Wyrok, który zapadł w obecności kierowcy seicento Sebastiana Kościelnika, jest nieprawomocny. Sędzia Agnieszka Pawłowska wskazała w uzasadnieniu, że Kościelnik nie zachował wystarczającej ostrożności na drodze. Przepuścił pierwszy samochód rządowy i rozpoczął manewr skrętu. Kierowca seicento musi zapłacić po 1 tys. zł. nawiązki poszkodowanym w wypadku - byłej premier Beacie Szydło oraz funkcjonariuszowi BOR. Sędzia zaznaczyła, że także kierowca BOR złamał przepisy. Zdaniem sądu trzy rządowe auta nie stanowiły kolumny uprzywilejowanej, gdyż używały tylko sygnalizacji świetlnej. Nie było sygnalizacji dźwiękowej. Kierowca samochodu, w którym jechała była premier, został obarczony winą za wyprzedzanie na podwójnej ciągłej linii. Sąd postanowił poinformować o tym prokuraturę. Szczegółowe uzasadnienie "Kierowca, chcąc skręcić w lewo (...), zrezygnował z przysługującego mu pierwszeństwa i ustąpił go pojazdowi emitującemu świetlne sygnały w postaci niebieskich i czerwonych świateł błyskowych, przewidzianych dla pojazdów uprzywilejowanych. Zjechał do prawej krawędzi jezdni i zatrzymał pojazd. Następnie, (...) nie zachowując szczególnej ostrożności, kontynuował ruch, wykonując w nieprawidłowy sposób (...) manewr skrętu w lewo (...). Nie zbliżył się bowiem do osi jezdni, jak nakazują przepisy" - powiedziała sędzia. Jak dodała Agnieszka Pawłowska, kierowca nie obserwował należycie drogi. Nie sprawdził, czy pojazd uprzywilejowany jest jeden, czy też jest ich więcej. To doprowadziło do zderzenia z autem, w którym jechała ówczesna szefowa rządu. Zaznaczyła zarazem, że samochód ten emitował tylko niebieskie sygnały świetlne. Sędzia zaznaczyła, że także kierowca BOR złamał przepisy. Zdaniem sądu trzy rządowe auta nie stanowiły kolumny uprzywilejowanej, gdyż używały tylko sygnalizacji błyskowej świetlnej. "Brak było sygnałów dźwiękowych. (...) Połączenie obu sygnalizacji - dźwiękowej i świetlnej, daje status kolumny uprzywilejowanej" - wyjaśniła. Tym samym kierowca samochodu, w którym jechała była premier, został obarczony winą za wyprzedzanie na skrzyżowaniu oraz przekroczenie podwójnej ciągłej linii. Sąd postanowił poinformować o tym prokuraturę. Sąd podał zarazem, że samochód, w którym jechała Beata Szydło, poruszał się z prędkością nieprzekraczającą 62 km na godz. Sędzia Agnieszka Pawłowska zaznaczyła, że warunkowe umorzenie "nie jest ani skazaniem, ani uniewinnieniem". "Jest pozostawieniem w okresie próby, w tym wypadku na minimalny, roczny okres" - mówiła. Zaznaczyła, że Kościelnik nie był karany, a jednocześnie społeczna szkodliwość jego czynu nie jest znaczna. Komentarz Kościelnika po wyroku Sebastian Kościelnik powiedział, że decyzja sądu go zaskoczyła. "Byłem zaskoczony z uwagi na fakt, że sąd jednocześnie uznał, że kolumna nie była uprzywilejowana, a zarazem dopatrzył się mojej winy. Z tym się nie zgadzam" - wskazał. Obrońca zapowiada apelację Mecenas Władysław Pociej, obrońca kierowcy, tuż po wyjściu z sali rozpraw zapowiedział złożenie apelacji. "W żaden sposób nie można Sebastiana Kościelnika uznać za winnego tego wypadku. (...) Bijemy się o zasadę. Nie może być tak, żeby kierowcy pojazdów nieuprzywilejowanych taranowali inne samochody na drodze (...)" - mówił. Prokurator okręgowy z Krakowa Rafał Babiński powiedział, że śledczy zapoznają się z uzasadnieniem wyroku na piśmie. "W ustnym uzasadnieniu nie znalazłem odpowiedzi na kluczowe pytania postawione przez prokuraturę. Przede wszystkim sąd użył formuły, że rządowy samochód wyprzedał, a nie mijał fiata. To zmienia spojrzenie na rolę poszczególnych osób" - powiedział. Wypadek rządowej kolumny Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło, wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusze BOR. W środę (8 lipca) zakończyły się mowy końcowe w procesie, który toczył się od jesieni 2018 r. Oskarżyciel i obrona potrzebowali trzech rozpraw, by wyartykułować swoje stanowiska. Część, z uwagi na tajemnicę państwową, odbyła za zamkniętymi drzwiami. Śledczy zarzucili kierowcy fiata Sebastianowi Kościelniakowi nieumyślne spowodowanie wypadku i zażądali dla niego roku ograniczenia wolności. Obrona wniosła o uniewinnienie.