawie pozwolił nam sporządzić wniosek o tymczasowe aresztowanie. Ze względu na ciężar gatunkowy zgromadzonych dowodów sąd zgodził się z naszą argumentacją - mówi prokurator Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Syn zamordowanej: Nie zaznam spokoju 60-latek najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Rozmawialiśmy z rodziną zamordowanej Anny K. Syn Aleksander mówi krótko: - Nie zaznam spokoju, bo matce nic już życia nie wróci. Tyle lat minęło, a to ciągle w człowieku siedzi. Mijałem się z nim w sklepie, ale co miałem mu zrobić, zabić go? To wielki sukces śledczych z lubelskiego Archiwum X - jest to najstarsza rozwiązana sprawa w kilkunastoletniej historii działania tej komórki. Zespół ten podkreśla jednak, że chodzi tu przede wszystkim o zwykłą, organiczną pracę policjantów w całym kraju. - Gdyby nie policjanci z Bychawy, do dziś nie mielibyśmy dowodów. Oczywiście o winie decyduje sąd, ale w takich momentach odczuwa się satysfakcję z wykonanej pracy - mówi Interii Bogdan Stasiuk. Na koniec, jak w wielu tego typu sprawach pozostaje pytanie o motyw - i tu zaczyna się oddzielna historia. 60-latek w przeszłości był karany za gwałt, więc pod uwagę brane jest tło seksualne. Prokuratorzy, z którymi rozmawialiśmy, zaznaczają, w sprawie na nowo przesłuchiwani są świadkowie. Mężczyzna najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie i stamtąd będzie też odpowiadał przed sądem. Łukasz Dubaniewicz, Polsat News