Wzloty i upadek Pawła Piskorskiego
Liderzy PO nie wytrzymali "systematycznych dwuznaczności wokół Pawła Piskorskiego" i usunęli go z partii. O niejasnych działaniach byłego prezydenta Warszawy już nieraz było głośno, choć żadnej z rzekomych win nigdy mu nie udowodniono.
Piskorski karierę polityczną na dobre zaczął w 1991 roku, kiedy to został doradcą premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. Jako polityk Unii Wolności szybko awansował, by w 1999 roku zostać prezydentem Warszawy. I przez kolejne trzy lata było o nim głośno, choć nie zawsze w dobrym tego słowa znaczeniu.
W "układzie warszawskim"
Piskorskiemu jako prezydentowi stolicy zarzucano liczne nadużycia. Chodziło między innymi o udostępnienie gruntów budowlanych spółdzielni mieszkaniowej "Dembud", którą kierowali dawni koledzy Piskorskiego. W wybudowanych przez spółdzielnię domach obok elity finansowej i politycznej zamieszkali później m.in. gangster Jarosław S. ("Masa") oraz Andrzej Zieliński ("Słowik"), oskarżany o zlecenie zabójstwa gen. Papały.
Prezydentowi Piskorskiemu wypominano także niejasne przetargi na budowę Mostu Świętokrzyskiego i Trasy Siekierkowskiej, wygrane przez firmę, której właścicielem był mąż ówczesnej radnej UW, będącej członkiem komisji przetargowej.
Jednak zarówno "afera mostowa", jak i sprawa "Dembudu" czy inne zarzuty, które stawiano w tamtym okresie Piskorskiemu, nie znalazły ostatecznego potwierdzenia.
Przeciwnicy polityczni Piskorskiego, a w szczególności jego następca w stolicy, Lech Kaczyński, zarzucali mu też stworzenie tzw. układu warszawskiego skupiającego lokalnych działaczy UW (a później PO) oraz SLD. Kaczyński obarczył również poprzednie władze Warszawy winą za doprowadzenie miasta do zapaści finansowej.
Miarka się przebrała
Po dłuższej przerwie o Piskorskim, który w 2004 roku został eurodeputowanym PO, głośno zrobiło znowu kilka miesięcy temu, kiedy "Nowy Dzień" napisał, że szykuje on na czerwcowym zjeździe partii "zamach" na Donalda Tuska. Tak Piskorski stał się znowu bohaterem coraz częstszych doniesień prasowych.
W zeszłym miesiącu tygodnik "Wprost" napisał, że zeznania skruszonych gangsterów wskazują, iż europoseł PO prowadził niejasne interesy. Według gazety, dwaj świadkowie koronni współpracujący z amerykańską agencją antynarkotykową twierdzą, iż miał on próbować wyłudzić pieniądze z zagranicznego banku. W zeznaniach miała też być mowa o szlachetnych kamieniach o zawyżonej wartości, które stanowiły zabezpieczenie dla wyłudzonego kredytu.
Prokuratura szybko zaprzeczyła, by Piskorski był podejrzanym lub świadkiem w prowadzonym przez nią śledztwie. Ale publikacja "Wprost" to nie pierwsza sytuacja, w której Piskorski miał być oskarżany przez "nawróconych" przestępców. W 2003 roku dostarczono "Życiu Warszawy" materiały, w których "skruszony" gangster "Masa" rzekomo obciążał Piskorskiego związkami z mafią. Później okazało się, że nazwisko Piskorskiego wcale nie pojawiło się w zeznaniach "Masy", a cała sprawa była prowokacją, mającą na celu zaszkodzenie byłemu prezydentowi stolicy.
Miarka przebrała się jednak po wtorkowej publikacji "Dziennika", który ujawnił, że Piskorski wykupił popegieerowskie tereny na Pomorzu Zachodnim, gdzie sadzi las i czeka na unijne dopłaty. Pytanie gazety, skąd Piskorski wziął ponad milion złotych na zakup gruntów, wywołało burzę, której efektem było wykluczenie europosła z Platformy.
A dodajmy, że Piskorski już nie pierwszy raz musiał tłumaczyć się ze swego majątku. Poprzednie wątpliwości, które pojawiły się kilka lat temu, rozwiał twierdząc, że pieniądze wygrał na giełdzie. Tym razem Platforma postanowiła jednak pozbyć się ze swoich szeregów coraz bardziej niewygodnego posła, który ściąga na siebie zbytnią uwagę prasy.
Waldemar Stelmach