Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Obecność w Londynie jest nam potrzebna"

20 września z jedynym koncertem w londyńskiej Scali wystąpi gwiazda polskiej sceny muzycznej, zespół RAZ DWA TRZY. Z jego liderem, Adamem Nowakiem, o zbliżającym się występie, planach wydawniczych i... spojrzeniu na rzeczywistość rozmawiał Dariusz A. Zeller.

/Agencja SE/East News

Już niebawem po raz kolejny wystąpicie na Wyspach Brytyjskich (oprócz Londynu będzie to także Dublin - przyp. red.). Lubicie grać dla publiczności za granicą?

Przede wszystkim dziękujemy za zaproszenie. Kontakt z polską publicznością zamieszkałą na Wyspach jest każdorazowo intensywny emocjonalnie. I te koncerty "podszyte" wyjazdem za granicę z kraju macierzystego różnią się od koncertów w Polsce choćby tym właśnie kontekstem. Jednak przywozimy z sobą to coś, co powstało w kraju, odnosi się do naszej kultury rozrywkowej i co miało początek właśnie w ojczyźnie. Piosenka może integrować i niekoniecznie odnosić się do sentymentalizmu, który bywa przecież udziałem każdego. Różnica w odbiorze istnieje. W kraju po prostu kupujemy bilet i bierzemy udział w jakimś wydarzeniu. Za granicą, oczekujemy przyjazdu kogoś z daleka. Jest naszym gościem. Tak i my czujemy się gośćmi. Oczekiwanymi. To bardzo ciepłe odczucie.

I macie tu liczne grono fanów. A przecież nie można was zaliczyć do grona telewizyjnych gwiazd. Nie ma was na czołówkach gazet, gracie piosenkę autorską. Skąd zatem wasza niezwykła popularność?

Okazuje się, że naszych polskich słuchaczy możemy spotkać na całym świecie. Najczęściej jednak gramy na Wyspach. To znaczy, że spora część słuchaczy, którzy wyemigrowali z kraju jest aktywna kulturowo. To nie Brytyjczycy nas zapraszają. Koncerty organizowane są przez rodaków, którzy zdają sobie sprawę z zapotrzebowania kontaktu Polaków z wykonawcami z Polski. Dożyliśmy dość ciekawego czasu. Potrzeba poszukiwania okazuje się być niezależna od usiłowań stacji telewizyjnych, które w zaspokajaniu gustu masowego odbiorcy zapomniały o wrażliwości indywidualnej. Rozmawiając często z naszymi słuchaczami, dowiedziałem się od nich, że nasza obecność w telewizji nie jest niezbędna. Porozumiewają się między sobą, zachęcają innych do słuchania piosenek, płyt, do pójścia na koncert. Wielu z nich towarzyszy nam od początku. Inni zostali "zainfekowani" naszą twórczością jeszcze za życia prenatalnego. To piękne, gdy podchodzi dziewiętnastolatka i mówi, że pierwszy raz usłyszała "Talerzyk", gdy była w brzuchu mamy. A obok stoi mama, której mogłoby się znudzić słuchanie "RDT" po dwudziestu latach. A się nie znudziło? Miłe. Trudno uznać popularność za wartość samą w sobie. Ale jest ona pomocna w kontaktach międzyludzkich. Naprawdę lepiej się gra w pełnej sali, niż dla kilkunastu zagubionych słuchaczy. Ludzie szukają w naszych piosenkach i na koncertach czegoś ważnego. Czego? Zapytajmy ludzi.

Tylko od marca zagraliście już łącznie ponad 50 koncertów. Zapotrzebowanie na waszą twórczość jest zatem olbrzymie. Czym jest dla ciebie popularność?

Zapotrzebowanie jest dobrym słowem. Jest właśnie takie. Duże. Popularność sama w sobie nie ma dla nas specjalnej wartości. Ale wykorzystana jako narzędzie - np. do pomocy innym - potrafi być niezbędna. Tak ją też wykorzystuję. Sami siebie nie postrzegamy jako ważniejszych z tego dość dziwnego powodu, że jesteśmy znani. To przecież nie odróżnia człowieka od człowieka. Pytam siebie: co zrobiłeś dla innych? I oto też zapytuję innych, którzy innym powinni być pomocni.

Niemal od początku waszej działalności w 1990 roku wasze płyty cieszyły się dużym zainteresowaniem. Jednak trzy ostatnie zdobyły miano podwójnych platynowych płyt. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że jesteście jak wino, im starsi tym lepsi...

Kiedy w latach 90. sprzedawaliśmy kilkadziesiąt tysięcy płyt uznawano nas za plankton wydawniczy. Dziś sprzedajemy tylko trochę więcej, a ogłaszają nas najlepiej sprzedającym się zespołem. O tyle to niepokojące dla decydentów rynku wydawniczego, o ile to oznacza, że bez ich udziału. Od niepamiętnych czasów ważna jest dla mnie autonomia, autentyczność, prawdziwość przekazywanej opowieści. Tego, czego najczęściej pozbawia się różnych wykonawców w wielkich wytwórniach płytowych, by ich upodobnić do kogoś kim nie są. Obietnica kariery i szybkich pieniędzy potrafi uczynić z ludzką wrażliwością wiele złego. Nagrać coś podobnego. Umieścić w formacie. Zunifikować. A ludzie nie lubią być oszukiwani. Niekoniecznie żyją w zgodzie z prawdą, ale jej przecież oczekują, a niekiedy wręcz żądają. Jeśli zatem chcemy pozostać uczciwi - nie wolno nam oszukiwać innych. Mówię o tym otwarcie, bo dobrze jest żyć w zgodzie z sumieniem. I namawiam do tego innych. Taka potrzeba wewnętrzna.

Czy macie już zatem w planach kolejne wydawnictwo płytowe?

Tak. Właśnie między koncertami szlifujemy materię piosenek, które zaczynami nagrywać pod koniec września. Czas najwyższy.

Spójrzmy na waszą twórczość niejako od środka. Waszą mocna stroną są niezwykłe teksty twojego autorstwa. Skąd czerpiesz pomysły i motywację?

Tak, to dla mnie istotne. W słowach odnoszę się do ludzkiej wrażliwości. Każdy z nas był dzieckiem, więc wierzę we wrażliwość każdego z nas. To bardzo delikatna materia obecna w ludzkiej duszy, psychice. Mogę powiedzieć, że inspiracją jest drugi człowiek ze swoimi wadami, zaletami, chęciami, słabościami, przekonaniami, dobrymi i złymi wyborami. Przyglądam się temu w sobie i u innych. Uczę się i próbuję ten proces jakoś opisać w sposób zrozumiały, z jak najmniejszą ilością wysyłanych zakłóceń. Jeśli chcę mówić do ludzi, to potrzebna mi jest ich uwaga. Żeby być wysłuchanym (nie słyszanym) trzeba się sporo natrudzić.

Raz Dwa Trzy jest znakiem rozpoznawczym na polskiej scenie muzycznej. Znakiem najwyższej jakości. Macie swój przepis na sukces?

Gdybyż ludzkie losy, przeznaczenie, opatrzność dały się zdefiniować, zamknąć w sposoby? Ale żeby nie komplikować powiem tak: bądźmy z ludźmi, słuchajmy tego co mówią, mówmy do nich, pracujmy nad sobą. Mogę życzyć sukcesów, jeśli tylko sukces nie jest celem. Śmieszne, ale to uboczny, choć gloryfikowany efekt w całym procesie. Satysfakcja z wykonanej czynności jest ważniejsza od największego sukcesu, który cały czas, jest czymś niedefiniowalnym, ale jakże upragnionym. Do odnoszenia sukcesów jesteśmy skłonni zaprząc wszelkie życiowe moce przerobowe, ale tenże sukces, im większy, tym bardziej czyni nas samotnym, jeśli w nim pokładamy nadzieje wszelkie.

Londyński koncert będzie niezwykły choćby z tego względu, iż zagracie w stolicy polskiej emigracji. Mieście, w którym żyje kilkusettysięczna rzesza Polaków.

O tak! Londyn jest bardzo ważnym miastem. Emigrantów z Polski jest tu naprawdę dużo. Począwszy od emigracji przedwojennej, wojennej, powojennej, uciekinierów z komunistycznej Polski, emigracji stanu wojennego, aż po emigrację najmłodszą, czyli tę "unijną", poszukującą w świecie czegoś. Jako młody, już nawet kilkunastoletni chłopak, brałem udział w planowaniu ucieczki do Szwecji ukryty pod ciężarówką i jeszcze nie było filmu "300 mil do nieba". Marzył nam się inny świat. Niczego nie umieliśmy, ale młodzieńcza bezczelność, bunt przeciwko wszechogarniającej politycznej, ekonomicznej, życiowej szarości podpowiadał najbardziej kolorowe scenariusze wydostania się z kraju. Nic z tego nie wyszło. Tak zwana Wspólna Europa jest tworem sugerującym wielką przygodę poznawania bez granic administracyjnych. To nie było dotąd spotykane. To wielka szansa na wzbogacenie kulturowe i ekonomiczne, ale ta pozorna nieograniczoność ma swoje wady. Może ta nasza polska chęć pracy w innych rejonach Europy powoduje, że traktuje się nas jako robotników, a nie jako ludzi, którzy osiedlając się w jakimś miejscu, próbują swych sił, wzbogacających własną tożsamością miejsca, w których się osiedlają. To trudne, bo Europa, choć uśmiechnięta z powodu otwarcia granic, podszyta jest niechęcią do narodowych inności i pozostaje nieufna w stosunku do zwykłego obywatela. Szczególnie do obywatela z dawnych krajów tzw. Bloku Wschodniego.

Podchodzicie jakoś specjalnie do najbliższych koncertów na Wyspach, a w szczególności tego w "polskim Londynie", odczuwacie już ten dreszczyk emocji?

Wszystko, o co zapytałeś jest przez nas traktowane - nazwę to - trochę odświętnie. Jest i radość z podróży do tego wielkiego, pełnego przygód miasta. Oczekiwanie na koncert, który (czego życzymy publiczności i nam) przyniesie wzruszenia niezapomniane. Temperaturę koncertu tworzą wykonawcy i publiczność. Życzymy temperatury jak najwyższej. Trema? Od tremy się nie uwolnimy. Jeśli znika, to robi się jeszcze bardziej niepokojąco. Ona musi być, ale pod kontrolą. Niech sobie stoi w kącie i się przygląda. Potrafimy być dobrze wychowani, więc się jej ukłonimy w porę przed wyjściem na scenę. I podziękujemy, że nie wyszła przed końcem koncertu.

... co z pewnością nie grozi także innym waszym odbiorcom. Zatem do zobaczenia 20 września w Scali!

Czekamy, czekamy na ten koncert. Ta obecność w Londynie jest nam potrzebna. Pozwala spotkać tych, którzy muszą tęsknić. Może tę tęsknotę uda na trochę ułagodzić. Pozdrawiamy bardzo serdecznie, mocno, szczerze, po męsku, bo tak jest najlepiej.

Rozmawiał Dariusz A. Zeller

Cooltura - Polish Weekly Magazine

Zobacz także