Nie dalej niż trzy miesiące temu, w połowie września, Donald Tusk mówił w Opolu, że "pracownicy budżetówki muszą dostać 20 proc. podwyżki, a nauczyciele 30 proc., minimum 1500 zł od każdego etatu". Kilka dni wcześniej, na konwencji w Tarnowie mówił o tym, że "każdy nauczyciel dostanie do wynagrodzenia zasadniczego minimum 1500 zł". To samo zobowiązanie było wielokrotnie powtarzane w toku kampanii wyborczej. Raz po raz politycy Koalicji Obywatelskiej mówili, że nauczyciele dostaną 30 proc. podwyżki, ale nie mniej niż 1500 zł brutto. Mówiła o tym choćby Krystyna Szumilas, była minister edukacji w poprzednim rządzie Tuska. Podczas przedwyborczej debaty w ZNP przekonywała, że zamiarem Koalicji Obywatelskiej jest by płace nauczycieli wzrosły po wyborach o 30 proc., nie mniej jednak niż 1500 zł brutto na etat. - To jest początek, bez tego nie odbuduje się prestiżu zawodu - mówiła. Odzwierciedlenie tych słów znalazło się wprost w 100 konkretach KO na pierwsze 100 dni rządu. "Podniesiemy wynagrodzenia nauczycieli o co najmniej 30 proc. Nie mniej niż 1500 zł brutto podwyżki dla nauczyciela. Wprowadzimy stały system automatycznej rewaloryzacji. Przywrócimy autonomię i prestiż zawodu nauczyciela - mniej biurokracji, większa niezależność w doborze lektur, rozszerzaniu tematów" - deklarowali politycy KO. Na czym polega kłopot znikającej frazy Problem w tym, że fraza, która wówczas pojawiała się po przecinku, od niedawna już się nie pojawia. A dokładnie od 15 października, czyli od dnia wyborów parlamentarnych. Gdy dziś politycy KO wspominają o podwyżkach dla nauczycieli, to mówią wyłącznie o obietnicy 30 proc., zapominając o tym, że miało być to minimum 1500 zł. Tak było choćby przy okazji expose Donalda Tuska. Zapytana przez nas o to wprost na konferencji prasowej Barbara Nowacka odpowiedziała w podobny sposób: - Obiecaliśmy 30-procentową podwyżkę, ta podwyżka jest przygotowana, a w środę mam spotkanie z ZNP, największą centralą związkową, w tej sprawie. 30 procent, tak jak żeśmy obiecywali, dla nauczycieli szkół podstawowych, średnich, nauczycieli akademickich oraz nauczycieli przedszkolnych, gwarantujemy i dotrzymamy - mówiła Nowacka, która nie wycofuje się jednoznacznie z podwyżki 1500 zł, ale ucieka od wyrazistej odpowiedzi do czasu spotkania z przedstawicielami ZNP. Związek Nauczycielstwa Polskiego, o którym mówi Nowacka, na początku miesiąca wydał uchwałę w sprawie podwyżek. W najciekawszym dla nas fragmencie czytamy, że "Prezydium ZG ZNP wnosi o realizację od 1 stycznia 2024 r. zadeklarowanego przez demokratyczną opozycję w kampanii wyborczej co najmniej 30 proc. wzrostu wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, jednak nie mniej niż 1500 zł". ZNP nie zamierza odpuszczać. W środę rozmowy Związek deklarację z kampanii wyborczej traktuje więc poważnie. Czy w ZNP są zmartwieni, że politycy nowej większości zapominają o drugim członie ze swojej sztandarowej obietnicy? - Na temat tych podwyżek chcemy rozmawiać bezpośrednio z panią minister Barbarą Nowacką. Jesteśmy umówieni na przyszłą środę na godz. 14 - przekazała nam Magdalena Kaszulanis ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. Z uchwały ZNP wynika mimo to, że związek oczekuje od państwa zadeklarowanych podwyżek wynagrodzeń nauczycieli od 1 stycznia 2024 r. o 30 proc. lub 1500 zł brutto - w zależności, która kwota będzie wyższa. Tymczasem, jak wyliczają redakcje ekonomiczne, podwyżki rzędu 30 proc. oznaczałyby skok płac nauczycieli od 1050 do 1400 zł brutto - w zależności od stopnia awansu zawodowego. W żadnym z wariantów nie jest to więc 1500 zł brutto. Gdyby obietnice przedwyborcze PO potraktować poważnie, oznaczałoby to, że każdy z nauczycieli otrzymałby 1500 zł brutto podwyżki. Mówiąc inaczej - podwyżka 30 proc. jest nieco mniej korzystna dla nauczyciela niż 1500 zł brutto. Nowy minister finansów Andrzej Domański sygnalizował natomiast, że podwyżki będą kosztować państwo ok. 13-14 mld zł. Dodawał też, że pieniądze te mają się znaleźć w budżecie. Pensja zasadnicza nauczyciela początkującego w 2023 roku wynosi 3690 zł brutto, czyli nieco ponad 2800 zł netto. Od 1 lipca 2023 roku minimalne wynagrodzenie za pracę w Polsce wynosi 3600 zł brutto, czyli 2784 zł netto. Łukasz Szpyrka