1 września portal Interia i stacja Deutsche Welle uruchamiają pierwszą polsko-niemiecką akcję poszukiwania zrabowanych podczas II wojny światowej dzieci, które padły ofiarą germanizacji. Dziennikarze, we współpracy z instytucjami, archiwami, fundacjami, będą poszukiwać poszkodowanych, a następnie towarzyszyć ofiarom germanizacji w docieraniu do krewnych i odkrywaniu ich prawdziwej tożsamości. Cel: ostateczne zniemczenie Himmler, z polecenia Adolfa Hitlera, jako Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny, w 1939 r. zaczął wcielać w życie zbrodniczy projekt przymusowego zniemczania dzieci z podbitych krajów. Był on fragmentem szerszego Generalnego Planu Wschód i w dużej mierze sprowadzał się do dwóch punktów: przesiedlić i zgermanizować. Zamiar realizowano dosłownie z zaleceniami Himmlera: "rabując i kradnąc". Dzieci zabierano przemocą - zwabiając podstępem, odbierając siłą opiekunom albo zabijając rodziców. Następnie wywożono je z dala od rodzinnych stron, w nieznanym kierunku. Tam miały zostać "ostatecznie zniemczone". "Musi się próbować wyłączyć z przesiedlenia rasowo wartościowe dzieci i wychować je w starej Rzeszy w odpowiednich zakładach wychowawczych (...) albo też w niemieckiej opiece rodzinnej. Wchodzące w rachubę dzieci nie mogą liczyć więcej jak osiem do dziesięciu lat, ponieważ z reguły tylko do tego wieku możliwe jest prawdziwe przenarodowienie, tzn. ostateczne zniemczenie. Warunkiem jest całkowite zaprzestanie utrzymywania jakichkolwiek stosunków z ich polskimi krewnymi. Dzieci otrzymają niemieckie nazwiska (...) ich rodowód będzie prowadzony przez specjalną placówkę" - brzmiał fragment opracowania "Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia" autorstwa Urzędu do Spraw Rasowo-Politycznych Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej. Założenia planu traktowano jako priorytet niemieckiej polityki w Generalnym Gubernatorstwie. Selekcja i zacieranie śladów Oderwane od rodziny i znanego sobie świata dziecko kierowano do tak zwanych wiosek dziecięcych (Kinderdörfer). Za tą niewinnie brzmiącą nazwą kryły się ośrodki selekcji rasowej dzieci, które faktycznie były obozami koncentracyjnymi (Kindererziehungslager). Tam zrabowane dzieci były "przygotowywane" pod kątem - jak zalecał Himmler - "wykorzystania dla własnych potrzeb i umieszczenia wśród naszych ludzi". W jaki sposób? Na przykład bito je albo głodzono za każde wypowiedziane po polsku słowo. Na dzieciach przeprowadzano pseudonaukowy test aryjskości. Mierzono im rozstawienie oczu i wielkość nosa, badano kształt czaszki. Sprawdzano, czy ich cechy fizyczne i osobowe predestynują je do bycia częścią "rasy panów". Te kwalifikujące się do zniemczenia trafiały do zupełnie obcych i mówiących w nieznanym języku ludzi, którzy od tej pory mieli być ich opiekunami. Dzieciom fałszowano metryki urodzenia i inne dokumenty, zmieniano imiona i nazwiska na niemieckie. Wszelkie pozostałości polskości bezwzględnie niszczono, zacierano ślady prawdziwego pochodzenia. Za te działania odpowiadało Lebensborn eingetragener Verein, czyli Stowarzyszenie zarejestrowane "Źródło życia". Nie wszystkie zrabowane dzieci umieszczano w niemieckich rodzinach czy ośrodkach. "Rasowo mniej wartościowe" były odsyłane do okupowanej Polski albo do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie czekała je straszliwa śmierć. Równie tragiczny los czekał dzieci uznane na podstawie rygorystycznych pseudotestów na inteligencję za "upośledzone". Te stawały się "królikami doświadczalnymi" i ginęły w męczarniach w eksperymentach pseudomedycznych. Zacierając ślady zbrodniczej działalności, jako przyczynę śmierci oprawcy wpisywali w aktach zgonu choroby płuc albo serca. Po wojnie, Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze oficjalnie uznał niemiecki rabunek dzieci za zbrodnię ludobójstwa. Ocenę działalności Niemców potwierdziła Konferencja UNESCO w 1948 roku, uznając proceder za zbrodnię przeciwko ludzkości. Szukanie rodzinnych korzeni Z nawet 200 tysięcy zrabowanych polskich dzieci do kraju wróciło jedynie około 30 tysięcy. W powojennej komunistycznej Polsce przeżyły kolejną traumę - musiały na nowo uczyć się języka polskiego i przyzwyczajać do starych-nowych rodziców. Często spotykały się ze społecznym ostracyzmem, co powodowało, że wiele z nich chciało z powrotem wracać do Niemiec. Dziś w Niemczech i innych krajach Europy wciąż żyją ludzie, którzy nie mają świadomości polskich korzeni. Ci, którzy dowiedzieli się o swej podwójnej tożsamości, szukają biologicznych rodziców, rodzeństwa i krewnych. Do tej pory udało się to niewielu. Są też i tacy, którzy wciąż pamiętają rabunek, wiedzą o swej przeszłości, ale nie chcą o tym rozmawiać. Żyją, chowając przed światem swój bolesny sekret. "Zrabowane dzieci/Geraubte Kinder" to pierwsza polsko-niemiecka akcja poszukiwania uprowadzonych w czasie II wojny światowej i poddanych germanizacji polskich dzieci. Celem organizatorów akcji - redakcji Interia.pl i stacji "Deutsche Welle" - jest dotarcie do poszkodowanych i wsparcie ich w poszukiwaniach swoich krewnych i próbach odzyskania skradzionej tożsamości. Ze względu na liczne utrudnienia - braki w dokumentacji, która się zachowała, a także wiek osób poszkodowanych - apelujemy do wszystkich, którzy zetknęli się z tematem rabunku i germanizacji dzieci w czasie II wojny światowej, o kontakt z redakcją Interii zrabowanedzieci@interia.pl lub Deutsche Welle polish@dw.com, a także o aktywne włączenie się w rozpowszechnianie informacji o poszukiwaniu ofiar germanizacji w mediach społecznościowych (#zrabowanedzieci, #geraubtekinder). Akcji będą towarzyszyć liczne publikacje, w tym historie ofiar germanizacji, do których już udało się dotrzeć, materiały wideo, reportaże, wywiady. ArWr ZOBACZ RÓWNIEŻ: