Wzloty i upadki IPN
Instytut Pamięci Narodowej istnieje już 5 lat. Ma swoje wzloty i upadki, a ostatnio dzięki sprawom ojca Hejmy czy "listy Wildsteina" jest o nim szczególnie głośno. Dziś IPN staje przed wyborem nowego szefa.
Po południu Kolegium IPN przesłucha kandydatów na stanowisko prezesa Instytutu. Początek przesłuchań zaplanowano na godzinę 13. Kandydatów jest dwóch - dotychczasowy prezes Leon Kieres i były rzecznik Urzędu Ochrony Państwa Leszek Buller.
Szef kolegium Sławomir Radoń nie wyklucza jednak, że może ono nie przedstawić Sejmowi żadnego z tych dwóch kandydatów. Stanie się tak, jeśli w tajnym głosowaniu żaden z nich nie uzyska bezwzględnej większości. Wtedy trzeba będzie rozpisać nowy konkurs, najprawdopodobniej bez Kieresa i Bullera.
Jeśli zaś 11-osobowe kolegium wybierze kandydata, ten będzie musiał jeszcze zdobyć trzy piąte głosów poparcia w Sejmie. Wybór musi zaakceptować także Senat. Jeśli Sejmowi nie uda się wybrać prezesa przez dłuższy czas, ustawa przewiduje, iż ustępujący prezes pełni obowiązki do objęcia funkcji przez następcę.
Sprawy IPN, czyli 80 kilometrów dokumentów
Instytut Pamięci Narodowej (IPN) został powołany w 2000 roku. W jego skład wchodzą: Główna Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów oraz Biuro Edukacji Publicznej. IPN gromadzi dokumenty organów bezpieczeństwa państwa z okresu PRL, prowadzi śledztwa w sprawie zbrodni nazistowskich i komunistycznych oraz działalność edukacyjną.
Do czerwca 2003 roku Instytut Pamięci Narodowej zgromadził około 97 proc. archiwów, do których miał prawo na podstawie ustawy o IPN; zostały one przekazane m.in. z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Wojskowych Służb Informacyjnych.
Prokuratorzy pionu śledczego IPN w czerwcu 2003 roku prowadzili 1180 śledztw (225 śledztw dotyczyło zbrodni nazistowskich, 877 - zbrodni komunistycznych oraz 78 - innych zbrodni wojennych i przeciwko ludzkości - red.). We wszystkich tych sprawach przesłuchano łącznie 9 830 świadków. Śledztwa wszczynane są przez IPN zarówno z urzędu, na podstawie własnych ustaleń prokuratorów i historyków oraz na podstawie doniesień o popełnieniu przestępstwa.
W okresie od lipca 2003 r. do czerwca 2004 r. - do IPN wpłynęło ponad 8 tys. wniosków o nadanie statusu pokrzywdzonego przez służby specjalne PRL (dającego prawo dostępu do własnej teczki). Za pokrzywdzonych uznano 2,6 tys. wnioskodawców, wobec 5 tys. nie zachowały się żadne akta, a 484 osób uznano za tajnych współpracowników służb PRL (osoby takie nie mają prawa dostępu do akt IPN). W tym okresie pion śledczy IPN prowadził 646 śledztw: 142 - o zbrodnie nazistowskie, 487 - o komunistyczne i 17 innych. Do sądów skierowano 28 aktów oskarżenia.
IPN jest także podstawową placówką badawczą historii totalitaryzmów na ziemiach polskich; organizuje konferencje naukowe, wystawy, wykłady dla szkół.
Dzisiaj IPN to 80 kilometrów dokumentów, 1200 zatrudnionych osób, 11 oddziałów i 6 delegatur. Ale o większości spraw, które prowadzi Instytut, opinia publiczna nigdy się nawet nie dowie. Do mediów trafiają bowiem tylko te najbardziej spektakularne.
Sprawa ojca Hejmy
To ostatnia głośna sprawa, za którą mocno oberwało się szefowi IPN. Wszystko zaczęło się od informacji Leona Kieresa, o osobie z "bliskiego otoczenia Jana Pawła II", która miała na niego donosić. Wiadomość wywołała falę domysłów i pomówień. W końcu pod presją opinii publicznej IPN ujawnił nazwisko ojca Konrada Hejmy, jako tego, który miał współpracować z SB. Szczegółów tej współpracy jednak nie podano, a im dłużej sprawa jest odwlekana, tym więcej pojawia się wokół niej komentarzy. Sam Kieres został skrytykowany zarówno przez polityków prawicy, jak i lewicy oraz przedstawicieli Kościoła i znawców tematu.
Lista Wildsteina
Ogromne kontrowersje wzbudziła także sprawa wyniesienia przez dziennikarza Bronisława Wildsteina z IPN listy, na której znajdowało się blisko 240 tys. nazwisk tajnych współpracowników i funkcjonariuszy służb specjalnych PRL oraz tych, których wytypowały one do ewentualnej współpracy. Lista ukazała się w internecie i spowodowała lawinę wniosków do IPN z prośbą o ujawnienie akt. Rząd dał Instytutowi dodatkowe 2 mln zł, by ten mógł uporać się z tą sprawą. A śledztwo w sprawie wyniesienia listy wszczęła prokuratura generalna.
Zarzuty za stan wojenny
IPN może jednak poszczycić się także niewątpliwymi sukcesami. Pod koniec kwietnia, Instytut postawił zarzuty członkom komunistycznej Rady Państwa za to, że 13 grudnia 1981 r. bezprawnie uchwalili dekrety wprowadzające stan wojenny i wojenne prawo. Tym samym popełnili czyn określony w ustawie o IPN jako zbrodnia komunistyczna, która nie ulega przedawnieniu.
Aktywnie działają także lokalne oddziały IPN. W Krakowie przedstawiono ostatnio zarzut popełnienia zbrodni nazistowskiej 84-letniemu Piotrowi W. Miał on ujawniać gestapo członków i współpracowników działającego w Małopolsce oddziału AK, Wenancjusza Zycha ps. Dziadek. W wyniku donosu hitlerowcy rozstrzelali osiem osób.
Łódzki oddział Instytutu wszczął śledztwo w sprawie weryfikacji i zwolnień z pracy dziennikarzy w Łodzi i w regionie w okresie stanu wojennego. A szczeciński - śledztwo w sprawie bezprawnych internowań pomiędzy 12 a 16 grudnia 1981 roku kilkudziesięciu osób przez ówczesnych komendantów wojewódzkich milicji ze Szczecina, Gorzowa Wielkopolskiego i Koszalina.
Ponowny wybór Kieresa na stanowisko szefa IPN będzie zapewne oznaczał kontynuację dotychczasowej linii w pracach Instytutu. Ale po sprawie ojca Hejmy czy "listy Wildsteina" Kieres może mieć problem z uzyskaniem większości w Sejmie.